Przejdź do głównej zawartości

NOWY POLSKI FILM

... "w reżimie sanitarnym", pierwszy raz po paru miesiącach zakazów Szumowskiego oglądałem... Nie to co teatr, gdzie wszyscy się wszystkich boją, tu, w ciemnej sali psychopaci z ministerstwa mogą mi skoczyć.


Film się reklamuje jako o Polsce w przyszłości. Łatwych analogii nie szukałbym tam, gdzie niektórym samo się prosi...
Charakterystyczne, że bohaterkami wplecionymi w historię honorowej zemsty, czyli wendetty są tu kobiety!
Feminonazistki, jak sądzę, zakrzykną o emancypacji i braniu spraw w swoje ręce, ale ludzie normalni dostrzegą raczej, zgodną z rzeczywistością, nadreprezentację kobiet wprzęgniętych w obowiązek "samorealizacji", przekraczania norm i postępowania wet za wet. Prawda, że ufundowanym przez mężczyzn.
Honor, którym się tu szafuje jest oczywiście parodią wartości, do których się odwołuje, ponieważ nie stoi za nim żadna aksjologia.
Mimo, że reżyser próbuje odwoływać się do magicznych rytuałów, moralność postaci jest prosta jak budowa cepa.

Oglądany w przeddzień wyborów w podzielonym kraju film mógłby wpisywać się aluzyjnie w opis rzeczywistości ze względu na eksplikowanie nienawiści jako motoru nakręcającego akcję...
Otóż, hola, hola, na aluzję nie ma mojej zgody. Na żaden "symetryzm" zgody być nie może, bo prawda albo jest, albo to tylko przebrane kłamstwo. Dobro różni się od zła, więc zabiegi relatywistów sprawdzają się w kinie akcji, nie w życiu.

I to jest pozytywna nauka płynąca z tego dzieła - tym bardziej, że dziewczyny potrafią przekroczyć swoje zdeterminowane ograniczenia. Nie do końca, bo zawarte porozumienie, jednak ktoś - mężczyzna - popsuje...
Dlatego, gdyby czytać historię metaforycznie: nas - społeczeństwo, jako kobiety, a mężczyzn jako polityków, wszystkich maści, to wniosek sam by się prosił - w kontekście... Bujajcie się!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...