Przejdź do głównej zawartości

"recenzja" z domniemania

Piękne lato mamy tej wiosny: kto chce zobaczyć, ten widzi... Na przykład m i n y .
W stołecznym Struzikowym, choć po dotacji troszku jakby ministerialnym, przybytku kulturalnym a nawet polskim, odbędzie się, oj, odbędzie, dziwny zbieg dziwnych okoliczności...
Dlaczego by nie pospekulować nad koincydencjami? Nie efektami, bo te - ten jest - jak wiadomo, próżny albo podłużny, w zależności od tego, gdzie się siędzie, lub (jak na załączonym zdjątku) w(y)stąpi, bywa i trzyma rękę (nie żeby zaraz w cudzej kieszeni) na pulsie.
Ewropa, darmokracja, raczej w kolorze blue, co te tam dwa kolory polskie... Kiedyś mówiono krócej: Targowica!


Polacy bardzo chętnie w krzywdach, jakie Niemcy czy Rosjanie wyrządzili ich przodkom dosłownie, lub tylko ogólnie jakimś żyjącym sto lat temu Polakom, upatrują powodów do chwały własnej, późnych wnuków. Już nawet nie "za wolność wybili", tylko "za wolność pradziadkowi mojego kuzyna wybili i dlatego teraz winien nam świat cały szacunek i podziw", co świat ma oczywiście gdzieś, obojętność świata zaś tylko wzmaga polskie poczucie krzywdy i taki to samonapędzający się mechanizm.
Akurat tę "krzywdę" eksponowaną przez Gazetę, autor (nie ten tu z głupot wypowiadanych cytowany, aleć przecież sam partner i adaptator) skomponował na twarzy z gutaperki i makijażu, PR-u i "równościowej tolerancji", bo chodziło o to - jak w pysk - że u nas biją, gdy nie przysłowiowego Murzyna, to Demirskiego za - fikcyjne, fikcyjne - przeciwstawienie się... Że to blaga była, propaganda i jak z rowerami na Placu Czerwonym: "nie rozdają, tylko kradną", organ nigdy nie zdementował. I tu się awtor jeden mentalnie spotyka z tym drugim - zaangażowani, klasowo wywalczeni i przecież nie zapytam o reżysera ("komu to służy"), bo wiem!
Chciałoby się rzec: jakie guzy, takie tuzy (naszego współczesnego, nowoczesnego, tu do konserwatywnego Polskiego bez bicia zakupieni).
Taka kultura i, nie da się ukryć, współżycie. A co, nie wolno? W KOD-u świecie? De-mo-kra-cja et cetera, by Trybunału, Sądownictwa i motyla znad Amazonki zbudzonego wiadomo przez kogo nie wołać. Niedomyślny niech w Pyrlandii, gdzie ich promotor i pomysłodawca Maciuś, ważny lewicowy figurant, Nowak z sercem wiadomo, ale jednak z biletami do teatru za coraz większą ka-sę ("bo produkt powinien kosztować") poszuka... a "K" znajdzie... Takie to zabawy lewizny (może nie od razu kanapowej, ale jak zasiadającej - to widać) tego sezonu; to się nosi.
Czyli "konserwatywny" znowu opłaca "zbuntowanych"...
Zatem, przed premierą, przynajmniej problem dojenia - kto kogo - mamy z głowy i można, można, co trzeba oddać Marksowi...
Nie ukrywam, że moją źle skrywaną intencją jest pokazać, że to tylko swój do swego po swoje...

Kiedyś, w tym miejscu, choć sprowokowany między Zarembą a Kosińskim (prorządowymi i pro-marksistowskimi), pokazałem na codziennym repertuarze i zarządzaniu, że gro teatrów w Polsce jest prowadzonych przez "komunistów" - cudzysłów konieczny, bo przecież komunizmu nigdy nie było, doktryna przewiduje tylko ciągłe zmierzanie ku z przejmowaniem po drodze instytucji kultury, bo tu łatwiej o propagowanie tez "jedynie słusznych", niż ich efektu okazanie przy urnie wyborczej i od ludu otrzymanie tego, no, autentycznego poparcia.
Jaki wynik, łatwo zgadnąć okiem a nie doktryną uprzedzonym: Seweryna (z Majcherkiem) i Strzępkę z Demirskim (i Twardochem) do tego grona zaliczam, a jakże; z mentalności prezentowanej jak nie na scenie (tu Andrzej - nie), to w wywiadach - jak najbardziej. I, rzekłbym, z charakteru, cech osobowości!
Komuchy są jak muchy - wszędzie ich pełno, ale te nasze z tych nieśmielszych, tożsamościowo niezidentyfikowane (może się wstydzą, otwarciej, nie to co na Kubie?), zupełnie jak w XVIII wieku. Przepraszam, "depersonalizuję" a to nieładnie, zamiast napisać po prostu: g ł u p i e (egzemplifikacje w cytatach i dziełach ich) są!

To jest oczywiście tylko "szufladka" i uogólnienie, ale skoro lewicowy teatr (jego twórcy) twierdzą, że go (ich) nie ma, to jako żywy świadek i poszukiwacz faktów - "faktografuję". Przed premierą tylko domniemywam...


Ja oczywiście o kobiecym doświadczeniu wiem nic, albo niewiele, a po zastanowieniu stwierdzam, że i o męskim niezbyt dużo. Mam tylko swoje własne, a czy jest ono jakoś uniwersalnie męskie, to nie mam pojęcia i nie bardzo mnie to nawet trapi. W tekście Druckerman jest jedno zdanie, które zapadło mi w pamięć szczególnie. Otóż cytuje ona brytyjskiego pisarza po siedemdziesiątce, który mówi, że koło czterdziestki dopiero człowiek staje się tym, kim naprawdę jest i jeśli osiągnąwszy ten wiek ciągle tego nie wie, to już nie będzie wiedział nigdy (mój bohater - wielki chłop).

Twierdzę, że akurat ci Państwo już wiedzą, i twierdzę uczenie, że chodzi im raczej o konfitury niż ideały, spółdzielczość interesów a nie światopoglądu; żoliborskiemu inteligentowi (nie piszę o Kaczyńskim tylko o Sewerynie) powinno być m o r a l n i e daleko do głosicieli walki klas i braku warsztatu; wulgarność i prymitywizm politycznego zaangażowania nijak się opowiada po "Commedia'owemu", klasycznie, z umiarem i szacunkiem do języka. Za to manifestowanie przeciwko ręce, która płaci (i ze wspomnianą urną ma związek), abstrahując od werdyktu demokracji właśnie, to tak (!) - to państwa łączy, żeby nie powiedzieć: proletaryzuje... I oczywiście "pedagogika wstydu", więc wychowanie "nowego, wspaniałego"... Twierdzę, że z szemraną przeszłością przede wszystkim: bardziej "pa ruski" niż "pa francuski". 
Tak się w KOD-zie gaworzy? Nawet nie wiedząc, że to już było (o, tu to się pojawia francuski)?
PS
Skoro im na tych ich "marszach", a w istocie antyrządowych demonstracjach, uchodzi indoktrynowanie polityczne o "fashyzmie" i tego typu zmyślonej rzeczywistości, która i mnie dotyka, to czemu ja nie miałbym puścić sobie wodza fantazji i podomyślać, tym bardzie, że mniej o produkcie, a bardziej o producentach... Może o m o r a l n o ś c i, co, Koledzy, trybunalscy and co (tym bardziej, że to samo gęste Gildii, która się np. wobec Starego Teatru tak już zakałapućkała, iż nie wie, czy bojkotowała, ale o przejęciu władzy zawsze chciała)? Oto są pytania...

Komentarze

  1. na Fb, który mnie zablokował na 30 dni, trzeci raz w tym roku (!): "Król - premiera w T. Polskim. Skandaliczne przedstawienie. Proszę obejrzeć. Beata Olczyk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Jacek,

    Dziękujemy za powiadomienie nas o tym. Niestety nie możemy pomóc Ci w tej kwestii, ale chcemy mieć pewność, że Twoje zgłoszenie trafi do właściwego działu. Aby powiadomić nas o czymś, co nie powinno znaleźć się na Facebooku, skorzystaj z linku
    Zgłoś widocznego obok posta, profilu, zdjęcia lub komentarza.

    Dziękujemy za kontakt z serwisem Facebook,

    Krystyna
    Community Operations

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...