... to był dla mojego pokolenia autor kultowy ze względu na "Mechaniczną pomarańczę" - bardziej film niż książkę - o konsekwencjach dla indywidualnej wolności zaprogramowanego kolektywizmu, który kojarzył się nam w PRL z rodzimym socjalizmem. Ciekawi mnie - bo jeszcze nie przystąpiłem do lektury - jak brzmi po latach opis doświadczenia, które samemu się - zachowując wszystkie proporcje - przeżyło, z perspektywy historycznej, czy to już tylko karykaturalny obrazek? Inaczej mówiąc, na ile zepsute ziarno zakiełkowało w umyśle.
Czy życie przez ileś tam lat w systemie odmóżdżającym ma wpływ... Czy da się "suchą nogą" oczyścić z rzeczywistości fikcyjnej?
Bo przyglądając się naszym współczesnym politykom - tym dzisiaj na trybunach i tamtym przegranym (którym kibicowałem, wstrzymując się podczas wyborów) mniemam, że różnice są minimalne; władza degeneruje bez względu na światopogląd!
To już u Platona przeanalizowane, ale nauka "poszła w las", i ciągle potykamy się na własnych błędach.
A jak to jest w dzisiejszym teatrze? Czy ktokolwiek uprawia "teatr polityczny" - i co by to miało znaczyć? Pytam jako kibic ówczesnych "Ósemek", które zresztą sprzeniewierzyły się swemu pierwotnemu przesłaniu (napisałem o tym książkę!)
Czesław Miłosz znał odpowiedź na to pytanie i zawarł ją w "Zniewolonym umyśle"... Trzeba by wrócić do tej lektury, bo śladów gangreny (zatrucia) nie brakuje.
Dziś raczej - piszę o sztuce - grają w jednej orkiestrze i raczej nie słyszę głosów indywidualnych. Czyżbyśmy dali się kupić, bo bez grantów kurtyna nie podnosi się w górę, czyli raczej... spada ze wstydu.
PS. Powyższe jest napisane przez jurora i uczestnika tamtego teatru, bo dzisiaj emeryta i niekoniecznie widza - wolę czytać. Co się poleca!
Komentarze
Prześlij komentarz