"Subtelny portret dziewczyny uwięzionej w ciele chłopaka" - piszą w materiałach reklamowych filmu "Girl". I piszą nie-uczenie, tylko tolerancyjnie, by nie powiedzieć propagująco... Co? No jak to co: wolność, gender i te sprawy. Nowocześnie.
Historia chłopca chcącego być dziewczyną ocieka uśmiechami, dobrymi intencjami i obrazami rozumiejącego otoczenia, ale nie stawia pytania: po co to wszystko?
Nie ma pytań skąd się ta chęć wzięła, choć odpowiedź (jak rozumiem sprzed akcji filmu) wydaje się być oczywista - z głowy... Nie znam danych, ale intuicyjnie wydaje mi się, że ta chęć nie jest rzadsza od pragnienia, a nawet przekonania, że się jest: Napoleonem, a może nawet muchą...
Tyle, że tym zajmuje się psychiatria a nie chirurgia.
Już pisałem, że się nie znam, dlatego przyjmuję za pewne, iż przed użyciem skalpela w procesie zmiany płci wypowiadają się psychologowie. Ale ja o czym innym. O tym, że człowiek jest taki a nie inny, a nawet "zaprojektowany", nie tylko genami, bo wolą bożą, czymś na co nie ma wpływu i dopiero wyeliminowanie z tego "projektu" Stwórcy otwiera pole do rozważań - kim się czuję "naprawdę"? I dalej: skoro "prawdy nie ma" - są tylko punkty widzenia i "konstrukty", to czemu byśmy sobie nie mieli wybierać: płci, narodowości, przekonań?
Problem polega na tym, że prawda istnieje: veritas est adeaquatio intelecttus et rei... I obowiązkiem uczonego, lekarza, a nawet każdego człowieka jest jej dociekać, szukać, a nie rezygnować. Wyjątkami od tej reguły zajmuje się, owszem, medycyna, ale raczej specjalizująca się domniemanymi Napoleonami, a nie "girls'ami", czy ich odwrotnościami.
Bo "wolność od prawdy" to kłamstwo i relatywizm. Znak naszych czasów. Tyle, że co to za "wolność"? Raczej moda.
Nie jestem przeciw odstępstwom od normy, tak jak nie jestem przeciw medycynie - pomagającej człowiekowi.
Ale problem, który tu stawiam (bo autorzy filmu od niego abstrahują) jest opisany, by nie powiedzieć rozwiązany, w tragedii greckiej, czyli kulturze antycznej. Człowiek był zdeterminowany wolą bogów. I już... Edyp nie mógł się nie oślepić, i z mamusią... Bo tak zdecydowano na Olimpie.
I paradoksalnie, to wcale nie czyniło życia człowieka mniej ciekawym i zaskakującym. Nie wszyscy znali swoje przeznaczenie, a w teatrze, gdzie widzowie wiedzieli jak to się musi skończyć, ciekawe było, jak bohater zmaga się z przeznaczeniem.
Gdy się wypiera z postępowania - i wartościowania - prawdę zostaje, jak w tym nagradzanym filmie, aksjologiczny zamęt, i... z nożyczkami na kutasa. (PO)Nowoczesność?
Historia chłopca chcącego być dziewczyną ocieka uśmiechami, dobrymi intencjami i obrazami rozumiejącego otoczenia, ale nie stawia pytania: po co to wszystko?
Nie ma pytań skąd się ta chęć wzięła, choć odpowiedź (jak rozumiem sprzed akcji filmu) wydaje się być oczywista - z głowy... Nie znam danych, ale intuicyjnie wydaje mi się, że ta chęć nie jest rzadsza od pragnienia, a nawet przekonania, że się jest: Napoleonem, a może nawet muchą...
Tyle, że tym zajmuje się psychiatria a nie chirurgia.
Już pisałem, że się nie znam, dlatego przyjmuję za pewne, iż przed użyciem skalpela w procesie zmiany płci wypowiadają się psychologowie. Ale ja o czym innym. O tym, że człowiek jest taki a nie inny, a nawet "zaprojektowany", nie tylko genami, bo wolą bożą, czymś na co nie ma wpływu i dopiero wyeliminowanie z tego "projektu" Stwórcy otwiera pole do rozważań - kim się czuję "naprawdę"? I dalej: skoro "prawdy nie ma" - są tylko punkty widzenia i "konstrukty", to czemu byśmy sobie nie mieli wybierać: płci, narodowości, przekonań?
Problem polega na tym, że prawda istnieje: veritas est adeaquatio intelecttus et rei... I obowiązkiem uczonego, lekarza, a nawet każdego człowieka jest jej dociekać, szukać, a nie rezygnować. Wyjątkami od tej reguły zajmuje się, owszem, medycyna, ale raczej specjalizująca się domniemanymi Napoleonami, a nie "girls'ami", czy ich odwrotnościami.
Bo "wolność od prawdy" to kłamstwo i relatywizm. Znak naszych czasów. Tyle, że co to za "wolność"? Raczej moda.
Nie jestem przeciw odstępstwom od normy, tak jak nie jestem przeciw medycynie - pomagającej człowiekowi.
Ale problem, który tu stawiam (bo autorzy filmu od niego abstrahują) jest opisany, by nie powiedzieć rozwiązany, w tragedii greckiej, czyli kulturze antycznej. Człowiek był zdeterminowany wolą bogów. I już... Edyp nie mógł się nie oślepić, i z mamusią... Bo tak zdecydowano na Olimpie.
I paradoksalnie, to wcale nie czyniło życia człowieka mniej ciekawym i zaskakującym. Nie wszyscy znali swoje przeznaczenie, a w teatrze, gdzie widzowie wiedzieli jak to się musi skończyć, ciekawe było, jak bohater zmaga się z przeznaczeniem.
Gdy się wypiera z postępowania - i wartościowania - prawdę zostaje, jak w tym nagradzanym filmie, aksjologiczny zamęt, i... z nożyczkami na kutasa. (PO)Nowoczesność?
Komentarze
Prześlij komentarz