Sobie i wszystkim (moim czytelnikom) życzy się w r a ż e ń - z życia i z lektur, bo tylko intensywne przeżywanie bytu daje napęd i smak naszemu istnieniu.
Jedno drugiemu nie przeczy, tylko się uzupełnia. Pamiętam, w czasach licealnych - chodziłem do Reya - przechadzałem się po Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu z książką przed oczami, by kończyć lekturę w Ogrodzie Saskim. Czy to był tylko "szpan" - sposób na laski - czy jednak fascynacja, której nie dawało się odłożyć na później, np. Iberoamerykanami, nie mnie oceniać.
Książka jako najlepszy przyjaciel i klucz do sekretów zostało mi do dzisiaj. Bo? Bo świat między stronicami jest c i e k a w s z y od widzianego, poza tym książkę zawsze można zamknąć i odłożyć, czego z życiem się nie da.
Odskocznia ku fikcji często nas chroni przed głupstwem codziennym, nie przez dydaktyzm, lecz wypełnienie czasu, który w ten sposób nie tracimy na karierę, zbędne związki i zarabianie pieniążka.
Poza tym czynności abstrakcyjne rozwijają głębiej od praktycznych, bo myśliciel przydaje się społeczności więcej niż budowniczy.
Oczywiście, podkreślam, jedno drugiego nie wyklucza, a nawet powinno prowadzić od czytelnictwa do sprawności w wielu dziedzinach.
Dlatego: do... papierowego świata zachęcam nie tylko raz w roku; ale przy dobrym oświetleniu, co nie powoduje przedwczesnych okularów - jak mnie się przytrafiło już w szkolnych czasach. Książko, ach książko - ty bądź - oto jest odpowiedź na "książęce" (z Elsynoru) odwieczne pytanie.
też tak mam, zatem pozdrawiam
OdpowiedzUsuń