Przejdź do głównej zawartości

kompleks pana

Polityka ministerstwa od kultury jest moim zdaniem zdeterminowana "gwizdem założycielskim" jaki rozległ się we Wrocławiu zaraz po sformowaniu rządu.

Ręki przyłożył Krzysiu Mieszkowski, wtedy już polityk opozycyjnej partii, która w ramach dintojry z platformersami prowokowała czeskimi pornografami pana profesora. 
Pan premier szedł w te zadymki jak w dym, i potem dawał już tylko z górki...
Cezary Morawski, Marek Mikos, Michał Gieleta to miały być kandydatury "centrowe", niekonfliktowe i do przyjęcia przez opozycję. Tyle, że jedynym wynikiem ich wyłaniania było powstanie Gildii i ogłoszenie bojkotu przez reżyserki i reżyserów; na posiedzeniu organizacyjnym we wrzasku, że "rząd rozpierdala kulturę" prym wiodła pani Monika, dziś zarabiająca bez mydła u tego samego pana Mareczka, nominata znienawidzonego przecież Glińskiego, co jej piszący mąż ogłasza jako ochronę substancji i zespołu, jakby targowiczanie u Katarzyny pletli inaczej.

Czyli, ze stresu ministra odbyła się farsa konkursowa w narodowym teatrze: jego artystycznie przyspieszony upadek, i kapitulacja przed najbardziej radykalnym odłamem podstarzałych aktorów, którzy na tchórzliwym organizatorze przeprowadzili obłudnie motywowany interes: ich wynagrodzenia za obsadzanie Rad(n)y(ch) (dyktują reżyserów a ci obsady i kółko zarobkowe się domyka) u d a j e jakieś rzekome dobro wspólne, sztukę i to, że nie ma być tak, jak było za Klaty, na razie bez Klaty... SZCZYT HIPOKRYZJI i ROBIENIA MKiDN w KONIA... 




Historia upadku NST doczeka się kiedyś lutni po Bekawerku, ale już dziś rola w tym prof. Glińskiego ściga się z profesjonalizmem ministra Podkańskiego, który kazał się umawiać z "tym Czapskim" po śmierci malarza. Może nie tamten wdzięk, ale ta sama skuteczność!


Sam byłem świadkiem tego gwizdu - i pokazu prymitywnego chamstwa - później, gdy wicepremier dekorował państwowym odznaczeniem na scenie Teatru Wielkiego wspaniałego śpiewaka, Piotra Beczałę: ryk, tupanie i gremialne opuszczanie widowni przez "elitę". I mina ministra, z ręką w nocniku, jakby to byli stołeczni kibole, tylko odwrotnie.
Czy na widowni tupały wtedy wszystkie te Krysie, Janusze, Jurki, Stalińskie i Majcherki, oraz Seweryny z totalnie antyrządowymi - w marszu przez instytucje kultury - nie wiem, ale ich wynurzenia łatwo znaleźć w sieci.

Schizofrenia tych "ocen" rozbija się o patriotyzm i dumę jakimi nasycił się niewątpliwie minister w tym samym miejscu słuchając owacji po mazurze ze "Strasznego Dworu", pięknie wykonanego w Sylwestra... Idę o zakład, że wsiadając do limuzyny pomyślał: a czniać te opozycje, naród jest z nami...

I tu by się trzeba zacząć posługiwać liczbami: 1700 osób wtedy, jednego wieczoru, na entuzjastycznej widowni i na przykład 1300 uciułanych podpisujących się za sukcesją Buchwald w Instytucie Teatralnym, bez oglądania, bynajmniej, i sprawdzania (dołożyć przeszło 5 milionów głosujących za, to znaczy przeciw temu, co było?)... 

Jeśliby zawiesić chronologię, a trzymać się własnego doświadczenia, czyli faktów - tak pogardzanych przez naszych rodzimych neomarksistów, to te właśnie cyferki (w rozumie) rozstrzygnęły niedawny konkurs jako "nierozstrzygnięty".
Państwo z Komisji siedzieli tyłem, a ja przodem - patrzyłem w te same okna, za którymi na codzień: hop, hop, de-mo-kra-cja, de-mo-kra-cja; jakby nie było podwójne standardy, czyli Kali-okracja: sądzić Buchwald za stosowanie w praktyce (na e-teatrze) niedozwolonego artykułu (216) kodeksu karnego, to tylko przez sąd, a jakże, ale już skazać na infamię Pawłowskiego, to wystarczy internet...

