Przejdź do głównej zawartości

BOJKOT! TYLKO BOJKOT...

            30 LISTOPADA 2017/18 COMMENTS


                 SIŁA BEZSILNYCH – to Vaclav Havel
- DOBRY DYREKTOR TEATRU (szkoła Hubnera) TO NIE GWIAZDA (np. z czubkiem), TYLKO TEN, KTO POTRAFI ZEBRAĆ KONSTELACJĘ, KTÓRA „ŚWIECI”, UZUPEŁNIA SIĘ CHARAKTERAMI i ZAINTERESOWANIAMI, BY TWORZYĆ ZESPOŁOWĄ RÓŻNORODNOŚĆ i WIELOBARWNOŚĆ a NIE TYLKO CHÓR PODBIJAJĄCY BĘBENKA LIDEROWI; TO NIE RADA ARTYSTYCZNA, TYLKO KTOŚ POJEDYNCZY Z AUTORYTETEM, KTO PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA DECYZJE A NIE ROZMYWA JĄ W ZARZĄDZANIU ZBIOROWYM, TO NIE KOLEKTYW A INDYWIDUALNOŚĆ -
Czy Stary jest zmęczony? Nie wiem, choć ma prawo. Tyle, że destruktorowi Mikosowi w to graj i właśnie na to liczy nie mając w zanadrzu niczego poza rozdawaniem pieniędzy.
Zaremba pytał „czyje są teatry” – smędząc, że opozycji, a Łukasz Drewniak, że kłamczucha na stanowisku nie da się przetrzymać, więc kolaboracja jest nieunikniona… Obaj, tylko o p i s u j ą sytuację, a czas – filozofowie / politycy / obywatele – by ją zmieniać!
Przedłużanie katastrofalnego nieprzygotowania i niemożności wyprodukowania dobrych przedstawień będzie służyć tylko i wyłącznie totalnej opozycji, której dostarczy paliwa – a to rezygnacjami z ról, a to wysokością honorariów i kosztami takich produkcji, a to spodziewanym w tych warunkach poziomem tego dupodajstwa – dobrego teatru z tego nie będzie! Mikos będzie obiecywał, a kobyłka rżała u płota… Wiadomość o złamaniu prawa przy realizowaniu tej pseudokonkursowej ustawki też będzie się powoli przebijać do publicznej wiadomości (młyny mielą powoli).
W zafundowanej Teatrowi przez ministerstwo pomyłce autentycznym problemem musi być troska o aktorów, stąd kuszenie ich chałturami – muszą przecież przeżyć. To ich warsztat i to oni wraz z widzami zbudowali jego znaczenie dla nas i dla kultury, ale to „kulturalny” i „dziedziczny” organizator ministerialny ma obowiązki wobec obywateli, by majątek Narodowego Starego Teatru owocował i dawał przykład innym, a nie gnił w waśni, złości i sprowokowanym konflikcie – to jest konstytucyjny obowiązek koleżanki Zwinogrodzkiej i profesora Glińskiego.
Jednak gdzie kucharek sześć (w radzie siedem), tam nie ma co jeść!
Ogłaszająca bojkot Gildia Reżyserek i Reżyserów też nie chce przyznać, że po nich n i e  b ę d z i e potopu, bo jej/ich towarzystwo nie wyczerpuje zbioru profesjonalnych artystów teatru na rynku; zresztą, już łyka język zapewniając (zaprzyjaźnionych aktorów), że bojkotu nie było.
Porobiło się tak, że strony konfliktu okopały się przy aksjomacie: ma być, jak było, kontra dobra zmiana –  Klata albo Mikos…
To z gruntu fałszywa (bez)alternatywa! W sztuce wiele jest dróg!
Skoro organizator płaci nie tym, których wybrał i bynajmniej nie za to, co mu przedłożyli w konkursie (inni „wygrali”, inni sprawują urzędy, co innego „wygrało”, a co innego zapowiada się do realizacji), NST wystawia stary i wcześniej krytykowany repertuar nie robiąc nowego (albo robiąc mało i kiepsko), to powtórzę: po co jedliśmy / konsumujemy tę żabę? Przecież przy Placu Szczepańskim jest jak było, teatr Jana Klaty bez Klaty podpisywany przez sowicie opłacanego Marka Mikosa – to jest ta „dobra zmiana”? Aha…
Dodam, że całe szczęście z tym kontynuowanym repertuarem, bo coraz to bezradniejsze konfabulacje ministerialnego nominata świadczą tylko o zaniżaniu przez niego standardów i zastępowaniu rozmowy o sztuce oferowaniem dużych pieniędzy za współpracę z niechcianym dyrektorem. Nihil novi sub sole…
NST ma kilkanaście przedstawień w stałym repertuarze i w razie braku nowych produkcji, które najęci z łapanki byliby w stanie dokończyć, a widzowie chcieli oglądać, może przetrwać do końca sezonu. To proszę sobie dopowiedzieć na czym polega(ła) ta zamiana?
I to jest argument ZA BOJKOTEM: widzowie będą manifestować, bo DZIŚ WSZYSCY JESTEŚMY ZA STARYM, aktorzy nie zginą, mają co grać, Mikos ich nie powyrzuca ani nie pozdejmuje tytułów, bo zarżnąłby kurę, która znosi mu comiesięczne jaja do portfela; co najwyżej ograniczy gadanie głupstw (wątpię) po mediach i doangażuje rzecznika prasowego, który to zrobi za niego. Ale, co nam – widzom – z tego i qui bono? Rzecz się zepsuje od głowy! JUŻ TRĄCI!
Ci, którzy jeszcze nie widzieli, zobaczą na czym polega „dobra zmiana”: na wymianie ich na naszych, czyli podręcznikowo socjalistycznym tekaemie. I nawet za tych „(nie)/naszych” trzeba się będzie (czas najwyższy!) WSTYDZIĆ. To taka jest polityka mojego rządu w dziedzinie kultury? Aha!
Ani „najlepszego polskiego reżysera europejskiego”, ani Szekspira, Zapolskiej i Brechta, ani anglosaskiej kultury (minister Zwinogrodzka już zdążyła się, mam nadzieję, zorientować, że na szczęście, bo realizowanie poprawnie politycznego repertuaru lewicowego nie było najlepszym pomysłem akurat na sezon z „Niepodległą”?); ale dlaczego nie może być „Biesów”, „Nie-Boskiej Komedii”, „Makbeta”, „Matki”, „Bezkrólewia”, „Uległości”, „Operetki”, „Ballad morderców”, dlaczego wykluczono (zgłoszonych przeze mnie) lepszych ode mnie: Majewskiego, Kiliana, Libery, Rybczyńskiego, Horovitza, Staniewskiego, Mądzika, Kiliana, Gajewskiego, Pawłowskiego etc (omówionego i umówionego repertuaru 36 sztuk dla 25 reżyserów w trzy sezony, zamiast tych dzisiejszych obiecanek-przekupianek nie wiadomo z kim i dlaczego). Dlaczego?
Nie mówiłem o zdejmowaniu przedstawień, tylko o            e w o l u c j i programu i nowych (spoza Gildii i towarzystwa adoracji wzajemnej) fantastycznych artystach rozsianych po świecie. I zebrałem grupę: dla Starego Teatru i ze względu na Stary Teatr i jego Artystów!
Nie było takiej możliwości, że po pięciu miesiącach nie ma premier, tylko rzucanie rolami, zgrzytanie zębami i ostentacyjne stanie aktorów dyrektorowi w nos – konfrontacja… Tak miało być?
Nie miało być, by słabe, bo postmodernistyczne, sztuki reżyserowali słabi realizatorzy z łapanki za ogromne pieniądze!
Zatem, może ktoś zacznie wreszcie myśleć i porównywać profesjonalne przygotowanie i konkrety ze znajomościami kogoś z nie wiadomo z kim i własnego niedoinformowania? Kiedy ktoś będzie mądry?
Ministerstwo wyrzuciło do kosza „rozkład jazdy” wg. którego w Narodowym Starym Teatrze na czterech scenach już odbyłoby się pięć premier: Dostojewskiego, Witkiewicza, Krasińskiego, Tomczyka, Cave’a (nic nie stało na przeszkodzie – poza DECYZJĄ POLITYCZNĄ – a program był przygotowany z naddatkiem i rezerwami personalnymi). Proszę sobie porównać z tym, co jest…
Ja nigdy nie byłem zwolennikiem teatru Klaty, ale proponowałem wolną konkurencję z udziałem m.in. Rudnickiej, Latourowej, Labahuy, Kopiec, Wieczur-Bluszcz, Malinowskiej, Łęckiej, czyli mnóstwo ról w pracy dla wszystkich – łącznie z tymi, którzy „nie lubią”: to nie miało być targowisko próżności, czy mikosowy magiel, tylko profesjonalny teatr na najwyższym światowym poziomie po gentlemans agreement (dziś dyr. Komar-Morawska kłamie przed prokuratorem, że w konkursie to „nie zobowiązuje”; a czym/kim jest konkurs?) dżentelmenów i artystek… Politykom tak trudno zrozumieć? A opisane w ustawie nie realizowanie zgłoszonego do konkursu programu? Co musi się stać? Przegrana w wyborach, pożar teatru, zepsucie Polski?
Elżbieta Morawiec ma ciągle pisać do mnie bym: odczepił się od Starego Teatru źle skrywając interesy, które są tam grane?
Teatr jest dla ludzi, ale musi być robiony – jak medycyna – przez specjalistów przy udziale                   przekonanych aktorów. Podziałów się nie usunie, interesy nie przestaną grać roli z dnia na dzień, ale w teatrze lekarstwem na konflikt jest p r a c a : sensownie zaplanowana i zorganizowana profesjonalna praca – role i „rolnicy” (uprawiający). Innej uprawy nie ma. I taka musi być zmiana i wtedy dopiero może być dobra.
PS
Nie tak znowu dawno Aktorzy udowodnili władzy, że poprzez bojkot mogą zawiązać prawdziwe przymierze z widzami. Jestem najdalszy od porównywania tamtej sytuacji do dnia dzisiejszego – (z)robi to totalnie głupia opozycja (sic!). Ale PO CO TA WOJNA ZE ŚRODOWISKIEM? Że nie wpływa na sondaże i teatr wobec gospodarki i uzbrojenia to pikuś?
Aktorzy m u s z ą  to wygrać (ale niekoniecznie poprzez kolaborację, bo mogą przez obowiązujące prawo): robić swoje i sygnalizować wszelkimi sposobami brak akceptacji dla obecnej dyrekcji; nathing personal, lecz wierność przyzwoitości i zasadom kodeksowym: konkurencji programowej, a nie znajomościom, słowa, które się rzekło, a nie użyło tylko jako podkładki dla oszukiwania, wiedzy i zdolności pozyskiwania współpracowników, a nie tylko kaperowania przekupionych, bycia z publicznością, a nie z partią. 
AKTORÓW TU NIKT NIE ZASTĄPI, MINISTERSTWO POLEGNIE…
Widz spamięta: spisane będą czyny i rozmowy…
Mnie łatwo sprzed laptopa nawoływać do walki, ale politykom nie wolno przestać myśleć perspektywicznie, kalkulować skutków. Bo co będzie z oddziaływaniem symbolicznym i pragmatyką zmian, wreszcie, co z prawem i sprawiedliwością? Błędy są po to, by je naprawiać, pomylić się i poprawić, to nawet więcej niż od razu mieć rację.

