Od razu wyjaśnię, że zgodnie z wielokrotnie potwierdzoną praktyką uważam, że demokratyczne wybory przegrywa się nie z powodu jakichś szczególnych walorów przeciwnika, ale poprzez własne błędy, kunktatorstwo i nie dającą się ukryć pazerność. To jest właśnie ten moment w dziejach naszej skołatanej Ojczyzny, gdy obóz "patriotyczny" funduje sobie - na własne życzenie (!) - Tuska.
Przyglądam się temu, co się wyrabia po teatrach (ja wiem, że to kompletny margines życia społecznego, ale jednak zahaczający o propagandę, więc może mieć wpływ na kształtowanie postaw) i stwierdzam: dzisiejszą g ł u p o t ą i krótkowzrocznością obozu rządzącego pasie się totalna opozycja, która powycina was - spoconych w pogoni za mamoną - przydupasów obecnego, a przecież tylko chwilowego, kierownictwa...
Takiego np. Wincha (Antoniego), gloryfikatora anty-antropocentryzmu, czyli marksistowskiej odmiany przebudowywania hierarchii stworzenia na rzecz "równości", zatem, jeśli nie ruchawki już teraz, to fundowania zborsuczenia, w którym kolejne grupy ("klasy społeczne") w imię zaśmiardłego mięsa (trzeba pamiętać to, co oni wypierają nie tylko z powonienia - że Lenin śmierdzi) i rzekomego równouprawnienia, pójdą po władzę po trupach.
Właśnie rzucono towarzysza na placówkę łódzką (zdobytą wcześniej przez polityczny układ): będzie wskrzeszał ziemię obiecaną inaczej (z jaką niekłamaną satysfakcją posłużył się służalec służbowym mailem, by spuścić na drzewo propozycję wystawienia w Jaraczu "Biesów"; niucha kreatura, że to o nim!). Wespół z redaktorem Kop(y)cińskim, majstrem od równania krytyki z błotem kumoterstwa, już nam zaprowadzą "jutrzenkę swobody" w pochodzie przez instytucje, który dziś jest odwróceniem Gramsciego: zawłaszczaniem przez rzekomą prawicę - w istocie nie zdekomunizowaną (sic!) socjalistyczną populistyczność - wszystkiego, co da się wydoić w kulturze, generalnie oddanej odgórnie opozycji totalnej.
Zmierzam do stwierdzenia, że ta udająca - dla rządowego wsparcia i zmonetyzowania - prawicowość krytyki jest gówno warta, bo nie zasadza się na wartościach, ale przepychaniu się w kolejce do dziobania (spostrzeżenie M. Wojtyszki).
Ani teatru, ani krytyki aksjologicznie konserwatywnej u nas nie ma (wyjątki tylko potwierdzają regułę), bo to się najzwyczajniej nie opłaca.
Taka np. Hernik-Spalińska manipulowała przy wynikach ustawionego postępowania dla obsadzenia dyrektora Instytutu Teatralnego, za co została wynagrodzona finansowym wsparciem ministerstwa przy internetowej witrynce recenzenckiej pod tytułem: "Teatrologia".
No i dobra, każdy szarpie ten publiczny "postaw sukna" jak może i ma dojście - zapominając o etosie naukowca - ale w tym przypadku objawia się niejaka schizofrenia, gdy Jagódka oprotestowuje decyzję zawieszającą ustawkę Strzępki z bolszewickim zamiarem przywrócenia w Pałacu jego prawdziwego imienia, nie dla przestrzegania prawa przez wojewodę, tylko feminonazistowskiego kolektywnego kumoterstwa.
Chciałoby się rzec: wart Pac pałaca, i nie żadna konkursowa wolna konkurencja, ale nędzna polityczna przepychanka ("mamy to") decyduje o apanażach i t r e ś c i a c h, które daje się do kupienia i wierzenia po naszych teatralnych przybytkach.
Prawackie kompleksy wzięły przykład z lewackiego kłamstwa i korzystając z koniunktury nabywają sadła.
Jedni drugich warci - jak lustrzane odbicia.
Dziwi kogoś, że za chwilę Strzępka z Demirskim zaorają Teatr Dramatyczny na świetlicę Krytyki Politycznej? Mnie tylko to, kto za to płaci... Tak, tak, podobno prawicowe ministerstwo...
Ale w ramach podziału łupów - Spalińska o tym nie pisuje, choć piórem R. Węgrzyniaka woła o "dyskusję" - Bukowski, zdolny inaczej, zastępuje pod Wawelem innego nieudacznika ministerialnego, który oddał NST opozycyjnym aktorusom. Przejęcie Lublina przez Klijnstrę, za to, że mu "wybili" u Warlika nikogo już nie dziwi. Smolis (M), plotkarz, a jakże, także się pożywi na przy-rządowej posadce, a Jakubowski - dramaturżczyk z Bernhharda złorzeczy tym, którzy protestują w sprawie rzucania na posady Wincha.
I tak to się plecie: od demagogii do korupcji przy otwartej kurtynie. Czemu to o tym nie chcecie pisać panowie i panie?
PS:
Kalina Zalewska, kiedyś redaktorka rządowego "Teatra", dziś publikuje w ministerialnym e-teatrze panegiryk o Strzępce z Demirskim, gdzie pod pozorem obiektywizmu w opisie spektakli nie komentuje ich znaczenia: wszystkie te: "jebać rząd", i "Lewy, lewy sierpowy lewy. Prawego nie używam, bo się brzydko nazywa. Czołem to my, skład Czerwonych Świń. Chodźcie na Wiejską robić przemoc obywatelską, chodźcie na Wiejską, chodźcie robić dym".
Komentarze
Prześlij komentarz