I w tym wszystkim poor premier...
Komisja mu się znarowia i "bujaj się" panie ministrze, aktorzy krakowscy kolaborują z przecież ciągle tym samym "debilem" Mikosem, tyle, że kasę kroją już Demirscy, gmina: "jebać ich, jebać", i niejaki Brzyk, bolszewik od robienia tego samego "starym" i Hubnerowi; Gielety nie ma (Rzecznik pytany, kombinuje, że to jakaś "intencja" i nic, nie odpowiada), ale już na wyrzucenie z dnia na dzień Jana Polewki minister - "laską w podłogę", puk, puk: wyraża zgodę. 
Do tego wszystkiego 4 lipca '18 w godzinach przedpołudniowych Wanda Zwinogrodzka proponuje następstwo po Mikosie w NST - dowód zaufania do swego wybranka, nieprawdaż - tyle, że artysta mówi o misji, i że za rok...
Rzecznik znowu nic nie wie, ale ja jestem żywym świadkiem.
Czyli, co to za dyrektor (a minister, jak długo?) z tak objawianym zaufaniem do swoich ludzi i swych salomonowych decyzji?; co to za perspektywa rządzenia dłużej niż do poniedziałku? I o czym mówimy, skoro ministerstwo, co sobie zaprosi opozycję na konsultacje to dr Patrykowi się w łokciu zgina i kicha! Panie ministrze: k i c h a !

Co za orły-sokoły w ministerstwie wymyśliły te "konsultacje" ośmieszające własną komisję, oddające pole opozycji i pokazujące tylko b e z r a d n o ś ć i nieprzygotowanie własne, oraz skazujące większość środowiskową na kontynuację tego wszystkiego, co tak głupio jest i panoszy się na Jazdowie, bez względu na naukę, konieczność używania rozumu i w końcu wynik wyborów? Czyli minister jedną ręką "zmienia", no pewnie, ale zaraz jakby konserwuje... 
I to ma być dobrze? Jak długo mam być smutny, bo ciągle pytam?

Majcherki już witały się z gąską - panią magister na straży interesów - a tu "p/o" i nikt, nic... 
(Jacek Kopciński może wreszcie napisałby sobie nad biurkiem: najpierw myślenie, głupcze, poitykuj potem)...
Ciamajda ta opozycja: z pasztetówką na Wigilii i podskakiwaniem w sprawie konkursu, raz "za", ale potem, w tej samej sprawie "przeciw". Jasne: "konstytucja" i "demokracja" ale tylko dla jaśnie oświeconych krewnych i znajomych królika.

Tyle, że Profesor ich słucha... 
Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
(Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny)
...ufny w błędzie -

Zamiast rządzić, to znaczy podejmować jednoznaczne decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność przed Radą Ministrów i obywatelami w wyborach.
Więc mu podskoczą - i będą, bo czemu by mieli nie, coraz to ośmielani  - szantażować i w y m u s z a ć decyzje, jak ta w Instytucie Teatralnym, niczego nie rozwiązująca, bo postkomunistyczną mentalność tam kontynuująca (bez zmian personalnych)  zamiast zwrócenia narodowej instytucji kultury obywatelom. 

 Obawiam się, że będą zapamiętane czyny i osoby, bo Polska i polska kultura czeka


Komentarze

  1. Janusz Majcherek na teatralny.pl Ja jednak nie o tym. Chwilowo interesuje mnie sylwestrowa decyzja, którą Gliński, uznany przez tygodnik „Sieci” za Człowieka Wolności (jeśli wolność, to tylko w sieciach…) podjął w sprawie Instytutu Teatralnego. A właściwie nie podjął, bo ministerstwo samo siebie zapędziło w kozi róg, wpadło jak śliwka w kompot i znalazło się z ręką w nocniku (przepraszam za ten nadmiar związków frazeologicznych, ale polityka kulturalna ministerstwa przekracza wszelkie granice, łącznie z granicami stylu). Po konkursowym pacie toczyły się jeszcze nieoficjalne rozmowy w ministerstwie, w których oprócz władz i dwojga kandydatów – Doroty Buchwald i Patryka Kenckiego, udział wzięło kilka zaproszonych „po uważaniu” osób – skądinąd zacnych – gwarantujących tak zwany pluralizm poglądów. Przez chwilę wydawało się, że – jak pisał Passent po którymś tam wyskoku Dudy – widać żarówkę w tunelu: Buchwald pozostanie dyrektorem, a jako zastępcę będzie miała kogoś, kto prowadzony na smyczy przez ministerstwo zabezpieczy Instytut przed odchyłami i miazmatami. Ale nic z tego nie wyszło. Polityczne fobie wygrały z rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stanisław Gadomski napisał: "prawicowego kultu Herberta" - przegrał ulicę z Kruczkowskim w roku Herberta. Podobnie jak Kilar i Kaczmarski z innymi funkcjonariuszami PZPR. Bardziej przegranych lubię, ale muszę przyznać rację, to nie dyktatura lecz dykta i tektura. Wszystkie żądania PO dotyczące zeszłorocznej dymisji rządu zostały wykonane. Jest lepiej? Minął rok...

    Dołączam się chętnie do (nie)lubienia. Bo o "bojkot" może warto by zapytać kolaborantów krakowskich? Z nadania ministra i "po trupie" Polewki, zgoda, ale i nie bez kombinowania Radosława z żabami i ich nóżkami (każdy ma takie "misie", jakie sobie hoduje)...
    Troszku mnie martwi, że JM tu nie odtrąbia sukcesu podpisujących (warto porównać liczby: 1700 jednego dnia, 1300 uciułanych wśród "łączących się" w pocie niskiego czoła, i w końcu przeszło 5 mil - wiadomo: sprawdź na osobnyteatrosobny.blogspot.com ), bo przecież całe to zamieszanie to Wasza, towarzysze podskakiwcze, zasługa!
    W czasie przesłuchania konkursowego - "hop, hop" brzmiało za oknami... Skutecznie. I "nierozstrzygnięcie" jest tego z g i e ł k u i zakłamania jedynym rezultatem. Choć w cyfrach bezwzględnych tylko remisem. Prawdą jest, że "zapędzającym", choć niekoniecznie "gwarantujących pluralizm", raczej właśnie PO UWAŻANIU...
    I tu Janusz prześlepia kapitalny "gest Kozakiewicza", który dr Patryk Kencki wykonał trochu ministrowi, ale bardziej całemu temu zgiełku już witającemu się z gąską, by było, jak było i Buchwaldowej w możliwościach degradowania Instytutu i opluwania innych nic się nie zmieniło... Dlatego rozumiem poziom frustracji! Wszystko wydawało się dogadane: czy z "Prezessimusem" nie wiem, tu JM sygnalizuje, że ma kontakty i wieści z pierwszej ręki, gdzie mnie do takich kręgów, sortów i znajomości. Pozostanę skromnym żywym świadkiem...
    Na "konkurs" też bym nie stawiał, bo przekonuję - opinię i ministerstwo - że tylko nominacja i branie odpowiedzialności. Konkursowa kapitulacja w NST już przerobiona i konsumowanie żaby nie odbija się czkawką tylko opozycji. Ale i ich - po pasztetówce na Wigilii - "zemgli, zemgli", wspomnicie moje słowo. A jak nie to p o m o r z e m y...
    PS: "heca" miała jednak swój pozytywny wydźwięk, że a) "środowisko" to mit (tak, jak z tą większością) i, że b) sąd, oczywiście - przeciwko pani magister, bo ona sama to bez sądu, bez pytania, wystarczy z poparciem rzucić publicznie giełgu - i tłumacz się wielbłądzie, że nie jesteś. Czyli pożytek z kolejnego objawienia mentalnego BOLSZEWIZMU postępowych kręgów (sameście się policzyły i nawet podpisały Grzegorze D.) - bezcenny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łukasz Drewniak:
    Moja teza jest następująca: pozostanie Piotra Glińskiego na stanowisku to dowód na to, że takie Ministerstwo Polakom en masse się podoba. Że to, co robi, nawet jeśli psuje i niszczy, nie ma żadnego znaczenia dla ogółu, bo teatr, film, książka, sztuka i muzeum są obiektami elitarnymi. Nie wierzę, że PiS przykłada jakąś szczególną troskę do polityki kulturalnej, co najwyżej improwizuje i pamięta o swoich. Ale partia od dawna wie, że w debacie publicznej, w kłótni o Polskę ten temat jest martwy i pusty, poza frazesami o narodowym przebudzeniu, obronie dorobku dziejowego. Żaden polityk nie wygra w Polsce wyborów ze słowem kultura na ustach. Bunt, bojkot i protest środowisk artystycznych i intelektualnych nie przekłada się na nic masowego. PiS ma świadomość, że głos artystów nikogo poza garstką nie zelektryzuje. Zwykłe Polki i zwykli Polacy z przemówień Beaty Szydło mają nasze lamenty i ostrzeżenia w nosie, by nie powiedzieć dosadniej. Teatr stoi? Stoi? Instytut działa? Działa! Praca jest, możliwości są? Są. Tylko inne. Ale są! Więc o co wam chodzi? Nie podoba się? To chodźcie do innego teatru, czytajcie co innego! I nie zawracajcie ludziom głowy. Statystyczni Polacy nawet cieszą się, że elita dostaje w tyłek, że przestano jej słuchać, krygować się przed nią, że odsuwa się ją od słoika z konfiturami. Nic tak nie raduje statystycznego jak kłopoty celebryty i jajogłowego, no i nie ma nic dla niego bardziej pustego niż hasła o końcu kultury i sztuki".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor