Przejdź do głównej zawartości

DZIWKA czyli szkoda, że są nierządnicami

                                                             DZIWKA
                                                             czyli szkoda, że są nierządnicami
jednoaktówka (?) z rzeczywistości


GŁOSY z offu:
1. Marek już M. zdejmuje w westybulu kalosze...
Już, już w westybulu kaloszki!
2. Słyszę. Słyszę. No coż, przyjąć, zawołać, prosić, powiedzieć, że radość, bardzo się...
może damskim
3. Tak nie można... Sztuka i nagle wszędzie dozwolona.
Ciemność
J:
Nieodparta siła
Mnie z miłą złączyła.
Na nią i nade mną,
Nad nią i nade mną,
Nad nią i nade mną
Panie zmiłuj się!
D:
Okropnie lubię różne wierszyki jak są udane.
J:
Choć mi nieochota,
Żegnaj, moja złota,
Używać żywota w wielkim mieście chcę!
Nie zatęsknię, nie!
Wcale nie zatęsknię, nie!
Ani trochę nie zatęsknię, nie!
Wierszyki to bzdura… Kto na świecie do rymu gada?
D:
Ja. Przyjdź do mnie to padniemy sobie w ramiona. Bogowie nie będą zgorszeni, bo są naszym wytworem.
J:
„Rzekł to Enkidu i zapomniał, gdzie się był urodził”…
D:
Kochaj mnie. I nie smuć się w sercu swoim, kiedy mnie kocha ktoś inny.
I wtedy zyskasz rozum i pojmowanie swoje dopiero rozszerzysz...
W tej prastarej baśni, kobieta, łagodne bóstwo muzyki, tańca, poezji, relacji i uzdrawiania prowadzi mężczyznę do zespolenia, wyprowadzenia rodzaju ludzkiego z dzikości i otwarcia na dary kultury.
J:
Egipcjanie uważali te kobiety za najwspanialsze na świecie wykonawczynie tańców arabskich.
Nie musisz robić nic innego, jak tylko przechadzać się z młodymi panami… dla pieniędzy.
D:
Czy to takie straszne? Nie widzisz, ilu mężczyzn ugania za nami?
J:
Wszyscy.
D:
Kobita jest jak kwitnące miasto, nie może się obejść bez mnóstwa mężczyzn.
J:
A mężczyzna wierzy i chce być oszukiwany.
D:
Dam ci coś, ale musisz mi oddać wszystko.
J:
Wszystko, albo nic? Z co?
D:
Za miło…

*
DRUGI czyli PREMIER:
Przepraszam, co to za jedni, ci tubylcy?
Podpisaliśmy... Podpisali?
TRZECI czyli MINISTER:
To alegoria. Trzeba to rozumieć subtelnie...
My tak, oni nie.
PREMIER:
Ach, co ja mam z tymi alegoriami! Niech pan uważa. Prezes śmiertelnie nie znosi alegorii! Znam ja, powiada, te alegorie. Z wierzchu alegoria, a pod spodem taki mienszewizm, że siekierę można powiesić?
To po co my, bo nie czytałem, ale w aktach miałem, że nie podpisuję.
MINISTER:
W tamtym systemie... W tym występują okoliczności, w których powinniśmy być na bieżąco z oczekiwaniami naszych partnerów i ewentualnych koalicjantów.
PREMIER:
Będą zwalniać? Oni... Żeby nowych przyjmować, bo wiesz...
MINISTER:
Jesteśmy w stałym kontakcie, który wymaga składania odpowiednich deklaracji.
PREMIER:
Tym się już zajmie...
MANIFESTUJĄCY:
A wolność, sorry, na przykład w sztuce?
MINISTER:
Nie znam, to znaczy, pana. My się za prawem...
MANIFESTUJĄCY:
Lewym, lewym, bo sprofilowanym, ale nie przestrzeganym.
PREMIER:
Proszę pana obywatela, ja jestem liberałem, ciągle, choć sam pan widzi. Banki, korporacje i waluta nie pozwala tak sobie, trzeba integralnie, bo jak nie ja do nich, to oni beze mnie, a to jest wbrew... No, wbrew temu, co się nosi.
MANIFESTUJĄCY:
Ale komunikacja panu zawiodła. Tak się nie sprawuje.
PREMIER:
Obywatelu, młody wyborco. To są wymogi. Nie można tak bez logiki. Trzeba wyglądać i w ogóle.
MANIFESTUJĄCY:
A działać? Robić. Zmieniać...
PREMIER:
Zmieniam zderzaki. O! Pan minister na przykład. Już nie pracuje.
MINISTER:
Ja? Za co?
PREMIER:
Za wizerunek. I w ogóle.
MINISTER:
To ja przejdę sobie do opozycji, i wszystko opowiem...
PREMIER:
Ha, ha, ha, opozycji śmicji... Ja nie mam z kim przegrać, ot co.
MANIFESTUJĄCY:
I dlatego ja będę podskakiwał, bo pan nie dotrzymał i się oderwał...
PREMIER:
Ja mam słupki!
MINISTER:
To były dupki. Ja to sam zleciłem...
Tym tam, co wiesz.
(pauza, i dopiro rym)
PREMIER:
Co? I ty, jak boniedydy, przeciwko mnie?
MINISTER:
Już po premierze. To tylko kwestia nowej koalicji.
PREMIER:
Żebym ci nie wyciągnął tego, co jest w akta-ach. Na twój temat zresztą.
MANIFESTUJĄCY:
Panowie rządzą. Ale jak to robią? Żenująco. To nie jest poziom.
PREMIER:
Europejski. My mamy mandat.
MANIFESTUJĄCY:
To płaćcie.
PREMIER:
Suweren suwerennie.
MANIFESTUJĄCY:
Ja tu jestem w imieniu. My mamy dość. Na przykład te sztuki. Tak kłamać o teatrze i te pe się już nie da. Prawda wyjdzie zza.
MINISTER:
Gówno prawda...
PREMIER:
Pietrku!
MINISTER:
Ja tylko cytowałem. Księdza profesora.
PREMIER:
To było dobre na poprzednim etapie. Takie cytaty. Teraz mamy spadek i powinniśmy się skonsolidować. Pan zamanifestował. To się nagrało, jeśli ja się znam na tych tam kamerach, ale tak mi mówili, żeby uważać na lewy profil, bo mam gorszy.
Czyli jesteśmy po konsultacji. Reszta należy do mnie.
MINISTER:
A historia? Polityka historyczna i w ogóle?
PREMIER:
Historię piszę ja, bo ja jestem zwycięzcą. Tak rzekłem i historia skończona.
MINISTER:
To się jeszcze okaże po rekonstrukcji.
PREMIER:
Mnie? Alem się uśmiał.
MANIFESTUJĄCY:
My! Wam...
MINISTER:
Wy nam, to znaczy jemu... możecie się zalepić. O! Mordokleić i już.
W teatrze już po was i waszych tych...
PREMIER:
Przeklną nas?
MANIFESTUJĄCY:
Powszechnie, powszechnie...
PREMIER:
Nie za moje.    
MINISTER:
Nie za jego.
PREMIER:
O!
MANIFESTUJĄCY:
Tylko za moje. Ja mam dość. My zresztą w tym kodzie też. Z ulicy to pójdzie do zagranicy i vice versa, ja ostrzegam.
MINISTER:
I to jest zmiana na dobre? Jak ja bym był premier...
PREMIER:
Jak odzyskamy godność, to reszta pójdzie później.
MINISTER:
Łatwiej?
PREMIER:
Łatwiej też…
MANIFESTUJĄCY:
Z faktami się nie dyskutuje. To tylko ślina, wściekła piana... Wszystko banalne, płaskie, zużyte i tanie.
Bo nas manifestujących najłatwiej brać na ambit. Rodakowi daj, że jest ważny.
PREMIER:
A nie?
MANIFESTUJĄCY:
No, tak…
Ale, ale, kto tu jest pierwszy czyli najważniejszy?
PREMIER i MINISTER:
Ba!

*
J:
Bo wiesz…
D:
Nic.
J:
Czy to w ogóle ma jakąś przyszłość?
D:
Przeszłość ma. Mamma mia.
J:
Ano, wła…
D:
Prze-ry-wa-szszsz mi.
J:
Ci tak, z tej niepewności, mojej.
D:
Nie przerywaj, patrz...
(wbiega rada artystyczna)
Aktorka: w emfazie
Tyś król - pozostań sam. Nie chyląc dumnej głowy,
Wolności drogą idź za swojej myśli blaskiem,
Owoce lubych dum w kształt doskonaląc nowy -
I wzniosły pełniąc trud, wzgardź laurem i oklaskiem!
Aktor:
Kupczyć natchnieniem - to rzecz zdrożna
Ale gotowość sprzedać można.
Czyli mamy do oświadczenia...
Aktorka:
On się słania i już jest skłonny do podpisania.
Aktor:
Panamareczek? Ja to wiem, doświadczyłem ze swoim udziałem. Masakra!
Drugi Aktor:
Post-przecież-dramatyzm. Postmodernizm i te sprawy. Jest jak było.
A mówili, że się skończyło. Nam!
Trzecia Aktorka:
Bo miało być, w planie i aplikacji, że się właśnie skończyło...
Trzeci Aktor:
Dobra, zmiana. Baba za chłopa i odwrotnie. To już u nasz było. Ruski wymyślił.
Trzecia Aktorka:
Noworuski. Kolega nowoczesny. Platon-off.
Druga Aktorka:
Żaba była do skonsumowania to dali. I wziął...
Za ile? Mu się to musi opłaci.
Czwarta Aktorka:
Nie ma co nad rozlanym mlekiem. Ważne, że on już wie, iż bez naszego tego, poparcia, się chwieje i co by się działo nie ujedzie.
Druga Aktorka:
Nie ugra.
Aktor:
Ty, Ania, jak coś powiesz, ech! Zalepiamy się?
Pozostali:
Nic!
Aktor:
Susznie... Sorry, przednio-tylno językowe mi wypadło.
Trzecia Aktorka:
Nie bój nic. W nowym te stare przyzwyczajenia będą nie do powtórzenia.
Druga Aktorka:
To już nie będziemy Starym, znaczy się ministerialnym. Znaczy za dotację?
Trzecia Aktorka:
Nie bój nic, jak już mówiłam. Narodowemu czapka z głowy, znaczy się, nie spadnie. Z piórkiem.
Druga Aktorka:
Znaczy się?
Trzeci Aktor:
Mieliśmy kandydata, ale sratatata. Pamiętacie, drugi, ten na "p", wziął głosy i dupa blada, jak u tej na "j", w kapoczkach. Nowocześnie, więc idziemy na przechwycenie. Jak to mówią.
Aktor:
Jemu pensja za nasz program...
Drugi Aktor:
A my mamy jakiś program?
Aktor:
No jak? Role nie halabardy. I sami wiecie, żeby do telewizji skoczyć. Zarabiać trzeba. Na festiwale to wiadomo.
Aktorka
Kredyty pożyczone...
Trzeci Aktor:
Koledzy... Tradycja! Tradycja! Żeby nie było tak, że nam nie pozostaje nic jak wyścigi karaluchów? Popularność karaluszych wyścigów wśród rosyjskiej emigracji jest nie do przecenienia. Zdolna to nacja. To Tołstoj wymyślił i opatentował.
Aktor:
Koledzy zza miedzy. Konkurencja. Na rynku, znaczy się w teatrze.
Czwarta Aktorka:
I to ja rozumiem. Wymyślimy, umówimy, obsadzimy. Dyr zapłaci.
Aktorka:
Dups! Zespołowo.
Trzecia Aktorka:
No, jak zespołowo, to ja w to gram.
Druga Aktorka:
Aktor jest przecież do grania, jak coś tam do... No!
Aktor:
To piszemy...
Czwarta Aktorka:
I dzwonimy. Umówimy.
Aktorka:
Janek u Maćka...
Trzecia Aktorka:
Się spręży. Co to, się nie sprężał.
Aktor:
Można taxi, on dobrze płaci.
Drugi Aktor:
Asystentów. Można.
Trzeci Aktor:
Z zespołu, znaczy się naszego.
Czwarta Aktorka:
Na umowę. Naszych trzeba mieć w poważaniu. Zarobkowym.
Drugi Aktor:
Bo sztuka...
Czwarta Aktorka:
Jasne.
Druga Aktorka:
Jak to tak, to ja się zgadzam. Finansowo.
Czwarta Aktorka:
Bo wiesz? Marka...
Aktor:
No, tradycja, zespołowość, integralność, ochrona, substancja... eee...
Aktorka:
Narodowość. Znaczy się ministerialność, bo nie jakaś tam nacjonalistyczność.
Aktor:
A broń Boże. Ale dykcja. Znaczy Brukselo.
Trzecia Aktorka:
Temu tam, z tableta, też trzeba pokazać. My nie jacy tacy, my som Krakowiacy.
Trzeci Aktor:
Jemu to głównie. Hop, hop... Kto nie skacze, kto nie skacze...
Drugi Aktor:
Tu go, zresztą, mamy... Mamy propozycje, to niech powie, że nie. Demokratycznie?
Czwarta Aktorka:
Dobre... Taka pułapka na myszy, jak u elżybietańczyka.
Druga Aktorka:
Chciał londyńczyka, niech ma.
Aktorka:
"Najlepszych"...
Aktor:
Naszych!
Drugi Aktor:
Narodowych.
Trzeci Aktor:
Swoich!
Aktor:
I niech powie, że mu się nie podoba. Mamy go, bo mamy ich. Huzia!

