Przejdź do głównej zawartości

Posty

przyszłość teatru

                                                                 Zrobimy jeszcze raz to samo, tylko lepiej     Wojtek Tomczyk. Zakładając, że PiS będzie rządziło z 20 lat i jako strukturalnie niereformowalne nie zmieni ani du-du "premiera z tabletu" - czarno widzę... W ramach uprawianego przez ministerstwo kultury strachliwego koniunkturalizmu i idiotycznych decyzji personalnych rozdźwięk między aksjologią "dobrej zmiany", a praktyką olewającej to części środowiska będzie sukcesywnie wzrastał. Ponieważ publiki dla pseudorewolucjonistów powinno wystarczyć tylko na premiery i eventy, a niekoniecznie na eksploatację, to pracy będzie coraz mniej, za to chałtur przybędzie. Nadprodukcja aktorów (i reżyserów) będzie owocowała "projektami", które w poszukiwaniu sponsora obniżą poziom wykonania na rzecz dostosowywania i zakłamywania rzeczywistości. Nie tyle "warstat" będzie w cenie, co wypowiedzenie - się i okazywanie: pchaj się na afisz, bez

s k u t k i

Świnia świni tyłek ślini. - Co masz na myśli? - zapytałem. Odpowiedział: myślę o Polakach. Witold Gombrowicz Żeby nie było, że mnie się pan minister nie podoba, hola, hola... Odczuwam potrzebę przekazania , że różne takie dofinansowywane, a to Janek, a to Monisia i Majka także niekoniecznie! Nie żeby zaraz nie podobały osobiście, czy coś. Ale w tym sposobie: co dotacja, to zaraz okaz... Znaczy: się kombinacja / przedstawieniowa elukubracja, festiwalomania, instytutowa grafomania - i kłopot. Trzeba przyznać, że intelektualny. Z tymi naszymi opozycjonistami zagwozdka taka, że ciamajdy, mądrale nie są, ale, że korzystają to korzystają, co by miały nie korzystać. Ostatecznie Drewniak też musi z czegoś żyć, co nie, Łukaszu? Miały Buchwald to im to zagwarantowywała. Ten tam poziom kultury i w ogóle po znajomości. Ale się z panią magister tak napopierali, nawet u Wandzi ponaradzali, że z gąską byli o ciut, ciut, ale doktor im zrobił wbrew i z klapą się pozostali... Dbać o siebie p

bilans służący

polityk, czy nam się to podoba czy nie, stoi najniżej w hierarchii prestiżu społecznego Polityk stojący. Czterdzieści miesięcy nam miłościwego panowania skłania do podsumowania. Nie budżetu i służby w wojsku, tylko po swojsku, kultury i tego, no, narodowego... Nie będzie o rozdawaniu szmalu, bo: "wystarczy nie kraść" (?), poza tym zwracanie tego, co nagrabione - przez poprzednich poprzedników - to nie zasługa, ale raczej usługa dla ludności. O muzeach i pomnikach też nie będzie. Będzie o polityce w teatrze. Prosta z mosta teza jest taka, że "Człowiek Wolności" służy interesom opozycji. Na wszelki słuczaj godzi się przypomnieć, że Pan Jourdain też nie wiedział, że mówi prozą... Ba, żeby... Marsowe oblicze i takie, niewątpliwie, zasady, ale co do rady (daje czy nie daje rady?), to jako się rzekło, opozycja się pożywia... By nie być gołosłownym (być wołającym, nawołującym, zwracającym, to niestety, tylko o ścianę groch rzucającym) krótki kurs przec

LARS

Straszny film (wczoraj widziałem). Na szczęście, po półtorej godzinie (znaki tego są od początku) okazuje się być traktatem filozoficznym napisanym przy pomocy środków filmowych. A jeszcze Bruno Ganz (najwybitniejszy teatralny aktor niemiecki, taki ichniejszy Łom) jako ktoś w rodzaju Wergilego w wędrówce w zaświaty. Żaden tam nihilistyczny Tarantino (jego aktorka otwiera kryminalną sekwencję), tutaj mamy do czynienia z m o r a l i s t ą, a więc jest o czym pomyśleć i o co się spierać. Teza jest taka, że psychopatyczny morderca poprzez destrukcję tworzy coś nowego i nazywa to sztuką. Poddane sobie ciała układa i komponuje z szokującą estetyczną jakością - sycąc się bachowskimi arcydziełami Glena Gulda, perfekcjonisty... Nie miłość i empatia a niszczenie stwarza nową rzeczywistość... Nie etyka a kształt zadowala. Trudno się z tym nie zgodzić, jeśliby przyjąć, że chodzi tylko o stare formy, ale tu idzie o życie. Artysta - pan życia i śmierci? Jest coś na rzeczy, tym bardziej, że

