Przejdź do głównej zawartości

casus zarembisty

LIST OTWARTY DO PANA PIOTRA ZAREMBY": Kto tłamsi polską kulturę (Sieci nr 36/2017)? Dobre pytanie.
Niekoniecznie liczę na Pańską odpowiedź, bo w tej samej sprawie, Narodowego Starego Teatru w Krakowie, raz już w liście otwartym czekałem nadaremno. Na Facebooku pozwoliłem sobie dopytać, co Pan wie o promowanym przez siebie bezkrytycznie Michale Gielecie i rzekomo „dobrej zmianie” w ministerialnej kulturze pod Wawelem , ale był Pan uprzejmy tylko przypomnieć sobie o skuteczności usuwania poglądów innych niż Pańskie. A ja nie o poglądach, tylko o wiedzy (o człowieku i „konkursie” w NST) i - tak, tak - o  f a k t a c h (o PRAWDZIE - z tytułu tygodnika), które traktuje Pan wybiórczo. Piszę to z pozycji profesjonalisty i świadka wydarzeń, któremu prokuratura nadała status pokrzywdzonego i z tytułu art. 299 kpk oskarżyciela posiłkowego w ewentualnym przyszłym postępowaniu sądowym.

Okazałem się naiwny... 
Władzolubny miłośnik przypodobania, Piotr Zaremba, nie jest człowiekiem godnym zaufania, lecz zwykłym dziennikarskim cyngielkiem inaczej - promującym (odstrzeliwującym) raczej za niż przeciw, chociaż to jego "za" zawsze okazuje się być przeciw, ostatnio prawdzie i zdrowemu rozsądkowi...

Broniłem gostka po jeździe jaką urządził mu Kosiński i lewicowe środowisko I. T. twierdzące, że lewicowego teatru w Polsce nie ma, a jak jest, to przecież: róbcie, róbcie swoje "przedniojęzykowe" ("zarembiste", jak flaki z partyjnym myśleniem), czyli przed próbą zakłamywania rzeczywistości, w której, mimo braku sukcesów przy urnie, w kulturze rządzi ciągle lewica. Okazuje się, że wart Pac pałaca...
Dziś czytam: nie zamierzam debatować z osobą z psychicznymi zaburzeniami. Ale w razie powtarzania się Pana ataków przypomnę teksty, z E Teatru, w których zaledwie rok temu zachwycał się Pan mną i moim i opiniami. Wtedy jakoś nie stawiał Pan kwestii moich teatralnych kompetencji.  I opowiem historię niezrównoważonego faceta, który zmienił zdanie o 180 stopni, wyłącznie z powodu braku poparcia w awanturze o Teatr Stary. Zastanawiam się, jakie jeszcze granice niepowagi jest Pan w stanie przekroczyć (Wiadomość napisana przez piotrzarem <piotrzarem@onet.pl> w dniu 12.02.2018, o godz. 09:54); i grożenie sądem!

Pan Zaremba ma zbyt wysokie mniemanie o swej urodzie: zaraz, "zachwycał"...

A cały ten "atak" w sprawie przypisania mu syna, Adriana, aktora TN, natychmiast sprostowanego na fb po jego wyczerpującej informacji o własnej impotencji. Przyjmuję do wiadomości i przepraszam, że brałem za porządnego człowieka. Moja wina...
Ale pamiętam (bo w tej sprawie najuprzejmiej dwa razy prosiłem) gościa o Mikosie - brutalnie ustawionego przeciwko Klacie i piątce innych reżyserów - gdy pisał bez wstydu, że to przecież "dobra zmiana" w NST; dziś, po postępującym rujnowaniu teatru przez nieprzygotowanego cywila i faworyta kompromitującego się w tej sprawie MKiDN milczy jak zaklęty (broni rządu? ja chętnie też, ale te knajackie metody...); a do obywatela i artysty - uczestnika postępowania z ogłoszonym profesjonalnie merytorycznym programem (poszkodowanego z art. 299 kpk w procesie przed SR), to stare, pozbawione przyzwoitości prosięcię śmie mędrkować: wyłącznie (głos pan daje) z powodu braku poparcia w awanturze o Teatr Stary, czyli sądzi, mentalny kurdupel, innych podług siebie i własnych, po radziecku "bezobjawowo" podławych, intencji i uczynków...

