Tym razem noblistę, Laszlo Krasznarkai "A świat trwa"; w sprawie outsiderów, a to/tych lubię. Wszystko dobrze, ale dlaczego bez kropek?
Przez kilkadziesiąt stron ani przecinka - co to za ekstrawagancja? Owszem, na scenę to się nadaje, bo obowiązuje tzw. "kropka logiczna", która niekoniecznie wynika z gramatyki, raczej z rytmu i myśli, którą chce się zaakcentować, ale tutaj, strona po stronie - nie rozumiem...
Takie kadencje, moim zdaniem, odwracają uwagę od sensu na rzecz formy, czyli, jakby nie było socrealizm. Oczom nie wierzę, przecież w Sztokholmie - u nas w wydawnictwie "Czarne" - nie powinni się dawać nabierać.
Czy to nie jest czasem szukanie oryginalności za wszelką cenę? Wszystko już było, zatem by się sprzedało wymyśla się takie sztuczki, zamiast oryginalnej historii i pracy nad językiem.
"Było nie było, buch w głupie ryło" - nie przystoi laureatowi, chyba... Chyba, że już tak zgnuśnieliśmy, że nas porusza już tylko coś czego nie było bez względu na treść tego czegoś.
To by mówiło więcej o nas, czytelnikach, zamiast o literaturze chcącej nauczać, lub opisywać kawałek świata. Sam się łapię na tym, że książka służy mi do odwrócenia uwagi od tzw. rzeczywistości, czyli problemów zza okna. I rzecz nie w pouczaniu, ale "dawaniu napędu" w pokonywanie codziennych kłopotów.
Jednak opowiedziana historia ma swe "waloria" i nie wyrzucałbym jej do kosza, mimo, że niemodna. Przecież ciągle chcemy się dowiedzieć co to za Julia i czy Capuletti pastwią na swoim.
Dla tego - powtarzam za Gombrowiczem - piszcie tak, bym wiedział "czy napisał blondyn, czy brunet". Bez tego lektura to tylko zwykła makulatura i strata naszej energii.
Komentarze
Prześlij komentarz