Przejdź do głównej zawartości

Posty

konterfekt konformisty

Nie płaczę po Klacie, płaczę po Zembrzuskim. Ale tylko jedna połowa mnie płacze, druga się śmieje. Bo choć, jak słyszę, w Starym Teatrze żałoba i stypa, to przecież wszystko to jest śmiechu warte. Ale po kolei. Nie kibicowałem Klacie. Człowieka nie znam w ogóle, reżysera – za mało, by mieć wyrobioną opinię o jego dokonaniach, także dyrektorskich. Nie bolałoby mnie, gdyby stanowisko dyrektora Narodowego Starego Teatru (NST) objął na drugą kadencję, choć pierwszą pełnił z dość wątpliwego nadania ministra Zdrojewskiego, polityka PO. Nie boli mnie też, że dyrektorem nie został. Zresztą na starość mam coraz większą rezerwę wobec rzeczywistości i to wszystko ani mnie ziębi, ani grzeje. Piszę felietony  for fun . Kibicowałem natomiast – może nie uwierzycie – Zembrzuskiemu. Nie dlatego, że byliśmy kolegami od czasu studiów, więc przez dobre trzydzieści parę lat, a tym bardziej nie dlatego, że nasze koleżeństwo nie bez przykrości zerwałem, gdy poglądy i opinie Zembrzuskiego – zawsze

"recenzja" z domniemania

Piękne lato mamy tej wiosny: kto chce zobaczyć, ten widzi... Na przykład m i n y . W stołecznym Struzikowym, choć po dotacji troszku jakby ministerialnym, przybytku kulturalnym a nawet polskim, odbędzie się, oj, odbędzie, dziwny zbieg dziwnych okoliczności... Dlaczego by nie pospekulować nad koincydencjami? Nie efektami, bo te - ten jest - jak wiadomo, próżny albo podłużny, w zależności od tego, gdzie się siędzie, lub (jak na załączonym zdjątku) w(y)stąpi, bywa i trzyma rękę (nie żeby zaraz w cudzej kieszeni) na pulsie. Ewropa, darmokracja, raczej w kolorze blue, co te tam dwa kolory polskie... Kiedyś mówiono krócej: Targowica! Polacy bardzo chętnie w krzywdach, jakie Niemcy czy Rosjanie wyrządzili ich przodkom dosłownie, lub tylko ogólnie jakimś żyjącym sto lat temu Polakom, upatrują powodów do chwały własnej, późnych wnuków. Już nawet nie "za wolność wybili", tylko "za wolność pradziadkowi mojego kuzyna wybili i dlatego teraz winien nam świat cały szacunek i

ministerstwo kulturki i dziedzictwa nowozelandzkiego

Rzecz działa się kilka minut przed jedną z jego premier w Warszawie. Michał, jak to miał w zwyczaju stał przed teatrem i palił papierosa, kiedy na horyzoncie pojawiła się jedna z prominentnych recenzentek teatralnych i statecznie jak fregata podążała w kierunku wejścia. Michał zatrzymał tę chodzącą kolumnę Zygmunta i powiedział bileterkom, że tej pani nie wpuszczamy, ponieważ ta pani kłamie. Obruszona matrona, kompletnie zdezorientowana, próbowała się bronić słowami, że przecież ma zaproszenie. Na co Michał poprosił ją, żeby mu to zaproszenie pokazała, i na oczach całej warszawskiej śmietanki podarł je na drobne kawałki mówiąc, że teraz pani zaproszenia już nie ma. Bardzo podziwiam Michała za tę jego bezkompromisowość i odwagę. I chociaż wiem, że musiał za nią płacić bardzo wysoką cenę, chciałbym kiedyś mieć w sobie tyle siły i kurażu, żeby postępować podobnie z takimi szkodnikami. Amen. Grzegorz Kempinsky Autor tej relacji powtarza plotki lecz oddaje istotę zdarzenia, któr

MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ TAŃCA / BOLSZOJ

Sztuka tańca jest w tej chwili najbardziej progresywnym zajęciem artystycznym w dziedzinie widowiskowej i z radością konstatuję, że nie odstajemy, lecz mamy co pokazać. Gdyby jeszcze para (i pieniądze) nie szła w gwizdek beznadziejnie dramatyczny to można by powiedzieć, że jest jakaś sprawiedliwość, a tak... "Bolszoj" - rosyjski film nie tylko o tańcu, lecz raczej o tym, ile uprawianie go kosztuje i co jest ważne - w sztuce, oczywiście, ale przede wszystkim w życiu... Historia utalentowanej do tańczenia dziewczyny, która musi walczyć o siebie  w systemie zaprogramowanym - to ten znakomity film akurat przemilcza - na uprawianie imperialnej polityki mocarstwowej poprzez sztukę. W wypadku tego teatru od Katarzyny poprzez ZSRS na podczepiającym się Putinie. Przyp... dalają (bo potrafią), by okazać, kto tu rządzi. Ale w tej historii pełnej potu, łez i karierowiczowskiej obłudy najważniejsze wydało mi się szukanie odpowiedzi na pytanie: po co to wszystko? Odpowiedź nie jest pr

gorszy sort - inne połamańce

Przy bezradnej bierności ministerstwa kultury zmiany cywilizacyjne w tzw. sztuce współczesnej postępują... Inne tańce, tytuł sygnalizuje to co nowe w sztuce, co zmienia zasady gry czy poszerza pole artystycznej walki.  Agnieszka Sosnowska ("Akademię Teatralną rzuciłam po pierwszym roku"; widać nie szkodzi, bo dziekan-grafoman Plata się załapuje). Papier cierpliwy, fundusz obfity, ale wszystko to razem do kupy i w poszczególnych przejawach tylko gówno prawda i warte tyle, co nic... Ale, ale przecież walczy, żeby nie powiedzieć: rozpindala! Na wystawie w CSW, poza sympatycznie jarmarczną salką Ziemilskiego wszystko już było i niczym a już szczególnie warsztatowymi umiejętnościami się nie wyróżnia. "Zwrot performatywny", czyli badziewie spod znaku "teatru post-dramatycznego", "tańca konceptualnego" i nowomowy ("świat nie jest postrzegany jako księga, którą się czyta, lecz jako performance, w którym się uczestniczy"). "Niektórz

11 minut Skolimowskiego

Świetne spotkanie w FiNA z Jerzym Skolimowskim, Pawłem Mykietynem i Andrzejem Chyrą z okazji osiemdziesiątych urodzin reżysera. Pan Jerzy znakomicie się prezentował w beżach - od butów do siwizny - przełamanych jasnym błękitem i formą intelektualną. Bardzo to było ciekawe. Nawet nie zapytałem, ale sam powiedział, że współczesne kino go nie inspiruje, bo "my byliśmy bardziej oryginalni, mniej przewidywalni". Wg niego Polański nudzi się w kinie po kwadransie, bo wie jak to się skończy. Stąd konstatacja o wyczerpaniu się linearności w sposobie opowiadania. Też tak miewam. Choć raczej co do metody, tej czy innej, jeśli widzę ją jako wytrych a nie służącą... W każdym razie opowieści o "fan'nie" przy robocie - pewności, że robi się coś istotnego - bardzo pouczające i znaczące, moim zdaniem, iż artysta powinien siebie lubić i w robocie, przynajmniej udawać, to Andrzej Ch., że wszystko wie i panuje. Trochę mi się to kłóci z tym, co pamiętam - choćby od Treli - że

nobel z hipokryzji

turlaj mi Tadek groszka... ja To jest (...) rodzaj Nobla teatralnego Tadeusz Słobodzianek Od czasu przejęcia Warszawskich Spotkań Teatralnych (najstarszego festiwalu teatralnego w kraju stanowiącego przegląd "najlepszych" spektakli z poprzedniego sezony spoza stolicy) przez Macieja Nowaka w imieniu INSTYTUTU TEATRALNEGO - ciągle podległego MKiDN, które finansuje i nie wymaga - wiarygodność imprezy brała z roku na rok w łeb kumoterstwa i lewicowych zażyłości. Obniżający się poziom przeglądu można było od biedy usprawiedliwiać dołowaniem polskiego teatru pod władzą (w kulturze) lewizny i braku talentu. Skandale z poziomem "festów" i braki w kasie spowodowały, że nawet miejska Bufetowa chcąc poprawić sobie wizerunek przekazała imprezkę Sloboplexowi, z jego białoruskim gustem i manierami. Kogo tam nie było? Na przykład Gardzienic, ale ponieważ pobór był sformatowany na promocję ("Nobel teatralny") i zarobki, więc ważniejszy dla destrukcji poziomu i myś