*
ASPAZJA WANDAŁOWSKA:
W nocniku, Bóg wie po co,
Ponuro sterczy trawka.
Wyglada mi tu na to,
Że to jest Janka sprawka.
Zapraszamy na premierę,
naszą,
to znaczy narodową pana prajmministera z dobrą drużyną,
powiem więcej, najlepszą,
tabletem i kto tam co zmienił w tak zwanym międzyczasie na lepsze. Będzie... dobra?
Kochani aktorowie, starzy koledzy z naszej klasy, a i ty młodzieży licznie tu tak.
Jesteśmy w sezonie...
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, wystarczy obejrzeć - jest parę wystawień, choć nie wszystkie, oj, nie wszystkie mają racje. A racja to grunt pod dyskusję. Kto nie z nami ten ma, albo będzie.
Ale dziś wieczór o sztuce. Ku nauce.
Sztuka jest... Co ja mówię, musi być, więc powiem więcej. Nie może być jak było, by im się opłaciło, dlatego były rozmowy i konsultacje, żeby te racje, co to nadmieniałam były na wierzchu, a nie jak kiedyś na marginesie. Znaczy się niedofinansowane.
Spojrzano na budżet. I, kochani, wyciągnięto wnioski. Kto nie z nami tego się omami - perspektywami raczej nie. To jasne.
Więc...
Było nie było, mieliście sukces, ja to wiem, bez oglądu, ale wam powiem, że niesłusznie. Nie patriotycznie, naszościowo i zdrowo dla całości odzyskanej i godnie, godnie, godnie. I dalej go.
Dlatego była zmiana. I już!
CHÓR:
Zarembiście!
ONŻE zdyszany:
Pani ministro, bo jakże to? Mianowawszy i nie dochowaszy?
ASPAZJA:
Pan pozostaje w mylnym błędzie. My - was mianowawszy, a ty nam mamieszawszy.
ONŻE:
Ale rada w radę… Damy radę?
ASPAZJA:
Wchodzicie mi tu tak nieostrzeżenie w poradę? Mieliście szansę i co? Gdzie jest to, co było jako to, co miało tu być? Ha?
Zawiedliście, choć wzięliście.
To trochę tak, jak byście chcieli utrzymankiem, ktoś powie, tu być.
I co wy mi tu za zmianę proponujecie, hę?
Recydywę, wy nam tu zamiast niepodległości i wartości…
ONŻE:
Zdradzili, mimo, że mówili, znaczy się mnie.
A oksfordczyk też nie lepszy mimo, że przystojniejszy rudy taki: po mieście nic tylko, że psychika i psychika. Znaczy moja. To kicha. Nie mogłem tulerować, bo obmawiać to my a nie nas… Pas!
ASPAZJA:
Spierdoliliście taki format!
Internacjonalny. Poprawny. Jako się rzekło, wyglądający…
ONŻE: 
Farbowany trochę, kameleon…
ASPAZJA:
Trochę tak. 
Ale na pokaz się nadawał. Taki zewsząd, nie to, co ci stąd: lemingowizna - gildiana.
ONŻE:
Było mnie nie rzucać w to bagno…
ASPAZJA:
Sameś chciał „Dyndało”…
do wsiech
I to wam powiadam,
że jak było to się skończyło i się. Zresztą, już Czesi na ten temat, że se ne, więc nie ma o czym.
Ale boj a nawet kot. Ha, ha, taka anegdota.
Czyli co wy mnie tu i mojemu panu?
Zalepili się?
Nie podoba się?
Kultura taka?
A to sztuka? Mieć rada w radę?
I mnie tu przedstawiać, że ja niby nie wiem, w co wy gracie?
A po co by tę żabę, na nowo, i co, nie najedli się?
Więc. Wy poszliście do kasy i okazały się: postawy i postawki, jak to w pluralizmie, a co?
My tu przy Krakowskim, nie mylić z podwawelskim, i wcale nie targiem, tylko uporem w dobroci w zmienności, wybraliśmy się na znój. Kto tam szagajet lewoj... Na znój, na znój, na znój.
Nie będzie ten tam pluł nam w twarz!
Dlatego, kochani w statucie, ale i w swej bucie - powiedzmy sobie, tylko szczerze, szczerzej szczerzcie się...
(na stronie) Takie zadanie dykcyjne. Ku sprawdzeniu. Jak tacy najlepsi...
Wy, że bez was... i w ogóle.
No dobra. Ale co ja, to znaczy ojczyzna ma mieć z tego?
Bo ja tu reprezentuję.
Wy byście chcieli, abym na przykład ja jemu pensję, a wy mnie, jemu i panu naszemu, co wam się podoba. Tak wam się podoba? A figa...
(tutaj następuje ogólne poruszenie, bo ile można, pomyśleli Aktorzy, i odegrali scenę, sugeruje się pantomimę ojczyźnianą, że "kochajmy się etc" z poprzednimi, czyli ministerialnymi też, a co?)
J:
To może my byśmy sobie jednak raczej z boku, tak na boku coś? Co?
D:
Z tobą zawsze.
J:
I vice versa.

BEZ KURTYNY
(i żyli, jak to mówią, długo i szczastliwie)

Ewentualne podobieństwa do czasu, miejsca i osób - zamierzone.



                 https://mobile.twitter.com/juliee_82/status/980789008774172673



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor