Jarzyny i Strzępki w opozycyjnej stolicy...
To dowody jak p r y m i t y w n e i bardziej polityczne niż artystyczne były onegdaj tamte przewroty nadmuchane przez G. W. - z towarzyszem Romkiem Pawłowskim, który dziś kończy nie jak mężczyzna, i Gruszczyńskim Piotrem głoszącym rzekomo jeszcze młodszych i jeszcze, w istocie "ojcobójców", wywracających hierarchię po swoje pieniądze i zaszczyty.
Należy w tym miejscu przypomnieć dla przestrogi, że zbolszewizowane chamstwo Strzępki z Demirskim finansował obficie nasz premier, Gliński, który jako minister kultury sprokurował ustawkę w Starym Teatrze owocującą nie tylko nieudacznikiem, Mikosem Markiem, ale przede wszystkim oddaniem całej władzy gildii aktorskiej z zaprzyjaźnionymi lewicowymi reżyserami, wśród których rej wodziła Monia Strzępka - "bojkotująca" narodowy teatr werbalnie, ale faktycznie zdobywająca tam siłę przebicia, ostrogi i portfel...
Czy wśród decydentów i fundatorów tamtego grzechu założycielskiego nie zasiadał Jakub M. zawierzający ministerialnemu krętactwu skutkującemu katastrofą?
Sameście chciały Grzegorze Dyndały!
Nauka, nienowa, z tego taka, że powisanie u klamki jakiejkolwiek władzy wpływa destrukcyjnie na gust i możliwość uprawiania wolnej sztuki. I w końcu zawsze się obróci przeciw durnej władzuchnie. Czas na rachunek sumienia w krytykanckim sorcie.
Komentarze
Prześlij komentarz