Przejdź do głównej zawartości

Posty

Cobain w Polszce

Cobain: Montage of Heck , reż. Brett Morgen, 2015, 145 min ...to pierwszy dokument o absolutnej ikonie grunge’u nakręcony we współpracy z rodziną muzyka. Taka kooperacja umożliwiła reżyserowi – Brettowi Morgenowi dostęp do przepastnych archiwów lidera Nirvany: niepublikowanych piosenek, prywatnych filmów, zdjęć, pamiętników, grafik i demówek. Bazując na tym materiale – a także posiłkując się rejestracjami koncertów czy wywiadów – reżyser stworzył niezwykłą biografię artysty, począwszy od jego narodzin w 1967 roku aż po tragiczną śmierć w wieku 27 lat. Być to właśnie ze względu na zaangażowanie rodziny  Montage of Heck  koncentruje się nie na karierze muzycznej bohatera, ale na jego problemach osobistych i skomplikowanych relacjach z najbliższymi. Film jest pasjonujący, co piszę nie jako wielbiciel tej muzyki, ale zwolennik takiej postawy wobec życia. To się nazywa: bezkompromisowość ! Nie będę się rozwodził nad powodami jakie doprowadziły Kurta Cobaina do tego co i jak robił,

kolaboracja

Właśnie ogłoszono obsadę pierwszej premiery "umówionego" sezonu w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Wzięcia honorarium ( Mikos potrafi płacić 30 tys euro ) podjęła się Monika Strzępka - na drugim posiedzeniu Gildii nawołująca do bojkotu Teatru - z mężem i odwrotnie. To wynik "porozumienia aktorów" z obecnym dyrektorem narzucającego mu faktyczne decyzje, by w Starym było tak, jak było za Klaty, dziś bez Klaty, a jutro? To uratowało pensję Marka Mikosa, który - przypomnę - w sezonie poprzednim nie był w stanie wyprodukować ani jednej premiery, która nie byłaby oceniana jako klapa, masakra i strachy na Lachy, czyli wyraźny spadek frekwencji. Gdyby ktoś zapomniał, to przypomnę, że modny duecik należał według poprzedniego dyrektora uznanego przez ministerstwo kultury za kwalifikującego się do wymiany do ulubieńców i chciałoby się powiedzieć czołowych stylistów Starego: " jebać ich, jebać ich, jebać! "... " Dedykujemy tę piosenkę dyrektorowi Mi

CHOROBA

 https://youtu.be/JvK5s9BNLzA Jennifer Brea ,  doktorantka na Uniwersytecie Harvarda ,  od zawsze żyła pełnią życia .  Wszystko zmieniło się ,  gdy pewnego dnia zachorowała na grypę i pomimo odbytego leczenia nie mogła wrócić do dawnej sprawności .  Gdy kolejni lekarze jako przyczynę tego stanu mylnie wskazywali zaburzenia psychiczne ,  Jennifer postanowiła zacząć dokumentować swoją codzienność i żmudny proces uzyskiwania informacji o chorobie ,  na którą w rzeczywistości zapadła .   Bez wytchnienia  to niezwykle intymny ,  szczery i poruszający zapis życia osoby cierpiącej na syndrom przewlekłego zmęczenia  ( CFS )   –  trudne do zdiagnozowania i leczenia schorzenie ,  z którym według niektórych szacunków może zmagać się nawet 30 milionów ludzi na całym świecie  –  w 85% kobiety .  Tymczasem poziom wiedzy na temat CFS jest szokująco niski ,  a badania niedofinansowane .  W skrajnych przypadkach przykuci do łóżek pacjenci są odbierani rodzinom i umieszczani w zamkniętych zakła

o b ł u d a ministr(y)a

Najbardziej oczekiwana wypowiedź półrocza okazuje się klęską moralną i popisem HIPOKRYZJI pani minister z udziałem, niestety, dziennikarza, który wiedział, że Zwinogrodzka (4 lipca w godzinach przedpołudniowych w MKiDN) p r o p o n o w a ł a posadę dyrektora Starego Włodkowi Staniewskiemu - wcześniej, podobno, Redbadowi Klinstrze, co wiem od Skrzydelskiego, bo o rozmowie Włodka od niego samego! I ona i on wiedzieli, że ja wiem, ale ten wywiad jest po to, by mącić w opinii publicznej. A przecież informacja to demokracja - dostęp do niezafałszowanej informacji to warunek demokracji! W związku z tym, o jakim "dawaniu szansy ("ogarnięciu się") Mikosowi" tu mowa? Przecież minister NIE WIEDZIAŁA, że zaproszeni artyści odmówią (Włodek z zastrzeżeniem, że dla niego propozycja może być aktualna za rok), więc teraz tylko pokrywa własną nieudolność i brak pomysłu na rozwiązanie kryzysu stulecia, który ministerstwo zafundowało sobie poprzez ustaw

BOGUSŁAW JASIŃSKI

Fakty są bowiem proste: i tak udowodniłem wszystkim, że mogę wyżyć ze sztuki. Utrzymać się jakoś na powierzchni... Jak to miło w moim wieku odkryć - przypomnieć sobie kumpla, z którym kiedyś się dyskutowało, potem zniknął i po latach pojawia się z imponującym dorobkiem (kilkanaście książek z zakresu filozofii i estetyki m.in. o Heideggerze i Husserlu); jak pisze o nim wydawnictwo: żyje na uboczu . Nie widzieliśmy się kilkanaście lat, w tym czasie wykładał w Stanach Zjednoczonych, aż tu telefon z pochwałą mojej niezależności i paczka książek, z nie ukrywaną sugestią, bym co najmniej o jednej z nich - "dla ludzi", jak mówi - powiedział, co myślę.  Autor jest filozofem. Studiowaliśmy też na Reżyserii. Oczywiście, nie jestem żadnym krytykiem, nie zarabiam na pisaniu i nie dostaję pokazowych egzemplarzy, ale czernienie papieru lubię i poważam. A i dawanie świadectwa. "Wyrok" (Ethos, 2017) grzeszy zbyt wieloma grzybkami w barszcz. To rodzaj traktatu egzystencjalne

DON KICHOTE GILLIAMA

Rzadko kinu udaje się zabrać mnie na dwie godziny do innego świata. A tu Paterson (Adam Driver) i naiwny idealista na Rosynancie tworzą świat od początku do końca wykreowany, ale zakorzeniony w jednym z najpiękniejszych mitów europejskich o zasadach i "błędnej" rycerskości, która pozwala nie przestać wierzyć, że bezinteresowność i wyobraźnia mogą mieć wpływ na rzeczywistość. Te cechy przydają się i w sztuce, bo dzieło  Terry'ego G. jest filmem w filmie, czy raczej opowieścią o robieniu filmu, i o nieśmiertelności Człowieka z La Manchy. Pytania o "wariactwo" i walkę z wiatrakami wybrzmiewają zdecydowanie mocno we współczesnych okolicznościach komercyjności i interesów nie tylko przemysłu filmowego.  Dulcynea pogubiona w mirażach sławy i kariery odnajduje się, a jakże, poprzez miłość i czynny udział w micie, który musi być wiecznie żywy byśmy nie scynicznieli do reszty.  Doświadczenie "Monty Pythona" nasyca grę z historią specyficzną angielską iron

Isabelle, Adele, Dorot... i mężczyźni

Film francuski z 2017 roku dla mojej opowiastki jest tylko pretekstem. Binoche nie zachwyca nawet na golasa, jest w pewnym wieku, co w paryskich okolicznościach architektury lepiej wygląda, ale i tak najważniejsi są ci jej mężczyźni: z pieniędzmi, z dorobkiem, z ochotą ale bez jajec. Właściwie, to wcale nie to chciałem powiedzieć. Paru mężczyzn w życiu kobiety po przejściach znaczy tylko tyle, ile opowie o nich przyjaciółce, dobierającemu się do niej kumplowi, czy dziwnemu psychoterapeucie, a właściwie "wróżowi", w tej roli roztyty Gerard Depardieau, który z wahadełkiem nad zdjęciem prorokuje jej konieczność bycia "open" dla uregulowania nieuregulowanego życia emocjonalnego".  "Ale skurwysyn - gdy tak sobie go nazwę, to dopiero dochodzę". Takie buty, takie "otwarcia". Nie chciałoby się uogólniać, ale podejrzewam, że reżyserująca Claire Denis takie właśnie miała ambicje. Kobieta o kobiecie ma do powiedzenia tylko tyle, że tamta szuka, sam