pozwalam sobie zadedykować - po latach - szczególnie Kolegom z królewskiego miasta Krakowa, przede wszystkim Radzie Artystycznej Narodowego Starego Teatru, w ich staraniu o Teatr, z przekonaniem, że szlachectwo zobowiązuje, a marka nie zwalnia z dochowania zasad i standardów przyzwoitości: brania a nie uciekania przed odpowiedzialnością za kierowanie teatrem - nie w wymuszonej kolaboracji, a w zgodnej z prawem procedurze wytrwałego domagania się ustąpienia narzuconego kierownictwa... Trzymaj się Stary!
Manifest Nowego Teatru
Chcemy robić nowy teatr...
Inny od tego, który jest.
Inny, bo zakorzeniony w tym, co było, w doświadczeniu: w historii sztuki i w myśleniu, które nie zadowala się tym, co doraźne - chce sięgać głębiej.
Inny, bo zajmujący się człowiekiem w całej rozciągłości – człowiekiem nie zredukowanym tylko do cielesności, ekstremalności i skandaliczności.
Nowy teatr to źródłowy teatr – zwrócony ku podstawom rzemiosła i wierze, że to, co robi jest ważne, że to nie tylko rozrywka, cyniczna ideologia czy komercyjna gra w popularność.
Nowy teatr to wyzwanie dla tych, którzy myślą, szukają duchowości i nie ulegają presji.
Nowy teatr jest dla widza nie dla środowiska czy dla dziennikarzy.
To teatr zawodowo doskonały i moralnie bezkompromisowy.
To teatr oparty o uniwersalne wartości, wolne od fundamentalizmów.
To teatr przyjazny pojedynczemu człowiekowi: odróżniający dobro od zła - nasycony optymistyczną energią.
Chcemy nie dekonstruować, ale konstruować...
Chcemy upowszechniać pluralizm światopoglądowy...
Chcemy kultywować pracę nad zawodowym warsztatem...
Uważamy, że robiąc teatr trzeba przyjąć współodpowiedzialność za rzeczywistość i dążyć do jej przemiany (najlepiej, zaczynając od siebie), bo nasza praca ma wpływ na świadomość widzów; może ich i nas wspólnie rozwijać. Będąc świadomi tego, że ludzie nam ufają, musimy być wiarygodni. Dlatego naszym kodeksem postępowania powinna być etyka – etyka powszechna, a nie ideologia.
Nie wystarczy nam odwzorowywanie czy krytykowanie życia. Chcemy je kreować: dawać przykład i nadzieję – przetwarzać nasz ból i radość w „sztuczność”, która ma siłę prawdy.
Zdajemy sobie sprawę ze zmienności obyczajów, ale nie sądzimy, żeby relatywizowanie wszystkiego było dobrym rozwiązaniem bolączek współczesności. Chcemy szukać punktów stałych, punktów oparcia dla serca i rozumu. Cenimy naukę nie modę, ale nie jesteśmy wolni od przeżywania świata w sposób bardzo emocjonalny. Lubimy się śmiać - chcemy, żeby były ku temu prawdziwe powody; płacząc pamiętamy, że nie należy się poddawać...
Nie chcemy być sprawiedliwi - chcemy być uczciwi.
Nie pytamy, co teatr może zrobić dla nas, ale co my/Wy możecie zrobić dla teatru...
Bo teatr to najważniejsza rzecz w naszym życiu. W naszym teatrze nie idzie o teatr, chodzi o życie...
Osobny Teatr Osobny
ps
nie całkiem a propos, ale warto pamiętać, że:
"muszę stać się własnym komentatorem, więcej, reżyserem. Muszę wykuć Gombrowicza-myśliciela i Gombrowicza-geniusza, i Gombrowicza-demonologa kultury oraz wielu innych nieodzownych Gombrowiczów" (list do Giedroycia)
ps
nie całkiem a propos, ale warto pamiętać, że:
"muszę stać się własnym komentatorem, więcej, reżyserem. Muszę wykuć Gombrowicza-myśliciela i Gombrowicza-geniusza, i Gombrowicza-demonologa kultury oraz wielu innych nieodzownych Gombrowiczów" (list do Giedroycia)
24 LIPCA 2009
OdpowiedzUsuńPrzy okazji śmierci Wielkiego Aktora przetoczyła się przez media kampania oddająca mu artystyczną i moralną sprawiedliwość i tak powinno być. Ale nie zawsze tak było…
Tylko w ciągu ostatniego roku (?) głośne były wypowiedzi młodych i modnych reżyserów o Zapasiewiczu, których powinni się oni wstydzić.
Majka Kleczewska stwierdziła w dużym wywiadzie, że „uczył ją tylko średniówki”, a i to nie wiadomo po co, bo komu dzisiaj potrzebna do szczęścia średniówka… Tylko tyle zrozumiała z Profesora.
Za to Jan Klata (na spotkaniu w Dramatycznym) perorował bezmyślnie o tym, że to rzekomo dopiero jego pokolenie wprowadziło do teatru „pracę zespołową” – na co Zapas zmarszczył brew i wycedził: bzdury pan plecie…
Wspominam o tym nie dlatego, by komukolwiek cokolwiek wypominać (głupota jest zaraźliwa, szczególnie we własnym pokoleniu, ale się z niej wyrasta wraz z wiekiem), tylko z pesymistycznego przekonania, że po Artyście pozostają nie tyle dzieła (te zachowują w pamięci ci, którzy widzieli, ale oni na ogół siedzą cicho), co… gazety. Dlatego, już za chwilę, ludzie nie będą pamiętać Becketta Zapasiewicza, ale wynurzenia Kleczewskiej.
Boję się, że studenci Janusza Majcherka na WoTcie będą podążać za aksjologią Pana Janka, a zapomną perfekcję Profesora; bo tak im będzie łatwiej, przyjemniej i „bliżej do rzeczywistości”.
Oczywiście, wierzę, że ich profesorowie pozostaną „czujni” i dlatego tylko trochę przesadzam.
A ci co pozostali mają obowiązek dawać świadectwo.
PS.
Na pogrzebie nie widziałem nikogo z tzw. progresywnych środowisk.
Nie był dla nich autorytetem. Ich strata.