HamletKlapa

"Hamlet" daje do myślenia. Jeśli się go czyta ze zrozumieniem i inscenizuje dla porozumienia, a nie popisu. Sam w sobie jest popisem sztuki teatru: wysokiej literatury, kunsztu aktorskiego i rozumiejącej reżyserii. W pewnym sensie prowadzi sam - jak każda dobra literatura - ale tym bardziej zobowiązuje by nie zbaczać z kursu. Grać myśli Autora, a nie pomysły inscenizatora. Jest jak gąbka - wchłania to, co dookoła, nie tylko w teatrze, i oddaje na scenie. Instruuje teatr i zaświadcza, że to "pułapka na myszy": zwierciadło nie tylko natury ale i moralności... To napisałem sobie przed południem. A potem był wieczór, spektakl Bradeckiego w Dramatycznym i tylko źle i jeszcze gorzej. Słobodzianek zafundował na jubileusz siedemdziesięciolecia mojego - kiedyś - ukochanego Teatru popis bez-aktorstwa i bez-reżyserii na tekście, który obnaża bezlitośnie braki warsztatu i odpowiedzi na pytanie, po co się go w ogóle wystawia. Przepraszam Kolegów, ale granie po literkach

ZAKAŁAPUĆKANA INSTYTUTA

D: Czy Ty coś z tego konkursu w IT rozumiesz? Ja: Na drugi dzień napisałem, że nie. Dzisiaj więcej... D: Ustawka? Ja: Bez wątpienia. Choć sprowokowana i dobrze zagrana! D: Wykręcasz się? Ja: Nie. Normalnie to się odbywa "z góry" i w sposób wcześniej ustalony, tylko ze statystami, którym się wydaje, że biorą udział w jakimś konkursie - ktoś ich słucha i decyduje w związku z programami... A tu zostali zaskoczeni. Rozmiarem manifestacji antyrządowej wyrażanej poparciem przeciw demokratycznej procedurze. Ale decydująca była decyzja Komar-Morawskiej o wycofaniu się z mojego przesłuchania ze względu na zaszłości przy NST, zresztą przyzwoita, tyle, że bez wyobraźni o skutkach . D: Widziałeś, że jej nie ma w czasie posiedzenia. Ja: Oczywiście, i nawet przez moment zastanawiałem się jak z tego wybrną. Wynik mnie zaskoczył, ale nie skojarzyłem, iż to się jedno z drugim wiąże. Dopiero przeczytawszy protokół zobaczyłem czarno na białym, że pani przewodnicząca tylko mnie za

innego końca świata nie będzie

to co się podzieliło - to się już nie sklei... Nie ma jednej Polski, tak jak nie ma żadnej wspólnoty z mordercą, ale i tolerancji dla polityka, który własną pozycję wykorzystywał do czerpania korzyści sprzecznych z prawem. Apele o jedność - moralnie uzasadnione - będą przeciwskuteczne. Są tu rachunki krzywd, które niewyrównane będą dzielić i żadne zaklęcia temu nie zaradzą. Gdzie nie spojrzeć widać zapotrzebowanie na pojednanie, ale solidarności nie będzie. Porozumienia nie będzie! Bo jest wojna... Za to akcja na "hejt" i piętnowanie "nienawiści" świetnie służy nagonce na przeciwnika! Patrzę na MKiDN, bo na jego działalności trochę się znam i w głowę zachodzę, dlaczego widać same błędy (sorry, Winetou, dajmy na moment spokój sprawiedliwemu osądowi, budowaniu muzeów i rozdzielnictwu mamony). Tak, tak, wiem: Kultura jest od zawsze tematem marginalnym w polskiej polityce. Można przy niej gmerać dowolnie, a lud się nie ruszy w jej obronie. Wsadźmy sobi e n