Przejdź do głównej zawartości

Lupa w procesie. Czyli bojaźń i (d)rżenie

przed wejściem dwóch pederastów robi sobie "gilgotki" i obmacuje obalając się na bruk "ogrodu powszechnego"; ileż popiskiwania i wesołkowatości...
(ja, mimowolny świadek)

Dla upowszechniania postaw "nienormatywnych", kto jak kto, ale Krystian Lupa ma zasługi w teatrze fundamentalne. Od Piotra, poprzez PM z Gildii i Borczucha, jako przykładów, używając. Zaraz żeby talenty - to chimera, odpowiednia orientacja zrobi z ciebie reżysera...
Ale molestowanie, księżofobia i pedofilia w kręgach swoich dzisiaj na Pradze nie na tapecie. Smarzol z tym drugim grubym mają wychodne, choć przedpremierowa publika w dziedzinie zachowań - jak hołota da radę... O tem potem.
Mam deja vu... Wszystko to już kiedyś widziałem: szepty, zlepy, ciągi, to znaczy, pauzy, nastroje, wolne chodzenie i pod nosem marudzenie, wgapianie się po widowni ("w pysk wam mówię litość moje"?), wyżerka przy stole, acha, fujarecka męska (z podwiązką na interesik nagłaśniający) i biuścik kokieteryjnie.
Nowe jest szemranie w aż takim natężeniu - mimo mikroportów gaworzą tak, by nie było słychać. I nie jest.
To mi wygląda na zabieg w pełni świadomy i zamierzony, bo jak nie ma o czym mówić - w sensie literackim, bo papier, raczej gazetowo-publicystyczny - wtedy, gdy nie słychać, to jak tu napisać, że o la Boga, gdzie warstat? Pismo obrazkowe, wielbiciele dowalili... Jeden (?) w koszulce na "k", czy jakoś tak, ale się zasromał z języczkiem w gębie, gdy zapytałem, czy radziecka?

Skibińska jak zwykle pokazuje cycki, frymuśnie, zza szlafroczka, za to Kłak pręży się z przyrodzeniem w okazałości godzinami, nie wiadomo po co, bo jako klient w burdelu niekoniecznie jest do wzięcia. Wyszyńska gapi się jak w gnat. REŻYSER ROBI SOBIE DOBRZE. Nihil novi sub sole...

Nie pytajcie o czym to jest. "Kaput"... I to nie o Unii Europejskiej, chociaż by pasowało.
Jakaś próba usprawiedliwiania faszyzmu - a fe, więc zaraz, że coś tam w komunizmie, ale wchodzi Piotruś z przylepioną brodą (to już drugi raz po "Procesie") na Chincyka i się n i e wyjaśnia. Zresztą szemrzą.
Snują się poprzebierani za Bardotkę, Godarda, Fritza Langa. Cytują Malapartego. I co z tego?
Puszczają kino. Scenariuszowo nie jest to nawet Bernhard...

I ja nie piszę, że mi się nie podoba, tylko żeby tak nie szemrali skoro już już biorą do buzi słowa. Ale nie artykułują.
Ogólnie jest o kryzysie.

Lupa jest mistrzem robienia z gówna hipnotycznego widowiska. Długo, długo nic, i rym: huk, krzyk, brzdęk, albo efekt dźwiękowy!
Telefony na widowni wprawdzie świecą na potęgę, ale nie można nie dostrzegać głębinowej psychologii, szczególnie w pauzach.
Zresztą ta publika to wielbi. W kawiarnianej scenie z dwoma oślepionymi na froncie Niemcami, gdy kelnerka podaje im menu, jakiś debil za mną rży (dawno nie słyszałem tyle samo zadowolonego, lecz histerycznego jak na Titanicu wyśmiania, a tu przecież elegancko postępowy przybytek, czyli instytucja w pochodzie przez; mają nerwowe przeczucie swego schyłku?) jak osioł, bo rzeczywiście, fajtłapy, nie wiedzą, jak się zachować. Ruda ładna obok mnie też się wierci i podśmiechuje w wysokich częstotliwościach. Salon warszawski. Podejrzewam, że lewobrzeżny.

Kosztowało to to (mnie) 120 zeta, bo reżyser inkasuje z góry, przed tym, gdy produkt nazwie premiera (a mało to razy tak było? "Wymazywanie" ze trzy razy widziałem na "premierze"*). Kiedyś tak likwidowano nawis inflacyjny, a dzisiaj chyba komercyjnie? Mistrzu musi zarobić.
Nie znam się.
*) "Drogi Jacku. Po mieście krąży lista nazwisk osób, które NIE WSTAŁY do owacji po premierze Krystiana... Nie chcę Cię martwić, ale obaj jesteśmy na tej liście". Janusz Majcherek
PS: Stanisław Wyspiański konstatował: to musi odbywać się tak, by naród mógł się bawić.
Lupa podstawił / przedstawił ciamajdan i wszystko pasuje... Guru totalnych kolejny raz pokazuje, że nie mają szans, a oni się gilgają, taki sort.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...