Przejdź do głównej zawartości

BERGMAN

Lubię go bardziej na starość (?) Jego rozrachunki z toksycznością rodziny, z rodzicielami, wreszcie, wcześniejsze poszukiwania Boga smakują później niż wcześniej.
Właśnie znowu, po wielu latach zachwyciła mnie "Sonata jesienna", wcześniej pamiętana z dobrego przedstawienia w Ateneum.

Dzisiaj sytuacji sztuki jest mniej skomplikowana. Sztuka jest w dużo mniejszym stopniu absorbująca, a szczególnie, w dużo mniejszym stopniu uwodząca. W związku z tym – jeśli mam być całkiem szczery – mam wrażenie, że sztuka (i to nie tylko sztuka filmowa) pozbawiona jest wszelkiego znaczenia.” 
Ingmar Bergman, „Skóra węża”


W teatrze robił mi dobrze od czasu "Wieczoru Trzech Króli" Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie z Bibi Anderson w roli Violi, ale i "Panną Julią", "Grą snów" i "Iwoną" Gombrowicza, a Ivo van Hove zawdzięczam magiczną "Personę"; dobrze się adaptuje na scenę.
Szukam na półce, podobno zmistyfikowanej Laterna magica, i odreagowuję film dokumentalny Jane Magnusson. Nie wiedziałem. I co z tego?
Te żony, te dzieci kompletnie olane i skrzywdzone. Sam w dzieciństwie krzywdzony (starszy brat twierdzi, że to on brał w skórę, a Ingmar był ulubieńcem tatusia) przekazywał toksyny dalej, a terapeutyzował się w sztuce. 
Czyli pytania o moralność artysty są nie od rzeczy. Ba, Dostojewski też bywał nieprzyjemny wobec żony.

Generalnie ważniejsze jakim jest się człowiekiem od tego, jakim zawodowcem. Ale co by to miało znaczyć, konkretnie?
Dlatego - napiszę coś głupiego - artyście więcej wolno? Nie, nie więcej ale inaczej. Niechby był egocentrykiem, byleby coś robił dla ludzi za pośrednictwem sztuki - wziąwszy, a nawet, jak u wampira wymusiwszy, niechby zwracał - dawał dzieło...
Zresztą koszt płacony za tworzenie odbija się na życiu osobistym i cechach charakteru kwalifikowanych przez większość jako normalne. Jak się wyrasta ponad poziomy talentem, to trudno zmieścić się w narzuconej normie.


Kiepski ojciec, za to wielki artysta. Choćby na przykładzie "Sonaty" widać, że umie rozdzielać racje. Nie gra do jednej bramki i nawet inscenizując piekło dba, by spór dotyczył osób wyposażonych w argumenty, i to jest sztuka.

Zadanie stawiane sobie: obejrzeć na nowo i przemyśleć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...