JESZCZE NIE WSZYSTKO STRACONE, ALE NIE MA CO CZEKAĆ.
PPS:
1. załóżmy, że ktoś w MKiDN wymyślił, że nie można okazywać słabości i współobywateli pomylił z urzędnikami UE, to za chwilę będzie miał
a) odejścia aktorów (mają dokąd), b) brak nowych premier, czyli praktyczną realizację poprzedniego, nielubianego programu, c) słabą jakość tego, co ewentualnie powstanie, bo bez pozytywnej energii da się produkować akademie a nie dzieła sztuki, d) destrukcyjne podziały w zespole, e) odpływ publiczności (także przy urnie!), przed którą nie da się ukryć tego, co się dzieje…
2. jeśli będzie przedłużana opcja „dawania szansy Mikosowi” i czekania na realizacje (prze)kupione
a) w sezonie setnej rocznicy odzyskania niepodległości demokratycznie wybrana władza zafunduje sobie sama dający się nagłośnić medialnie skandale, bojkot i objawy niezadowolenia nie tylko po stronie opozycji, ale w większości środowiska, b) będzie musiała zadowalać się nikomu nieznanymi zamiast najmądrzejszymi i genialnymi rodakami ze świata, o pięknych i utalentowanych paniach nie wspomniawszy, c) wymuszone parę ewentualnych inscenizacji takich sobie tytułów, zamiast dwunastu premier w sezonie z najlepszej literatury.

  Apeluję do środowiska krakowskiego (np. konserwatystów z KKW o zrozumienie kogo wypromowali) o wytrwałość w demonstrowaniu oporu przeciwko niechcianym rozwiązaniom i otwartość na zmiany spoza własnego horyzontu; ministerstwo zrozumie: b ę d z i e  m ą d r z e j s z e  p o  s z k o d z i e !



Komentarze

  1. DOBRO I ZŁO
    Bóg umarł, Nietzsche umarł i ja sam też nie czuję się najlepiej.

    Woody Allen

    Można przyjąć, że zło realizuje się z braku dobra (Tomasz z Akwinu od św. Augustyna)… A w sztuce? Też!

    Dwudziestoletni m o n o p o l w teatrze „młodych zdolnych” (określenie zapośredniczone i przechodzone), czyli lewicowych, skutkuje pomieszaniem kryteriów i obniżeniem standardów.

    Z braku dobrego teatru pozostaje z ł y, czyli „nowoczesny”. Postmodernizm nie może tu być usprawiedliwieniem, bo rzecz dotyczy władzy i pieniędzy, czyli p r z y w i l e j ó w , w sumie przywiezionych tu swego czasu na sowieckich czołgach i nigdy nie potwierdzonych w uczciwych wyborach. Tak to przechodzi z „młodszego” na jeszcze mniej zdolnego – reżysera, dyrektora, zawsze spółdzielcę w TWA.

    Przecież gadanie o płynności kryteriów jest najzwyczajniejszym lekceważeniem sztuki teatru. W medycynie to specjalista odróżnia chorobę od normalności, a mnie w teatrze przekonują, że to kwestia gustu i Boga-jakości nie ma.

    A może pleciecie – „nowocześni” – obłudne głupstwa?

    Była kierowniczka literacka od Mieszkowskiego na przykład stwierdziła autorytatywnie (na „boskim” forum w Krakowie), że w nieszczęsnym konkursie na dyrektora Starego Teatru brało udział tylko dwóch „świetnych kandydatów”, bo „poziom merytoryczny Jana Klaty i Pawła Miśkiewicza był nieproporcjonalny do dorobku pozostałych kandydatów”, i nikt na to jak najbardziej proporcjonalnie (do swego interesu) nieświetne kłamstwo nie zareagował.

    A przecież to nie tylko nieprawda, ale właśnie aż przejaw zawłaszczania rynku, który powinien być wolny i poddany konkurencji. Monopole tak już zakorzeniły się z tyłu głowy, że za chwilę rozlegnie się: „wojna to pokój”, nieudolni – ponieważ dojeni i dojni przez towarzystwo literaturoznawczej Marzenki – to samo gęste… Otóż, nie.

    Tylko o d r ó ż n i a n i e dobrego od złego – zrobionego od spartaczonego (uczą tego w szkołach zawodowych) – profesjonalnego od upolitycznionego – p i ę k n a od demagogii ukróci to obłudne bicie piany interesów. I to po obu stronach sporu; bo stron ś w i a t a jest więcej!

    Podobnie zachowywali się jurorzy Konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej: dostali nieswoje pieniądze, to wydali, ale przed rozmową o kryteriach i nie zaniżaniu standardów uciekali – najczęściej w ogólniki o tym, że te kryteria są zmienne i nieprecyzyjne.

    Ciekawe, co by powiedzieli, gdyby to samo usłyszeli od lekarza pytając o grypę? Bo na przykład ministerialni wobec Starego Teatru kierowali się tylko polityką, czy wcześniejszymi ustaleniami, dowodu nie mam, ale, że nieznajomością prawa, to pewne i opisane.

    Tak to się plecie…

    PS: a jak się podzieli, to się dopiero porządzi…

    Czy ta nauczka ma szanse i tu i tam?

    OdpowiedzUsuń
  2. 27 października 2017 r.

    SĄD REJONOWY WARSZAWA ŚRÓDMIEŚCIE

    ZAŻALENIE na postanowienie o umorzeniu śledztwa
    o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 271 § 1 k.k.
    i Ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej...

    W aktach sprawy nie ma śladu, by asesor Daniel Więckowski przesłuchiwał członków Komisji ani by zapoznał się z moją ofertą złożoną w konkursie, co ma kluczowe znaczenie, nie ustosunkował się także do faktu zatajania informacji z domeny publicznej a mimo to, bez uzasadnienia, zawyrokował o braku znamion czynu zabronionego...

    Zeznanie Komar-Morawskiej charakteryzuje się nieudolną próbą unikania odpowiedzialności za przyznane jej kompetencje... Skład Komisji jest określony w Rozporządzeniu MK... Nie ma obowiązku składania wniosków o wyłączenie członka komisji przez kandydata – to jednoznacznie określony wymóg działania przewodniczącej! Program zgłoszony przez kandydata w konkursie jak najbardziej „zobowiązuje” wszystkie strony, choć stanowi o sytuacji hipotetycznej...
    Nie jest też prawdą stwierdzenie pani przewodniczącej, że „Zembrzuski został potraktowany w sposób ustalony dla wszystkich” (... byłem przesłuchiwany 20 minut przy monologach tylko trójki – z dziewięciorga – jurorów nieciekawych moich odpowiedzi).
    Nie jest też prawdą, że otrzymałem „odpowiedzi na wszystkie pytania”, przy czym stwierdzam b r a k w aktach mojego „uzupełnienia” z dn. 27 września 2017 z godz. 16:09... w sprawie zadawanych z domeny publicznej pytań Rzecznikowi MKiDN...
    Zarzut o utratę ekspektatywy jest zasadny wobec faktu nie przestrzegania prawa...

    To rodzi uzasadnione podejrzenie o stronniczość urzędnika państwowego...

    ... Przewodnicząca Komisji konkursowej... poświadczyła nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, tj. o czyn z art. 271 § 1 kodeksu karnego – poprzez podanie nieprawdy w ogłoszeniu BiP MKiDN: z dn. 09.05.2017 – zawiadomienie, moim zdaniem, nie zostało rozpatrzone z należną wadze sprawy i interesowi publicznemu starannością.
    (…)

    Komar-Morawska poprzez wyznaczenie do prac Komisji i decydowaniu o wyborze dyrektora instytucji... z ł a m a ł a
    Rozporządzenie Ministra Kultury z dnia 30.06.2004
    (...)

    Zatem po „ujawnieniu” (26 kwietnia 2017 po złożeniu ofert przez kandydatów w konkursie)... braku obiektywizmu i bezstronności” jurorów nie „wyłączyła członków komisji z jej składu – w ten sposób ewidentnie wpływając na wynik.

    ... jako przedstawiciel Organizatora dla teatru i organizująca konkurs miała pełną swobodę w doborze członków Komisji, bo Ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej predysponuje członków określonych organizacji i związków zawodowych t y l k o w wypadku teatrów samorządowych dając ministrowi całkowitą dowolność w doborze jurorów konkursu instytucji narodowej.
    Tak więc... ponosi pełną odpowiedzialność za oddanie decydowania o wyniku ETATOWYM PRACOWNIKOM NST w Krakowie, zatrudnionym i opłacanym przez jednego z kandydujących, urzędującego dyrektora Jana Klatę, oraz... wymienionemu w aplikacji programowej kandydata Jacka Zembrzuskiego jako reżyser i tłumacz zaproponowanego do realizacji repertuaru, więc – za potwierdzeniem – pozostawanie w niedozwolonym stosunku faktycznym.

    Tym samym nie przestrzegając ustawy o organizowaniu i rozporządzenia o przeprowadzaniu konkursów pozbawiła mnie szans w postępowaniu prowadzonym zgodnie z prawem.
    Wnoszę o uchylenie postanowienia Prokuratury.
    (...)

    Działanie sprawcy... spowodowało w odniesieniu do mnie także wymierne straty materialne..., co wespół z masowymi protestami środowiska przeciwko takiemu rozstrzygnięciu „konkursu”: demonstracje uliczne, petycje widzów, bojkot „gildii” reżyserów, listy protestacyjne do ministra, negatywne reakcje mediów, w moim przekonaniu świadczy o wysokiej szkodliwości społecznej czynu.

    Z tych względów nie mogę się zgodzić z określeniem: „braku znamion czynu zabronionego”...

    OdpowiedzUsuń
  3. STRAJK WŁOSKI
    Ceterum censeo PSEUDO „dobra zmiana” w NST delendam esse! ja

    Wiadomość o zgodzie MKiDN na mianowanie dyrektorem artystycznym Adama Polewki kończy etap negocjacji między nami artystami i obywatelami a władzą. Jest wojna! Trzeba iść na wojnę w obronie honoru, prawa i sztuki…

    Nie przyznanie się do błędu przez ministra po zawaleniu się programu Mikosa czyni z urzędniczego organizatora kogoś pozbawionego autorytetu i rozsądku, więc domaga się zmiany na lepsze – instytucji, osób, bądź ich durnej decyzji…

    Nie piszę tego przeciwko panu Polewce (trudno zachowywać minimum szacunku do Mikosa za wszystkie jego kłamstwa – choćby na mój temat), ale by wytknąć Wandzie Zwinogrodzkiej jej niemądre i nieszczere postępowanie: mianowania artystycznym dyrektorem w Ateneum zgłoszonego z teatru kandydata odmówiła, bo nie przeszedł pozytywnie weryfikacji komisyjnej w postępowaniu konkursowym. Czyli był precedens, ale tym razem nacisk polityczny (Mikos to wynik walk frakcyjnych w PiSie) musiał być tak wielki, że ministerstwo po raz kolejny – po rozporządzeniu o konkursach – nie przestrzega własnych ustaleń i obowiązującego prawa.

    Nie musi mnie interesować pieriepałka jakiegoś neo-Natolina z pseudo-Puławami w partii rządzącej tak fatalnie w kulturze... aksjologicznie bliscy władzy dziennikarze rżną głupa albo milczą i chodzą w zaparte, że w NST nastąpiła „dobra zmiana”. Gówno prawda: to było złamanie prawa w dziedzinie powołania komisji i zatajania dostępu do informacji publicznej (umawianie się z wybrańcem/wybrańcami wcześniej nie kwalifikuje się do penalizacji wg. kk, ale stanowi dowód amatorszczyzny tej ekipy, jej poczucia bezkarności i pogardy dla zasad demokratycznych).

    To najbardziej fatalne odstępstwo od wartości z jakimi ci ludzie zyskiwali nasze głosy w wyborach, zaprzeczenie etyczne ich własnego dorobku i prosta droga do katastrofy w zarządzanej dziedzinie.

    A twarz (nazwisko) ma się przecież tylko jedno…

    Oni – nie spodziewałem się, że tak prędko będę musiał o nich tak pisać, dlatego trzeba to robić po imieniu, o nieudacznikach, bez generalizowania – nie mogą wygrać tej wojny nie tylko dlatego, że nie mają racji, ale, że nie mają armat – mają tylko nasze pieniądze…

    Na „strajk włoski” nie ma ministerstwa, ani represji, to wypróbowana metoda. Witold Sadecki w Starym Teatrze nie tylko dopytywał „gdzie ja mam stanąć”, ale, gdy usłyszał, że z lewej, oznajmiał, że musi sprawdzić w regulaminie, czy mu wolno…

    To jest sposób: nie żadne „mordoklejstwo”, jak we Wrocku, bo tam odmawiano głosu inaczej myślącym i w gruncie rzeczy stosowano przemoc.

    Bierny opór jako obywatelskie nieposłuszeństwo zaboli każdego decydenta; należy tym sposobem doprowadzić do (auto?) dymisji Marka Mikosa.

    Mianowany nieuczciwie cywil w teatrze nie ma żadnych szans (!) ani sensownych pomysłów, ale szkoda czasu na dotowanie jego politykierskiej kariery. Komedia ludzka z Gieletą – jak to wzajemne insynuacje i kłamstwa się przyciągają (wart był Pac pałaca) – odbierają nadzieję na profesjonalizm ministerstwa.
    (...)

    Nie ma teatru bez aktorów. Nie będzie teatru bez dobrej energii.

    Problem polega na tym, że to może nie być oczywiste dla zasiadających w pałacyku przy Królewskim Przedmieściu, co martwi i …dopinguje do wytrwałego dochodzenia prawa i …sprawiedliwości!

    Punkt widzenia nie może zależeć od punktu siedzenia! (...)

    Mnie nie da się wykluczyć „hejtem” i piętnowaniem „szaleństwem” (zważywszy, że o ustawce w tym pseudo-konkursie publicznie mówili już i Miśkiewicz i Klata, zaczyna się robić epidemia); postępowanie zostało wszczęte i moim moralnym obowiązkiem jest doprowadzić do procesu karnego w razie dalszego utrzymywania Mikosa rozwalającego Teatr i niszczącego standardy.

    Trudno nawoływać środowisko do solidarności, bo zbyt wiele tu różnych interesów, ale prawo musi być równe dla wszystkich.

    Doprowadzę tę sprawę do szczęśliwego końca, i to będzie precedens – nauczka na przyszłość. Kiedyś już dawałem słowo HONORU.

    PS: tym razem to nie ulica i zagranica, ale sami sobie gotują swój los!


    OdpowiedzUsuń
  4. Maciej Stroiński: Wyciągnąłem z lodówki starą mozzarellę. Nabrzmiały woreczek z treścią stałą w płynie. Nakłułem widelcem i pierdnęło na śmierdząco.

    Ostatnio w teatrze czuję się podobnie jak z tym serem po terminie: że tylko dotknę i zaraz mi tryśnie w dowolnym kierunku. Zwłaszcza w Starym Teatrze sytuacja jest napięta, wielka siekiera wisi w powietrzu jak poluzowany sztankiet, i teraz pytanie, kiedy i na kogo zleci. Komu bryźnie między oczy.

    Z obecnym dyrektorem jest jak z karaluchami u Joanny Chmielewskiej: jeśli nie da się wytępić, to trzeba polubić. Żałoby po Starym mam serdecznie potąd, władza nie jest głupia, kiedy liczy na zmęczenie nawet najwytrwalszych. Chciałbym już tylko, żeby do pracy wrócili dobrzy reżyserzy, i może Rada Artystyczna Starego Teatru też by tego chciała. Ale nie wiem, co oni ugrają artystami typu Paulina Kondrak.

    O Masarze, drugiej premierze za Marka Mikosa, można powiedzieć, że jest mniejszą żenadą od Domu Bernardy A. Tendencja zwyżkowa. „Dobre” tego przedstawienia leży po stronie tekstu, gdzie napięcie występuje w pozytywnym sensie. Lecz scena nie kłamie, nawet boski zespół w boskim scenariuszu nijak nie ukryje, co się dzieje z duchem miejsca. Taka już natura medium, że w teatrze się udaje i, chcąc nie chcąc, mówi prawdę. Bryzga ze sceny taką rozpaczą, że mnie w środku rozbolało.

    (Tylko jeden moment był, chyba niechcąco, śmieszny: gdy postaci stają nad kratką w podłodze, z której bucha w górę dymem. Jakby reinterpretacja słynnej sceny z Marilyn – że sukienkę jej podwiało od tak zwanych gazów).

    Ciężko mi ocenić to przedstawienie, bo ciężko się przebić przez tę „czwartą ścianę” bólu. Jak również ciężko się odnieść, jeżeli się dobrze czegoś nie widziało. Spektakl jest niedoświetlony i słabo go widać na tej dużej scenie. A już absolutnym hitem jest reflektor w twarz widowni. Takie radzieckie ustawienie światła jak na przesłuchaniu. Scenografowi przydałby się pierwszy odcinek serialu Artyści, gdzie reżyser starej daty eksplikuje plan minimum: „Widać? Słychać? No, to najważniejsze. To są rzeczy naprawdę ważne i wcale nie tak częste, ginące już, za przeproszeniem”.

    Spektakl jest niefajny, ale bardzo fajnie, że w ogóle powstał. Bo dzięki temu, że aktorzy grają, że nie robią jatki typu wrocławskiego, Stary ma szansę nie zesrać się na rzadko, nie paść ofiarą swojej dyrekcji, swojej sytuacji. Implodować jest najprościej i wszystko popieprzyć – a dobrego aktora się poznaje w biedzie. Właśnie im, nie reżyserom, poświęciłem swoje Lowe, którego druga połowa za jakiś czas ruszy na łamach „Przekroju” (będzie Lowe: Pusia, Lowe: Jaśmina i Lowe: Gałkowska, między innymi). Może artyści tego teatru, siłą Rady Artystycznej, awansują na sociétaires, ludzi mocno decyzyjnych, i jeszcze im wszyscy podziękujemy.

    26.02.2018

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor