Przejdź do głównej zawartości

Horubała, Horubała

Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha... innemu dar języków i wreszcie innemu dar tłumaczenia języków.
(1 Kor, 8-10)
Andrzej Horubała leży u mnie obok Gombrowicza, choć nie mogę napisać, że tak, jak o tamtym, mam i wiem o nim wszystko.
W każdym razie przeczytawszy we wstępie, że  recenzje są lepiej napisane od dzieł, które recenzuje, sygnalizuję ochotę (jak kiedyś Ryszard Krynicki - poprawiać) biegać po księgarniach i wykreślać swoje nazwisko.
"BYLIŚMY TACY ZAKOCHANI" Autor zawdzięcza, w tytule, poniekąd mnie, ale ja zawdzięczam jemu dużo, dużo więcej: nieustającą satysfakcję intelektualną wynikłą z lektury fantastycznie oczytanego erudyty, z którym nie można się nie zgodzić - tak to jest umotywowane.
Jednak z przekory zacznę od, cytuję, nie ma zgody - na... Klatę. Coś zmyślam, bo Pan Andrzej wytyka mu bezlitośnie (o Conradzie: "na scenie Teatru Starego nie zobaczyłem niczego ciekawego", po paru stronach "apetytu" i nie wspominaniu reżysera), ale wyczuwam w tym - a może nawet usłyszałem - zawiedzione nadzieje (?)
Panie Andrzeju, on rzesz "krowa" i z tym różańcem wszystkich was konserwatystów nabrał i ponaciągał... Moim prywatnym zdaniem, na skutek swojej przerwy w zawodowym życiorysie, która mu wypadła na samym początku i trwała długich (dla niego) pięć lat, w czasie których tak zgłodniał ambicjonalnie, że postanowił, a): nigdy więcej tak, b): zawsze tak, by nigdy więcej takich przerw. Czyli, przodem do przodu bez oglądania się na imponderabilia: ani w sensie formy, ani inteligentnej treści - sama pazerność; najpierw przód a dopiero za nim Klata. Nie aż tak, jak u budzącej Pańską pogłębioną refleksję, ADU - Ady Karczmarczyk, lecz z gustem na bakier. Coś może jak u Tokarczuk: naiwne to to, puste, pretensjonalne. Co nie zmienia mojego zdania, że tę przerwaną dyrekcję (przecież skończoną kontraktowo) ministerstwo zaaranżowało w bardzo kiepskim stylu, ale i tak wyszło na Janka - męczennictwo, a nie jakieś zmiany charakteru i postępowania.
Uprawiam tu jakiś nienaukowy personalizm, ale uważam, że w teatrze Jana Klaty wszystko zaczyna się i kończy na Klacie - stąd się tak nie lubili - on jest nielubiany - przez Lupę. Przewaga jego nad treścią. Mnie taki teatr odrzuca! Praktycznie, bez wyjątku - na "Transferze" się wzruszyłem, ale to Pan mi wytłumaczył na piśmie istotę manipulacji. "Fizdejka" i "Danton", to nie była krytyka, lecz szyderstwo i prymitywny populizm dla mas zaśmiewających się z władzy (Europy), ale jednocześnie konformistycznie podskakujących w rytm przez nią artykułowanych dyrektyw. Klata wszystko kalkuluje, w życiu i na scenie. Nie ma w tym błysku, spontaniczności, tylko lista przebojów. Umie się podobać... Nie podchodzą mnie takie numery.
Wolę Horubałę. Nie znam jego powieści, ale w krytyce to jest poziom najwyższy, taki, który nazywa moje mniemania, tylko lepiej i więcej...
Zachwyt... To słowo puentuje u niego opis zideologizowanych i pseudointelektualnych gier, akurat w środowisku warszawskich feministek i, coś wiedząc o tym, nie potrafiłbym tak trafić do sedna.
Z tego wynika, że Autor jest inteligentny i oczytany. Ba, ale jak tego używa? Otóż, zawsze dla prawdy, nigdy dla efektu.
Z Horubałą należy się zgadzać (jest dozwolone, żeby nie, ale po co), że tak powiem, aksjologicznie, ponieważ ta literatura to jest obraz świata, uczciwie sformułowany światopogląd, a nie zbiór opinii, czy załatwianych interesów.
Dlatego mniej ważne czy chwali, czy gani, ale dlaczego tak pisze. Pisz tak, bym wiedział, czy pisze blondyn czy brunet - to Gombrowicz; w tym miejscu proszę, by sobie znajomi nie dworowali, że przecież łysy. Wysokie czoło, wysokie wymagania, wysoki styl.
"Niesamowita historia"... Ironię łączy z autoironią i to go chroni nie tylko przed striptizem - światopoglądowo obnaża się chętnie i z przekonaniem - lecz pouczaniem i prorokowaniem (co recenzent na rynku, to instruuje mnie, jak rzecze by się miała, gdyby...); broni godności.
W ogóle oni wszyscy szlachetni, tylko szkoda, że niewiele potrafią... Ano, właśnie.
"Zawstydza": nie rozmywa podziału na dobro i zło.
... świat cały w tych czasach ostatnich staje się coraz bardziej banalny w swej niemoralności i nam, zgredom, widzącym żałosną przewidywalność konsekwencji pewnych wyborów i czynów, trudno ze współczuciem pochylać się nad ludźmi, którzy sterowani nowoczesnością zachowują się niczym psy Pawłowa. Ja to wszystko rozumiem i się zgadzam, więc... to o Zanussim, a mnie się marzy poczytać o kolegach z ministerstwa kultury przy okazji błędów z wyborem dyrektora dla narodowej sceny krakowskiej.
Bo przecież ja też chciałbym, wiadomo, chciałbym wierzyć, uwierzyć, gdyby nie jeden drobny fakt, że  tam byłem, „konkursową" komedię brałem i skutki przewidziałem. Tu by trzeba pióra Andrzeja Horubały (czepię się, bo w pisaniu o "Obcym ciele" posługuje się sztancą: "(scena) pozostawia widza dziwnie obojętnym", a przecież akurat o tym wiedzieć nic nie może). Ale zaraz dodaje, że "trzeba iść wbrew powszechnej opinii" i znowu go lubię. Jest moim - jak pisze o kimś innym: wzorcowym myślicielem konserwatywnym.
"Ależ Bóg, Bóg istnieje... A tak - Bug istnieje i wpada do Wisły" - za Gombrowiczem, ale przeciw (sucharowemu) sensowi dowcipu on mówi "tak". I to jego "tak - tak, nie - nie" przywraca równowagę w rozchwianym świecie neofitów post-nowoczesności. Choć i dla nowomodnych znajduje trafne określenia, jak kapitalne przeszarżowanie o Pawle Markowskim.
Nie stroni od przekroczeń i znajomości popkultury, jak w szkicu o wspomnianej ADU: Idź za światłem i nie pierdol... Czyżby credo - powiedzmy w odwrotnej kolejności? Czyli, drażni, niepokoi, nie żenuje i zmusza do przemyśleń. Sam to definiuje tak: "ja chcę wyostrzać różnice, chcę definiować siebie poprzez sprzeciw, chcę ostrzegać przed rozmywaniem depozytu wiary, przed zapominaniem o wielkości naszej tradycji". Brawo. I jeszcze o uprawianiu literatury nie jako "perleniu kolejnych olśniewających rzekomo skojarzeń, mnożeniu słów ponad wytrzymałość, popisywaniu się metaforami i skojarzeniami zupełnie zbędnymi...". O kurtka na wacie, szczęście, bo o sobie czytam tylko żem: "niespokojny, histeryczny i brutalny" - i to przecież nie o (o)sobie, tylko o dziele. A przecież Horubała we wstępie: "ja rzeczywiście piszę te moje tak zwane recenzje - zamiast powieści; umieszczam przecież w tych tekstach dużo z siebie, staram się pisać emocjami, eksponować swe przekonania, dzielić gniewem, furią, a czasem zachwytem i euforią".
Nie pytając o zgodę, podpisuję się obiema rękami i wiem, za co cenię Andrzeja Horubałę.
Uwodzony przez dewiantów imaginacji nie pada ofiarą postępu ani tych nieszczęsnych feministek. Czyli, jest tolerancyjny, ale z umiarem, bez przesady. Zdroworozsądkowe zasady wynagradzają mu opowiadanie się przez kogoś po lewej stronie? Popaprana modernizacja, destrukcja rodziny i narodu na pewno nie! Gdy postmodernizm nazwie bzdurą i intelektualnym półproduktem, to mnie od razu lepiej na umyśle, bo czasami marudzę, że jestem w tym samym, przedostatni.
Potrafi opisać rojenia współczesnych hedonistów i zauważyć, że tylko pozornie mocują się z rzeczywistością, czyli wyłowić z literatury zakłamanie wpływające na nasze zachowanie. Trzyma rękę na pulsie zawirusowanych ideologów.
Ma alergię na punkcie dyskursu emancypacyjnego zamiast, by jedni drugich ciężary nosili. Wie, że dziś „trzeba tropić nazistów, antysemitów i homofobów, piętnować ciemne społeczeństwo uparcie broniące się przed modernizacją” - i robi swoje: trzyma się zdrowego rozsądku i nazywania rzeczy po imieniu.
Zna się na wszystkim - to nie ironia - od popu do offu, poprzez poezję, film, telewizję i fantastyczne oczytanie w literaturze współczesnej.
Obcując z Panem Andrzejem zastanawiam się czy nie powinienem popaść w kompleksy? Ileż on czyta? I jak mu się chce: taki Miłoszewski, na przykład. Bo ja już dawno wyłączyłem telewizor.
Może warto oddać się Horubale - zawierzyć, czytać zamiast, Masłowskiej na przykład?
Tego - jak mniemam - by nie chciał, bo gloryfikuje własne ścieżki, lubi szczerość, ale nie lubi kłamstwa i rękopisów znalezionych w bucie…
A gdy śpiewa - w zachwyceniu („Wycinką”) - o przekazie „subtelnym ale totalnym”, żonglowaniu nastrojami „od groteski i szyderstwa do liryzmu i sentymentalizmu”, „od brutalności do współczucia i pochylania się nad naszymi niespełnieniami”, to widzę, że się zna i potrafi przekonać; czy dam się namówić na ponowną lekturę Bernharda, któremu - za Dorstem - przykleiłem gębę „złego człowieka”, co mi na percepcję (nie mówię o scenicznych obrazach Krystiana) rzutuje i odstręcza? Horubała jest - bywa - „oszołomiony magią teatru"… Też chcę.
Cytuję: „ W warstwie programowej Słobodzianek ma 100 proc. racji - Warszawie przydałaby się scena robiąca teatr solidny, oparty na szacunku do literatury, stawiający na rzemiosło, teatr środka, który nie epatowałby ekstremizmami, barbarzyństwem, wrzaskiem i społecznym radykalizmem. Teatr, który byłby miejscem debaty…” - tyle, że Słobodzian jest zarozumiałym kabotynem („szalbierzem”) rozmieniającym na własne ambicje i lęk przed osobowościami w sztuce wszystko, co mogłoby mieć głębszy sens i stawiało najważniejsze pytania.
Plwajmy na to, bo w kolejce czeka Zadara fałszujący „Dziady”, nierozumiejący Mickiewicza i komediancko odnoszący się do tragedii smoleńskiej.
Horubała jest przy tym, daje świadectwo i nie odpuszcza.
Bo groteska częściowo zwalnia z pytania o prawdę…
Otóż to - nie Andrzeja H.

PS
Chciałoby się cytować bez końca, lecz nie zastąpi to lektury tomu kapitalnej publicystyki przemyślanie skomponowanej od postawy do postawy: ode mnie (Ewy Wójciak) poprzez crescendo do „samotnego wojownika”, Pawła Paliwody. Dzięki

Komentarze

  1. Koleżanka
    Horubała o Tobie, że jesteś brutalny i "niezbywalnym elementem życia artystycznego stolicy" a, że się znasz i masz... coś do powiedzenia?
    Za to Kołopotowski o nim:
    https://tygodnik.tvp.pl/35846814/co-sie-stalo-z-horubala

    OdpowiedzUsuń
  2. i jeszcze ten cyngiel Bończa-Szabłowski - sędzia we własnej sprawie. Pan Andrzej w stół uderza, ratlerek odszczekuje

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor