Przejdź do głównej zawartości

Posty

komercha

(tekst zablokowany na Facebooku!) G d z i e  s ą  G a r d z i e n i c e ? Cuda-wianki udawanki z miasta Łodzi... A jak sprzedawane. Trzeba przyznać, że pan rektor ma gadane, ale żeby słyszał, że podopieczna akcentuje na pierwszej sylabie zamiast na trzeciej - to nie: E-poka, zamiast ePO-ka... Szlachectwo przestało obowiązywać? Niech żyją robótki dla miłego grosza... Komercyjne sztuczydło rodem z LA nie daje do myślenia, więc Koledzy (poza wnoszeniem i sprzątaniem mebli) zajmują się banałami i zawracaniem głowy, precyzyjnie, owszem, choć sztuka ma koniec, który powinien być na końcu, więc martwa publika, jeśli zaczęła mieć oklaskiem obrzękłe prawice  po pięciu szóstych, to nie był sukces, tylko najzwyczajniejszy błąd. Zresztą, oni chcą się podobać, a tego, przyznam, nie lubię. Komercyjny teatr oszukuje! Sam warstat nie wystarczy, trzeba mieć coś do powiedzenia. Najbardziej irytuje mnie w tym wszystkim u d a w a n i e i robienie min (pauz), że czymś się zajmują, a nawet pierie

pieprzona amatorka

Dzisiejszy spektakl ZAR-u o 19-tej się nie odbył, bo w czasie, czy po wcześniejszym, o 17-tej, zawaliła się dekoracja. Zdarza się... Tyle, że jeszcze za pięć siódma sprzedawano wejściówki, a informację przekazał zdenerwowany Jarek Fret, dopiero gdy wdrapaliśmy się na drugie piętro i zasiedliśmy w przedsionku. Ja go rozumiem - zaśpiewali pięknie w dwadzieścia minut to, co mieli do zagrania. Ale gdzie była organizacja? Słobodzianek obściskiwał się z Buchwaldową na godzinę przed, czyli po skończeniu tego pierwszego spektaklu pechowego - i nic, ani słowa, czyli nie dali wyboru. Zresztą, sami swoi - na zaproszenia (nie sami, bo nie-krewni i znajomi królika kupili bilet), więc kto by sobie zawracał głowę drobiazgami. Tak wyglada profesjonalizm Tadeusza Słobodzianka i Doroty Buchwald. A honoraria? Teatry, bywa, palą się, walą (aktorzy się upijają), ale grają: Zapasiewicz mawiał, że jeśli nie gra, to znaczy, że umarł... Ale on tego nie mówił jako dyrektor, tylko aktor. W Dramatycznym z

SZTUKA BEZ TYTUŁU, CZYLI JAK NAWET MONICE STRZĘPCE COŚ WYSZŁO

to akurat daje się wytłumaczyć: Autor ręki przyłożył... Stąd wniosek, że Pani Monika częściej powinna pozostawiać z dzieckiem albo z butelką Pana Pawła. Literatura w teatrze ważna rzecz. "Płatonow" w AT mi się podobał... Poważnie, to po "Trybunie" najlepsze przedstawienie pani modnej. Mimo, że to słaby rok, po dwóch fatalnych dyplomach jest na co patrzeć, szczególnie na panie. Chłopaki, poza jednym, są tacy bardziej  drewniani. Reżyseria nie tyle polega tu na wymyślaniu (poza kombinowaniem z napisami w akcie I i chowaniem się po meblach), co na pracy z tekstem - skutecznie. Jeśli o pomysłach mowa, jeden jest świetny. Myślę o pozostawieniu Soni w III akcie jako niemego świadka  zalotów Anny do Płatonowa. To prowokuje osaczenie go przez wszystkie kobiety, hurtem, w dopisanej scenie otwierającej akt IV i crescendo apokaliptyczne w ciągu dalszym. Rzecz nie w tym, że młodzi mają co grać, tylko o jakim świecie chcą opowiadać. Niewątpliwie o własnym, współczesnym

mógł być teatr

Wzbogacić repertuar o tytuły nacechowane wrażliwością konserwatywną mogą tylko sami artyści. Skoro nikt nie odważył się (w NST) zrealizować spektaklu utrzymanego w poetyce odmiennej niż ta, która zawładnęła tą sceną, to widać potencjał i determinacja opcji konserwatywnej pozostają zbyt nikłe, by skutecznie konkurować na wolnym rynku idei. Wanda Zwinogrodzka / Przemysław Skrzydelski Do Rzeczy nr 33/13-19.08 14-08-2018 Wanda Zwinogrodzka o k ł a m a ł a publiczność (w tym swój elektorat, zważywszy na miejsce wypowiedzi): w rzekomym konkursie w Starym Teatrze był zgłoszony mój program - „w odmiennej poetyce niż ta…”, nie wiem czy „konserwatywny”, ale na pewno profesjonalny i uzgodniony z wykonawcami. Po „wygraniu” przez Mikosa, dyrektor - Michałowi Gielecie do wiadomości - otrzymał ode mnie adaptację „Biesów” (o czym Wanda była poinformowana), a jak zareagował, to można sobie posłuchać w Radio Kraków. I teatr wkroczył na drogę upadku z błogosławieństwem pani minister. D