Narodowy Stary Teatr w Krakowie jest nie do uratowania! Duch Helenki M. powinien straszyć chałturników (jak u Strzępki) nadużywających jej nazwiska, wystarczy, że nie szanują własnych.
Tego teatru j u ż n i e m a, urządził się w dupie i jest teraz bankomatem do pieniędzy budżetowych...
"Podróże Guliwera" Pawła Miśkiewicza to praca magisterska o kolonializmie, czyli - jak to magisterka - keks cytatów i mądrości. Nudny, szkolny, uwrażliwiający wykład. Kazanie na trzy godziny, oszałamiająco puste, gdzie krzyk i zagrywa udają intencje, kazanie recytowane przez aktorki zawodowe, choć mógłby to robić syntezator mowy.
Pomyja po teatrze postdramatycznym, który dawno już się skończył, ale jeszcze tego nie wie.
w Starym o nic już nie chodzi. Najwyżej o to, żeby mieć ten etat i myśleć o sobie, że się robi sztukę w prestiżowej budzie. Nie ma żadnego "zespołu", tylko konglomerat zgłodniałych narcyzów, którym rzuć choćby ochłapek, a pobiegną za nim, ręczę! Stary jest znowu jak za czasów Bradeckiego, tylko dużo gorzej. Jest jak zombie, jak żywy trup.
Jesienią nie zagłosuję na Prawo i Sprawiedliwość, ale jeżeli wygrają, to przynajmniej się ubawię, że Mikos Was nie opuści.
Będą wychodzić. I pewnie niejeden trzaśnie drzwiami.
nic w przyrodzie nie ginie, można doświadczyć czegoś podobnego w Starym Teatrze w Krakowie: multimedialnej transmisji na żywo z miejsca w stanie zejścia.
etc...
Kolaboracja z nieudacznikiem na kierowniczym stanowisku łamiąca statut teatru i ustawę o organizowaniu, "porozumienie" o obsadach (i honorariach) dla Rady Artystycznej z rodziną i znajomymi królika, rezygnacja z ambicji i utrata ciekawości warsztatowej, awantury personalne podszyte skokiem na kasę i konformizm i oportunizm mentalny, to jest dzisiejsza rzeczywistość, kiedyś doskonałego teatru.
PS: Łukasz Drewniak postulował niedawno rozwiązanie Teatru Polskiego we Wrocławiu ze względu na obniżenie poziomu jego przedstawień.
Postuluję Wandzie Zwinogrodzkiej o d e b r a n i e aktorom, którzy siebie i publiczności nie szanują, zaszczytnego tytułu "teatr narodowy". Na to się powinno zasługiwać pracą, umiejętnościami i przestrzeganiem standardów zawodowości.
Przemówienie do kieszeni może mieć demaskujący skutek tam, gdzie młody chce jebać starego... (paradoks: tu raczej podstarzali dają fatalny przykład kiwania organizatora i komercjalizowania sztuki), co już wcześniej zapowiadał neokomunista Remigiusz Brzyk, jeden z tej sekty, bo klasowo uświadomiona Strzępka już nie przeklina, tylko najzwyczajniej kassuje...
Państwo bogate - wytrzyma?
"Podróże Guliwera" Pawła Miśkiewicza to praca magisterska o kolonializmie, czyli - jak to magisterka - keks cytatów i mądrości. Nudny, szkolny, uwrażliwiający wykład. Kazanie na trzy godziny, oszałamiająco puste, gdzie krzyk i zagrywa udają intencje, kazanie recytowane przez aktorki zawodowe, choć mógłby to robić syntezator mowy.
Pomyja po teatrze postdramatycznym, który dawno już się skończył, ale jeszcze tego nie wie.
w Starym o nic już nie chodzi. Najwyżej o to, żeby mieć ten etat i myśleć o sobie, że się robi sztukę w prestiżowej budzie. Nie ma żadnego "zespołu", tylko konglomerat zgłodniałych narcyzów, którym rzuć choćby ochłapek, a pobiegną za nim, ręczę! Stary jest znowu jak za czasów Bradeckiego, tylko dużo gorzej. Jest jak zombie, jak żywy trup.
Jesienią nie zagłosuję na Prawo i Sprawiedliwość, ale jeżeli wygrają, to przynajmniej się ubawię, że Mikos Was nie opuści.
Będą wychodzić. I pewnie niejeden trzaśnie drzwiami.
nic w przyrodzie nie ginie, można doświadczyć czegoś podobnego w Starym Teatrze w Krakowie: multimedialnej transmisji na żywo z miejsca w stanie zejścia.
etc...
Kolaboracja z nieudacznikiem na kierowniczym stanowisku łamiąca statut teatru i ustawę o organizowaniu, "porozumienie" o obsadach (i honorariach) dla Rady Artystycznej z rodziną i znajomymi królika, rezygnacja z ambicji i utrata ciekawości warsztatowej, awantury personalne podszyte skokiem na kasę i konformizm i oportunizm mentalny, to jest dzisiejsza rzeczywistość, kiedyś doskonałego teatru.
PS: Łukasz Drewniak postulował niedawno rozwiązanie Teatru Polskiego we Wrocławiu ze względu na obniżenie poziomu jego przedstawień.
Postuluję Wandzie Zwinogrodzkiej o d e b r a n i e aktorom, którzy siebie i publiczności nie szanują, zaszczytnego tytułu "teatr narodowy". Na to się powinno zasługiwać pracą, umiejętnościami i przestrzeganiem standardów zawodowości.
Przemówienie do kieszeni może mieć demaskujący skutek tam, gdzie młody chce jebać starego... (paradoks: tu raczej podstarzali dają fatalny przykład kiwania organizatora i komercjalizowania sztuki), co już wcześniej zapowiadał neokomunista Remigiusz Brzyk, jeden z tej sekty, bo klasowo uświadomiona Strzępka już nie przeklina, tylko najzwyczajniej kassuje...
Państwo bogate - wytrzyma?
Komentarze
Prześlij komentarz