Przejdź do głównej zawartości

The Killing of a Sacred Deer

Jeżeli w dzisiejszym kinie powstają takie filmy, to ja przepraszam, wypisuję się z nędzy bieżącego teatru.

Mimo, że akcja dzieje się współcześnie w Ameryce – jesteśmy w samym środku rozwijającej się tragedii antycznej.
Nie jestem pewien, co znaczy tu tytułowy „jeleń”? Czyżby: „…idący skacząc po górach”, ale to tradycja chrześcijańska z upostaciowieniem Chrystusa – prędzej grecki Akteon… W każdym razie szesnastoletni chłopak, któremu bohater filmu, znany chirurg, na skutek „błędu w sztuce”, lub raczej picia alkoholu przed operacją, wyprawia rodzonego ojca na drugą stronę. Tamten przychodzi jutro… Właśnie, by przypomnieć o przeszłości i sugerować odkupienie.
Chciałoby się napisać, że potem mamy tragedię zemsty, wszak reżyser jest Grekiem, ale to nie jest takie proste. Rzecz jest o s u m i e n i u .
Związek dorosłego mężczyzny z dorastającym chłopakiem przypomina relację ojcowską do momentu „rozpoznania” i rzucenia klątwy na dom (Atrydów) arystokratów w medycynie.
Fatum domaga się krwi, w której robi lekarz, specjalista od serca, ale zadośćuczynienie nie jest do zatrzymania nawet przez najnowocześniejszą medycynę. Mit zapisany w genach (?) musi się spełnić mimo rozwoju techniki i niewiary w istnienie czegoś, czego nie widać w tomografie. A może właśnie dlatego?
Współczesny Agamemnon dla utrzymania swych zdobyczy (i nowych zawodowych podbojów?) musi poświęcić dziecko. Wybór jest tragiczny, bo każde rozwiązanie jest złe (przypomniałem sobie, że Camus kazał wybierać bez względu na jakość / kierunek wyboru – złem było u egzystencjalistów zaniechanie wyboru). Trzeba widzieć Syzyfa szczęśliwym – po zrozumieniu swego absurdalnego przeznaczenia… To jest etyka heroiczna, na czas próby.
Ten film potwierdza prawdę, że najciekawsze są stare historie opowiadane w nowych dekoracjach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...