Przejdź do głównej zawartości

... gdyby. Przyczynek do historii

Joanna Szczepkowska: Nie tylko w Watykanie jest homoseksualny lobbing. I nie tylko kler należy za to ścigać. Gazeta, do której pisuję felietony bardzo chętnie i pilnie zamieszcza fakty świadczące o lobbingach homoseksualnych wśród kleru. Spróbuj jednak napisać tekst o takim lobbingu w teatrze…
Grzegorz Małecki: na małej scenie jest: reżyser, choreograf, ktoś od świateł, dwie dziewczynki, które piszą o reżyserze pracę magisterską, delegaci "Krytyki Politycznej" i koniecznie para gejów, którzy nie wiadomo, czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli…
Aleksander Bardini: odkąd na scenie i w kulisach władzę przejęły pedały to Żydzi nie mają tam co robić. 
Gabriela Zapolska: ,Dyrektor teatru jest bardzo dobry i szczęściem pederasta, więc daje mi pokój, a tylko chce mnie dobrze postawić na nogi’.
Krystian Lupa: Będziesz coraz bardziej martwa i coraz bardziej niepotrzebna. Joanna Szczepkowska powiedziała, że istnieje lobby gejowskie – ona co prawda do teatru się ogranicza – które różne naciski powoduje, czegoś się domaga… *

Gdyby w postkomunistycznej Polsce powstał spektakl na miarę "Cinema Paradiso" (1988) Giuseppe Tornatore, czyli hymn na cześć kina, marzeń i rozwoju, mielibyśmy w teatrze szansę na rozmowę o sztuce na zupełnie innym poziomie.
Włosi potrafili połączyć prywatne z publicznym i to, co indywidualne z historią kraju, przy tym uruchamiając emocje i uzmysławiając miłość do X muzy.

Po Tornatore, ale z Fellinim czy Pasolinim w pamięci, można mieć wrażenie, że przysposobili sobie kino jako język narodowy, twórczość masową i popularną, dla ludzi.

Nic takiego w naszym teatrze po roku 1989 się nie stało, ponieważ nad Wisłą - podobnie jak w gospodarce - zapanowała pogoń za Zachodem i "nowoczesnością", czyli zapośredniczanie...
Cała kariera Krzysztofa Warlikowskiego (od odstąpienia mu miejsca u Brooka przez Dorotę Latour w '91) polegała na tym, że jeździł, podglądał, jak to się tam robi i po powrocie raczył nas "odkryciami" z drugiej ręki, specyficznym second handem i wyjmowaniem z szafy teatralnej pomysłów gdzie indziej przechodzonych.

"Ojcobójstwo" zaprogramowane przez Piotra Gruszczyńskiego, napędzane naturalną witalnością młodości, w przeciwieństwie do na przykład teatru niemieckiego, gdzie nauka przechodziła jeśli nie z ojca na syna, to ze starego mistrza na czeladnika (Frank Castorf, którego jestem rówieśnikiem, był uczniem Ernsta Schumachera tak, jak ja Grotowskiego i Zapasiewicza) - jak zakorzeniony w kulturze jest Peter Stein, mieliśmy okazję widzieć na własne oczy - u nas przejawiało się brakiem wiedzy o poprzednikach i pazernością "modernizacji". Rewolucja zaczęła się w 1997 roku.
Grzegorz Jarzyna publicznie deklarował, że nie słyszał o Erwinie Axerze, za to potrafił poprzez polityczną intrygę z SLD-owskimi władzami miasta usunąć z dnia na dzień z posady w Teatrze Rozmaitości swego protektora i pierwszego angażującego do Warszawy, Bogdana Słońskiego, współtwórcę najciekawszego, choć efemerycznego Teatru Szwedzka 2/4.
Walec historii, żeby nie powiedzieć "kobyła" - ruszyła. "Młodzi zdolni" (nic to, że to termin sprzed lat, Jerzego Koeniga), jeszcze bardziej ustosunkowani i wybrani uczniowie gnostyka i agresywnego homoseksualisty walczącego przejmowali sukcesywnie wszystkie znaczące teatry w kraju. Bój o władzę i pieniądze był to (na razie) ich ostatni...

Wszystko w ramach unowocześniania i (dez)informowania tutejszego teatromana, jak to wygląda, to znaczy wyglądać powinno, bo od początku towarzyszyła temu funkcja wychowawcza, w historii zwana "inżynierią społeczną" i wychowaniem "nowego człowieka".
Mieszanina neo - bo niedoczytanego - marksizmu z wesołkowatością... Dziś definiowaną jako ideologia LGBT, z plusem, czy bez plusa - powrót do marksizmu-leninizmu, bez armat, ale ze sprawdzonym postulatem Antonio Gramsciego o konieczności pochodu przez instytucje, czyli oddziaływania na świadomość przez przejmowanie przybytków kultury i zastępowanie sztuki - oraz wyników przy urnie wyborczej - p r o p a g a n d ą.

Czego na ten użytek nie wymyślono, od "postmodernizmu" do "postdramatyzmu", czyli najogólniej, od "pocierania" wszystkiego o/ze wszystkim, do tego, że wszystko dozwolone - bo żadnych reguł nie ma, a prawda nie istnieje... Za to interes się kręcił w nigdy nie nazwanej po imieniu spółdzielni (K. Mieszkowski, R. Pawłowski, M. Nowak and co.) załatwiania pilnowanego poprzez samorządowe nominacje dyrektorskie w teatrach, jako kooptacje do miejscowej nomenklatury, granty dla swoich, nagrody i festiwale.
Tytuł capo di tutti capi nowego (?) systemu zaprowadzonego w teatrach od Tatr do Bałtyku należy się bez wątpienia Krystianowi Lupie, guru i wychowawcy pokoleń młodych chłopiąt na scenie i za reżyserskim stolikiem - nie bez uprawiania miłości inaczej.
Zwulgaryzowany marksizm, plus "pederastyzm" zaowocował mieszanką upadku inteligencji, ale rozrostu ambicji i ekshibicjonizmu, gdzie zamiast wiedzy liczy się "odwaga" w przekraczaniu tabu, czyli najczęściej bluźnierstwo, podglądactwo i promiskuityzm. Do tego "leci kabarecik" - z rzeszą błaznów, prześmiewców i destruktorów kategorii piękna, dobra i prawdy na rzecz wulgarnego naturalizmu i wywracania chrześcijańskiej aksjologii.
Że "nie wiedzą, iż mówią prozą", czyli uprawiają poletko zasiane przez bolszewików, ani Maja Kleczewska, ani Jan Klata, Michał Zadara, czy Monika Strzępka pewnie "nie kapują", choć po ostatnich doświadczeniach z Gildią Reżyserek i Reżyserów (egzemplum rządy pieniądza Rady Artystycznej aktorów Narodowego Starego Teatru w Krakowie) widzę w tym raczej hipokryzję, kolaborację dla szmalu i moralność Kalego.

Zaczynam od największej wolności, ale kończę na największym zamordyzmie - mawiał "reformator", Szigalew, u Dostojewskiego. Innego rozwiązania kwestii teatrów (póki co) nie ma i nie będzie... "Paradiso" trzeba szukać w kinie.

A biesy są wśród nas…
*) Joanna Krakowska, wicenaczelna miesięcznika "Dialog", współwłaścicielka Oficyny Wydawniczej Errata specjalizującej się w książkach o teatrze przyznaje na łamach „Gazety Wyborczej” rację Joannie Szczepkowskiej, kiedy ta mówi o homolobby w teatrze. Wprawdzie, można polemizować z wieloma (jeśli nie z większością jej tez), ale akurat warto posłuchać tego, co ma do powiedzenia na temat dyktatury gejów w sztuce.

Na dowód twierdzenia, że teatrem rzeczywiście rządzą homoseksualiści, Krakowska przypomina sytuację, która przytrafiła się jej samej. Pięć lat temu napisała wraz z Krystyną Duniec felieton dla portalu e-teatr, w którym ubolewała nad dyskryminacją kobiet w polskim teatrze, w którym „rządzi mężczyzna i w dodatku gej”.

Komentarze

  1. O homolobby w naszym teatrze pisała Szczepkowska i mówił w wywiadzie Małecki, ale zawrzeszczeni, między innymi przez przez Macieja Nowaka, z zasługami dla tej opcji, usiedli na ogonie i nabrali wody w usta.
    Ty sam pisałeś, że "nie matura, a chęć szczera zrobi w towarzystwie reżysera". I żeby chodziło o zdolności, ale przecież Borcuchowi należy ich odmówić, w odróżnieniu od możliwości zarabiania i produkowania, więc swój do swego po swoje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bycie homoseksualistą zapewniało karierę pod rządami lewicy... Kariery pedałów i lesbijek wspierała PZPR i bezpieka w PRL...

    „Biografie odtajnione” przybliżą temat karier i współpracy pederastów z bezpieką...

    Pederaście, któremu karierę zapewnili komuniści jest Jerzy Zawieyski. Lider środowiska postępowych katolików („KIK, „Znaku”, „Więzi” i „Tygodnika Powszechnego”), prezes KIK, czołowy pisarz „katolicki”, dziś w III RP kreowany przez środowiska bliskie „GW” na ikonę. Od 1956 roku poseł Znak i członek Rady Państwa (co zapewniało mu ogromne pobory, luksusowe mieszkanie w Warszawie, posiadłość w Komorowie, samochód i wszelkie przywileje), wiceprezes Związku Literatów, przyjaciel wielu komunistów. Żyd z pochodzenia, ochrzczony przez księdza Zieję.

    Według Siedleckiej, pederasta, który dzięki władzy i pieniądzom, wykorzystywał seksualnie kleryków, młodych księży, literatów i aktorów. Za homoseksualny seks płacił pieniędzmi, wsparciem w rozwoju karier w Kościele i kulturze. Zawieyski prócz setek przygodnych kochanków (w tym wielu kleryków, i młodych księży), korzystania z usług męskich prostytutek, miał też przez wiele lat trzech stałych kochanków...

    Według Siedleckiej dla komunistycznej bezpieki pederasta demoralizujący duchownych był skarbem. Dzięki zainstalowaniu podsłuchów w telefonie, w domu, i podglądu (aparatu foto i kamery) w sypialni Jerzego Zawieyskiego, SB zdobyła nagrania i zdjęcia z kopulacji i seks-rozmów, które posłużyły jako materiały kompromitujące (i umożliwiły SB zdobycie tajnych współpracowników wśród kleryków, duchownych, zakonników i homoseksualistów niezwiązanych z Kościołem oraz rozpracowanie środowisk homoseksualistów)...

    Według SB, podczas homoseksualnych orgii Zawieyski kpił z katolicyzmu... Równocześnie publicznie kreował się na pobożnego katolika... Zawieyski był organizatorem także grupowych orgii homoseksualnych. Swoim partnerom najczęściej płacił za seks, umożliwiał kariery zawodowe...

    By docenić zasługi Zawieyskiego, jego kiepskie teksty komuniści wystawiali w teatrach i ekranizowali. Było to jednym z powodów, dla których wielu niespełnionych aktorów gotowych było, zdaniem Siedleckiej, odbywać z nim stosunki seksualne, by dostać angaż w jego sztukach, adaptacjach filmowych, lub upragnione miejsce w szkole teatralnej.

    Zawieyski został w ZLP wiceprezesem, Prezesem był inny homoseksualista Jarosław Iwaszkiewicz, który z budżetu ZPL wspierał finansowo swoich kochanków. Zawieyski był członkiem komisji stypendialnej. Decydował o zasiłkach socjalnych, chorobowych i sanatoryjnych. Zgłaszał i opiniował kandydatury na stypendia zagraniczne. Umożliwiał chałtury na spotkaniach autorskich, wspierał ich zabiegi o paszporty...

    Pomimo odebrania, za obronę Żydów w 1968 roku , przywilejów władzy, Zawieyski cieszył się życiem, rozkwitał bowiem jego romans z innym „katolickim” publicystą, jednym z najsławniejszych pederastów PRL Bogusławem Wyrostkiewiczem, 23 letnim studentem Akademii Teologii Katolickiej...

    Wyroskiewicz był reżyserem spektakli w seminariach, pisywał o kulturze, tworzył poezję religijną, działał w KIK... nie bał się afiszować się ze swoim homoseksualizmem bo był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Krzysztof”. Współpracę z komunistyczną bezpieką rozpoczął już jako student w 1965 roku. Donosił do swojej nagłej śmierci. Ofiarami jego donosów był antykomunistyczny kler, wykładowcy z ATK, pederaści w KIK i kościele...

    Informacje zawarte w książce Siedleckiej pomimo że bolesne dla katolików i osób zaangażowanych w opozycję antykomunistyczną nie mogą być zignorowane..., bo wyjaśniają dlaczego wiele środowisk jest tak bardzo lojalnych wobec systemu odpowiedzialnego za patologie w Polsce, wskazują jakie są przyczyny powiązań oligarchicznych elit.

    Siedlecka ukazuje, jak groźna była infiltracja Kościoła katolickiego przez komunistów i współpracującą z nimi mafię homoseksualną...

    Książka została oparta o materiały zawarte w archiwach IPN...

    Jan Bodakowski

    OdpowiedzUsuń
  3. Grzegorz Małecki: Na dwa tygodnie przed premierą nie znałem tekstu i nie wiedziałem, o czym to jest, a na próbach nie mogłem się dowiedzieć.
    Kleczewska to kontrowersyjna reżyserka.
    Nie chcę mówić tylko o Kleczewskiej... aktor często nie rozumie nic i – co gorsza – reżyser też nie wie, po co to, do czego przedstawienie ma zmierzać.
    Krytycy to uwielbiają.
    ...współczesna sztuka jest rozumiana głównie przez krytyków i twórców. Przeciętny widz patrzy na to jak cielę na malowane wrota, nie rozumie niczego, ale głupio mu się przyznać.
    Twórcy, i krytycy są wychowani na artystach z Berlina i na Ostermeierze...
    Jak się pracuje z takimi reżyserami?
    Wszystko jest tak przypadkowe. – Zaje(...)sty tekst! Stary, to jest zaje(...)sty tekst! – Ale, przepraszam, co w tym jest zaje(...)stego? Co to ma wspólnego z naszą sztuką? – Eee, nie wiem, nie wiem jeszcze, kto to będzie mówił, ale to musi gdzieś paść! I w związku z tym, trzeba było usunąć na przykład całego Ajschylosa.
    Pytam, o czym to jest? Dlaczego mam mówić o jakichś kasztanach? Zamiast dramatu antycznego mamy kompilację tego, co się podoba reżyserowi.
    Jak się takie rzeczy robi?
    Teraz najważniejszą osobą w teatrze jest dramaturg, czyli osoba, która zajmuje się skreślaniem tekstu oryginalnego i dopisywaniem własnego.
    Kto by tam ufał Czechowowi...
    Na pewno nie dramaturg, który wpada zwykle z całą świtą. I tak na małej scenie jest: reżyser, choreograf, ktoś od świateł, dwie dziewczynki, które piszą o reżyserze pracę magisterską, delegaci „Krytyki Politycznej" i koniecznie para gejów, którzy nie wiadomo, czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli...
    Jak się pracuje z taką pielgrzymką?
    Stoisz na scenie, oni wszyscy się na ciebie gapią i czegoś od ciebie chcą. A przy tym odszedł już zwyczaj, by ci ludzie się przedstawiali.
    No więc reżyser mówi: – Bo myśmy wczoraj z Ryszardem ustalili, że ty się tu rozbierzesz. – A kto to jest Ryszard? Wtedy wstaje na widowni jakiś Rysiu. – A kim pan jest, żeby decydować, co ja mam mówić i jak się zachowywać? – Ależ Grzegorzu, Ryszard mi bardzo pomaga! On kocha teatr.
    No, to jest argument.
    Nie twierdzę, że jestem najmądrzejszy i wiem więcej od reżysera, dlatego próbuję się od niego czegoś dowiedzieć. I wtedy czuję się szantażowany: skoro nie rozumiem, to jestem idiotą.
    Nie przesadza pan?
    Zadaję proste pytanie, z której strony mam wejść, a reżyser i cała ta gromadka przewraca oczyma i ciężko wzdycha.
    Niczego nie mógł się pan dowiedzieć?
    Dowiaduję się, że na aktorów ma zostać wylany wagon krwi. Pytam dlaczego? – Grzegorz, błagam cię, jeśli my w ten sposób będziemy pracowali. – Ale powiedz tylko dlaczego, na kogo i w którym akcie. To akurat nie było istotne, ważne, żeby na scenie było mokro i czerwono.
    Krytyka to kocha.
    Tak jak to byśmy cały czas latali po scenie z gołymi dupami.
    Tak się dzieje w połowie teatrów warszawskich.
    Ponieważ mało co może jeszcze zbulwersować, to w spektaklach laureatów Paszportów „Polityki" musi się pojawić wątek kazirodczy.
    Skąd chęć szokowania?
    Zewsząd. – Słuchajcie, czytam teraz Jagielskiego i ja pier(...), ale tam te dzieci z oberżniętymi nogami... – Zaje(...)ste! To musi wejść do sztuki! – Ale, proszę cię, dlaczego musi wejść? Przecież robimy dramat o czym innym! Tu nie ma nic o dzieciach z oberżniętymi nogami...
    ... wszystkiemu są winni dziennikarze... Oni się zachwycą, a ludzie mają potrzebę wierzenia autorytetom. I niech mi pan powie, dlaczego ten autorytet pisze, że to wybitne wydarzenie, skoro to oczywisty bełkot?
    Bo to zrobił kolega? My teraz też udajemy, że jest pan wybitnym aktorem, a jest pan po prostu moim kumplem.
    No tak. Ale to nie tłumaczy, skąd te powszechne zachwyty nad dziełami pozbawionymi wartości.
    A pan jak to tłumaczy?
    ... jest w tym wiele z mentalności leminga. I to leminga rozumianego nie politycznie, ale raczej jako osoby bezmyślnej, stadnej. Skoro twórca dostał kilka nagród – to znaczy, że jest kimś. A skoro jest kimś, to nie możemy podważać jego umiejętności.
    Jest pan bardzo krytyczny wobec aktorów.
    Bo w swej masie są głupi. Co nie znaczy, że nie zdarzają się wyjątki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor