Moje roztargnienie, lub nieumiejętność opanowania "kompa" spowodowała / uchroniła mnie przed partycypacją w nasiadówce jak z filmu "Absolwent". Pamiętacie? Tam młody miał przygody ze starszym pokoleniem.
Ja byłem najstarszy na inauguracyjnym roku WoT-u Koeniga, zatem porównanie jest wygórowane, ale okoliczności takich z(a)jazdów bywają podobne. Czas płynie nieubłaganie i to co było kiedyś w Kolegach i Koleżankach pociągające dziś może odstręczać. Zatem spotykać się, czy nie spotykać, oto jest pytanie.
Studiowałem w sumie na trzech wydziałach dwóch uczelni i druchów ze studiów mam na pęczki, ale, abym utrzymywał kontakty - to za nic.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, lub intelektualnej potrzebie - w naszym pokoleniu niestety podzielonym przez PO-lityczne przynależności. Pamiętam, np. taki Marek Chimiak... E tam, nie będę się zżymać. To nie my - nasze pokolenie - ufundowało Polskę nie dla wszystkich jednaką. I nie myśle o dochodach, tylko raczej "chodach" w partyjnych szeregach.
Tego nie sprawdziłem, więc nie wiem, ale wszędzie indziej, nawet w rodzinach, dzisiejsza POlityka czyni szkody nieodwracalne. Daj Boże abym się mylił.
Czy zatem studiowanie na tym samym wydziale predestynuje...? Moim zdaniem, wcale!
Wspólnota duchowa to coś więcej niż wspólne - zadane - lektury i doświadczenia na przykład miłosne. Jeśli nie kryje się za tym aksjologia - poczucie wartości - to takie "wspólne" jest jak pięść do nosa.
Historia ojczyzny naucza, że niestety polityka wyrządza więcej szkód w koleżeństwie niż najgorsza zaraza. Ale, może w tym rzecz, że prawdziwe przyjaźnie muszą mieć korzenie głębsze niż kolokwia u Koeniga i Morawińskiej (czy już pisałem, że na pierwszych zajęciach wpuściła nas w przechwalanie się, gdzie kto bywał i jakie to muzea zwiedzał, a ja - bez paszportu za przyjaźnienie się z "Ósemkami" - podszedłem do katedry i rozkładając dowód osobisty - rzekłem: a ja mam 25 lat (byłem najstarszy wśród olimpijczyków), więc się tym chwaliłem.
Nie śledzę karier Kolegów, ale ani rewolucyjnych książek, ani przedstawień nie dostrzegam (w politycznym znoju także, tylko Zorbas przez moment, a i to blaskiem odbitym).
Moja własna filozofia dyktuje raczej pytania, jak ci się wiedzie, czy jesteś szczęśliwy? Lecz może to teksty dopiero do wygłaszania "na bani", zatem nie przystoi ich ględzić na poważnie i jubileuszowo.
Kolejnego "jubileja" pewnie nie dotrzymam, dlatego wszystkich zainteresowanych pozdrawiam. Trzymajcie się i niech Wam s u m i e n i e wynagrodzi w nieustępliwości bycia uczciwymi ludźmi. Voila
Takie czasy, że człowiek człowiekowi wilkiem. Ale to minie, gdy polityka się ustabilizuje, a prawdziwa przyjaźń przetrwa. Czego sobie i Tobie życzę.
OdpowiedzUsuńtego wszystkim nam życzę (jeśli się różnić, to ładnie) nie tylko od święta
Usuń