Przekracza wszystkie granice chamskiego "prawactwa" insynuując wcześniej bezczelnie: Szanowny Panie Polecam  rozmowę z psychiatrą. Może to Panu uświadomi jaka jest prawdziwy powód Pana porażek - przy błyskotliwej inteligencji. Ludzie są dla Pana miłosierni. Ja znosiłem Pana prawie dwa lata. Ale nie muszę. Pozdrawiam PZ
Pocieszna figura: nawet nie wie, że bredzi "prozą", jak u Moliera i... Bukowskiego.

Wstydu nie ma i leci kacapstwem, dla zaspokojenia swojej hadehad'owej osobowości, niezdrowej a m b i c j i i zadraśniętego wcześniej publicznie przez Tomasza Domagałę ego: ZŁOTA TRUSKAWA dla Piotra Zaremby za odważne przyznanie sobie miana krytyka teatralnego oraz bezgraniczną wiarę we własną wiedzę, umiejętności i obiektywizm. Złośliwego uzasadnienia nie będzie. Wystarczy pierwsza z brzegu recenzja Laureata. ZŁOTA TRUSKAWA dla Dyrektora Starego Teatru, Marka Mikosa. Sezon mija, a ja niczyja. Przypominam, że „Dom Bernardy Alba” kończy się tragicznie. DIAMENTOWA TRUSKAWA dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Już Państwo wiedzą za co.
Taka praca, laureacie, ważne by po maturze / kompetencjach, a nie tylko po znajomości...

Tym ta casom, konformistów, sie nie siwo... Sami nóżki nadstawiają, gdy trzeba lepszych od nich skuć. TKM!
                                                          























Komentarze

  1. Koleżanka
    Prawicowy autorytet, no właśnie. Lustrzane odbicie lewicowej głupoty, interesowności i kumoterstwa. Wydaje mu się, że teraz, kuźwa, on - a co?

    OdpowiedzUsuń
  2. KURDUPEL MORALNY - najlepiej oddaje urodę, przyzwoitość i kwalifikacje.
    I będzie tak, że wstyd będzie musiał go przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Panie Piotrze,
    zwracam się do Pana jako człowieka bezwzględnie uczciwego i z tego powodu na lewicy - zdarzało się - wyszydzanego: ojca chrzestnego "teatru zarembistego" (Dariusz Kosiński) - po artykule "Tak, to dobra zmiana", pisze Jacek Zembrzuski.

    Sam wiem, że teatr może być albo dobry albo kiepski, ale "teatrały" obsiadłe posady zrobią wszystko, by prostą rzeczywistość zrelatywizować i roztrwonić aksjologicznie. Niestety, dotyczy to też ludzi Panu i mnie bliskich nie ze względu na koleżeństwo ale wyznawaną hierarchię wartości; im / nam jest mniej wolno!

    Chcę, aby Pan wiedział, że "konkurs" na dyrektora Starego Teatru został przeprowadzony nieuczciwie i z pogwałceniem głoszonych zasad (nawet z niedotrzymaniem regulaminu odczytywanego kandydatom w kwestii zadawania pytań, dyskutowania programu i przynajmniej zachowywania pozorów dochowania zasady równych szans); wybór został dokonany przed konkursem w wyniku "konsultacji" (mam świadectwo uczestnika), co samo w sobie naganne nie jest, pod warunkiem nie maskowania tego udawanymi procedurami gwałcącymi prawo i podstawy demokracji. Jestem żywym świadkiem komedii jaką grała nieudolnie - dla profesjonalnego reżysera - komisja udająca, że nie wszystko jest "pozamiatane". Tak było... I nie chodzi o moje niezadowolenie, tylko o wstyd przed ludźmi i przeciw,skuteczność takiej "tekaemowskiej" metody niczym się nie różniącej od potępionych słusznie postępowań pokonanego w wyborach - ale i moralnych wymaganiach - politycznego przeciwnika.

    Pana nie muszę przekonywać, że cel nie uświęca środków i zatrute drzewo rodzi tylko zatrute owoce. To kwestia czasu - pudrowania klęski!

    I nie piszę o wyborze konkretnych osób, tylko o tym, że udawanie, iż odbyło się to konkursowo i z poszanowaniem innych jest kłamstwem - osłabiającym uczciwych, i przecież niezorientowanych w regułach tej gry oraz wzmacniającym poszkodowanego niewygodnego, którego prawo pozwalało zdymisjonować po ludzku. I mianować po konsultacjach. Bez konkursu.

    Co robić, skoro mleko się rozlało? Ja wezwałem do powtórzenia konkursu transmitowanego w Internecie. I zawołałem na puszczy, minister już dał odpór: "to komisja" - jak w socjalistycznej restauracji na wezwanie kelnera...

    Nic nie można zrobić? Ja zrobię co mogę w sensie programowym dla panów Mikosa i Gielety, by im się udało... Pana proszę o ... "co powinienem" w sprawie nazywania / nie przemilczania mechanizmu i alarmowania zainteresowanych, by się dowiedzieli od nie przeciwnika, że tak się nie robi.

    Inaczej wszyscy obudzimy się z ręką...

    Serdecznie pozdrawiam

    Jacek K. Zembrzuski

    17. 05. 2017

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to dobra zmiana

    «"Minister Gliński ma kolejny teatr na sumieniu" - obwieścił Jan Klata, przegrany w konkursie na dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie

    Zwolenniczka Klaty, reżyserka Monika Strzępka, która wystawiała na jego scenie zaangażowane lewicowe manifesty, nazwała członków komisji konkursowej "członkocynglami". Prawda, że ministerstwo wskazało większość z nich, co nie jest dziwne, bo to jeden z kilku teatrów o statusie sceny narodowej.

    Zasiedli w komisji m.in. Joanna Wnuk-Nazarowa, Piotr Tomaszuk, Antoni Libera, Jakub Moroz. To o nich ta obelga. Teatralna lewica nie umie przegrywać. "Gazeta Wyborcza" zachęca do protestu, licząc na widowisko z czarnymi flagami i pozaklejanymi ustami aktorów. Ale jej krytyka nie trzyma się kupy. Dowiadujemy się, że wygrała pisowska "dobra zmiana", tyle że namaszczony na dyrektora Marek Mikos to dawny dziennikarz "GW" i szef TVP w Kielcach, który odszedł po jej przejęciu przez prawicę. Kolejną linią ataku jest więc teza Witolda Mrozka, że nie mając własnych kadr PiS, stawia na osoby mało wyraziste. A Klata wyrasta na artystę wybitnego.

    Linia wobec zwycięzców - Mikosa i jego zastępcy Michała Gielety (pracującego z wybitnymi reżyserami m.in. w Londynie) - też nie jest klarowna. Z jednej strony Mrozek żali się, że ludzie ci obiecują teatr bardziej otwarty na widza i literacki - co w tak nowoczesnych oczach jest zbrodnią. Z drugiej pierwsze zapowiedzi Gielety zostały opatrzone na Czerskiej tytułem, z którego wynika, że zamierza on wystawiać sztuki dla gejów. Reżyser oprotestował ten tytuł - do którego pretekst dała zapowiedź wystawienia "Aniołów w Ameryce" Tony ego Kushnera. Pojawia się więc i gra na skłócenie nowej ekipy z tymi, co na nich postawili.

    Jeremiady miałyby sens, gdyby wierzyć w wielkość Klaty. Zapominamy nagle o krytyce wściekłego wroga PiS Krystiana Lupy pod adresem poprzedniego dyrektora. Nie pamiętamy, jak Jerzy Fedorowicz, poseł PO i dawny dyrektor Teatru Ludowego, tłumaczył, że Klata robi teatr zbyt błahy i ekscentryczny jak na wagę sceny narodowej. Dziś to znika - liczy się front ideologiczny.

    Mrozek przypomina ze zgrozą, jak to grupa widzów (oczywiście "ze skrajnej prawicy", krytykowani przez Czerską zawsze są "skrajną prawicą") przerwała przedstawienie "Do Damaszku", formalnie Augusta Strindberga. Zapomina dodać, że chodziło nie tyle o śmiałe sceny erotyczne, ile o zarzut, że nijak się one nie tłumaczą w tym spektaklu. Kiedy Klata wystawił "Króla Leara" jako sztukę o... papieżu, to lewicowiec Jan Hartman uznał ją za przykład braku sensu, a nawet przychylni recenzenci przyznawali, że między wypowiadanym tekstem a tym, co się dzieje na scenie, widać brak korelacji.

    Owszem, Klata kreował się na niepokornego lewicowca, choć dziś "Wyborcza" przypomina o jego zamierzchłym flircie z prawicą. Ale pozostał przede wszystkim efekciarzem. Nie na miarę sceny, sławnej z nieraz kontrowersyjnych, ale wielkich, zmagających się z literaturą inscenizacji Konrada Swinarskiego, Zygmunta Hübnera, Andrzeja Wajdy i Jerzego Jarockiego. "GW" do tego zastępu dorzuca Strzępkę. I to miara czasów.

    Jedna obserwacja jest trafna: ministerstwo nie stawia na "swojego człowieka". Postawiło na uwolnienie teatru obciążonego misją prezentowania spuścizny wielowiekowej kultury od dużego dziecka miotającego się między publicystyczną dosłownością ("Wróg ludu" Ibsena przerobiony na politgramotę) a dziwactwami teatru postdramatycznego, czyli uwolnionego od tego, co zdaniem Erwina Axera było obowiązkiem każdego reżysera: rozumnego odczytania myśli autora. Robi to za cenę kompromisu i chwała mu za to. A Klata zostawia po sobie "Wesele" Wyspiańskiego, na które wyprzedano bilety, bo przygrywać będzie blackmetalowy zespół Furia.

    Nie oceniam przed obejrzeniem. Ale mierzenie w ten sposób sukcesu narodowej sceny mnie odrzuca.... Tak - to dobra zmiana.»

    Piotr Zaremba
    wSieci nr 20/15-21.05
    17-05-2017

    OdpowiedzUsuń
  5. LIST OTWARTY DO PANA PIOTRA ZAREMBY

    Kto tłamsi polską kulturę. Dobre pytanie.
    (...)

    Tzw. konkurs na dyrektora Starego Teatru został sfałszowany - w stosunku do reguł demokracji i Rozporządzenia MK z 30.06.2004 - i wybrani kandydaci byli wybrani wcześniej (proszę popytać Macieja Pawlickiego) przed kuriozalnie przeprowadzonymi przez dyrektor Komar-Morawską przesłuchaniami, a jurorzy Kulawski, Krzyżowski i Libera nie mieli prawa zasiadać w komisji ponieważ pozostawali w ewidentnym konflikcie interesów z co najmniej dwoma pretendentami tzn. Janem Klatą i mną. I tak stanowi prawo: ustawa o prowadzeniu i organizowaniu działalności kulturalnej.
    A Pan broni rządu jak niepodległości. Rozumiem, ale nie w wypadku, gdy ministerstwo popełnia błędy i zachowuje się jak poprzednicy. Wtedy trzeba zwracać uwagę i nie przeinaczać rzeczywistości.

    Przesympatyczny i elegancki Michał Gieleta udzielił kuriozalnego wywiadu „Onetowi” (zamiast pańskiemu tygodnikowi, na co był przeze mnie umówiony z redaktorem Skrzydelskim - pytania i deklaracje podły) ogłaszając wreszcie - bo w aplikacji konkursowej były tylko ogólniki - że chce uprawiać dziewiętnastowieczny socjalizm antymieszczański (a nie żaden „literacki”, bo wymienia średnich dramaturgów) za to okraszony całym zestawem stereotypów z dziedziny europejskiej poprawności politycznej. Wszystko w teatrze narodowym, w kraju, który wg niego w 1918 zlikwidował wielonarodowość zaprowadzając „fanatyzm” i „nacjonalizm”, oraz nie dozwalając na małżeństwa jednopłciowe i aborcję…
    Moim zdaniem, to cofnięcie teatru w stosunku do tego, co było, nie tylko za Klaty, ale i za Swinarskiego. To regres intelektualny!

    Z wywiadu dżentelmena Gielety wynika, że pozostaje w nienagannych stosunkach z dyr-nacz Mikosem Markiem, który jednak publicznie twierdzi co innego: : ”utraciłem zaufanie do Michała Gielety”, „Michał Gieleta nie jest dyrektorem artystycznym Starego Teatru”…

    To teraz ja pozwolę sobie zapytać Pana, Panie Piotrze, o wiarygodność. Kto tu się mija z prawdą, bo ja sam byłem potrzebny przesympatycznemu londyńczykowi, by go bronić przed Markiem Mikosem - co wykonałem z nawiązką i najlepszymi przekonaniami w listach do premiera Glińskiego i minister Zwinogrodzkiej - informowany jednostronnie, bo wypowiedź pana Mikosa w Radio Kraków kompromitowała jego i wszystkich, którzy go na to stanowisko wymyślili? Jaki „konkurs” takie jego wyniki: a) anachroniczny program, b) rozpad sformułowanej na chybcika koalicji dyrektorskiej, c) kłopot ministerstwa z prawem autorskim do „zwycięskiej” aplikacji autorstwa dwóch panów.

    Wywiad dla „O! kultura” (Pan o to pyta) jest świadectwem kompromitacji MKiDN, które za pomocą kiepskiej zmiany po raz kolejny nieudolnie konfliktuje środowisko i chce obalić rząd (przyczynia się do utraty zaufania dla niego) - właśnie wskazani kandydaci na dyrektorów „pozostają w układzie” - p o l i t y c z n y m, który niewiele ma wspólnego ze sztuką i wolą obywateli - także aktorów NST, ale w ramach uprawianej przez siebie „strategii” powtarza Pan bezkrytycznie twierdzenia Michała (G), że jest „zastraszany”. Kto, gdzie, kiedy? Przyjaźniłem się z nim (obdarzam go nieustanną przyjaźnią, choć już nie zaufaniem) trzy miesiące i pierwsze słyszę - w odróżnieniu od całej masy maili ze skargami na brak etyki i przyzwoitości Marka Mikosa.

    Wokół Starego Teatru toczy się gra. To jest gra w politykę i o pieniądze; nie ma ona n i c wspólnego z wartościami, z wyrazem artystycznym teatru, z interesami aktorów i dużej części pozyskanej przez niego widowni - niestety, nie ma ona też związku z przyzwoitością…
    Wskazując palcem Gildię Państwa Reżyserów, „Gazetę Wyborczą” i „Kulturę Niepodległą” ma Pan oczywiście rację - zapominając o ORGANIZATORZE…

    A teraz poczekam, czy Pan to wydrukuje, bo przecież zwalczając koterie, jak mniemam, nie rezygnuje Pan z dialogu i wymiany argumentów zamiast osób, nieprawdaż?

    Z nieustającym uszanowaniem
    J K Z, reżyser profesjonalny i nie wysłuchany w rzeczonym „konkursie”, bo i po co?

    OdpowiedzUsuń
  6. Popis języka nienawiści i braku minimum przyzwoitości.
    Co trzeba mieć w głowie, by do artysty i starszego w końcu od siebie człowieka pisać bez powodu, by poszedł do psychiatry i snuć domysły na temat jego "psychicznych zaburzeń" i "nierównowagi"? Gdzie ten szmaciarz zostawił resztki cywilizowanych zachowań i kultury?
    xl

    OdpowiedzUsuń
  7. podejrzewam, że w jakiejś partii, i to pod różnymi sztandarami.
    Intelektualny Edek mający się co najmniej za Artura: żałosna k

    OdpowiedzUsuń
  8. Koleżanka
    A to jego płaczliwe: "zachwycał się Pan mną i moim i opiniami"...
    Facet wstydu nie ma tylko kompleks na kompleksie, kompleksem pogania?
    I, że zaraz "opowie historię"! Co za indywiduum z partyjnego nadania odważnie przyznające sobie wiedzę i kompetencje nie-amerykańskie?
    Trochę śmieszy, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń

  9. Jacek Zembrzuski
    12 lutego o 11:36 ·
    kurdupel zarembisty prawdziwie po radziecku przypisuje ludziom cechy wyparte ze swego mózgu i chciałby, by udowadniali, że nie są wielbłądami; wszystko dla przykrycia swej "truskowatości" (nagroda za brak kompetencji), braku argumentów i "dobrze zmieniającego" teatr dla siebie i znajomych ("syna nie mam") kłamstwa, potwarzy i chamskiej insynuacji. Taki p a l a n t !
    Komentarz:
    "Super"

    Tomasz Domagała na blogu: ZŁOTA TRUSKAWA dla Piotra Zaremby za odważne przyznanie sobie miana krytyka teatralnego oraz bezgraniczną wiarę we własną wiedzę, umiejętności i obiektywizm. Złośliwego uzasadnienia nie będzie. Wystarczy pierwsza z brzegu recenzja Laureata.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy blokada na fb to też redaktor PZ?

    OdpowiedzUsuń
  11. na 30 dni (po raz kolejny, mam abonament mimo, że nie zapłaciłem).
    Bez przesadyzmu, takich wpływów to on nie ma - może wpływa, ale tak, to już nie...
    Tożsamość metod jednak występywa: a) wykluczyć, b) obmówić, c) pozbawić dobrego imienia - i zwiać przed dyskusją.
    To pokazuje słabiznę personalną ("krótką ławkę") "dobrej zmiany", czyli działanie na niekorzyść projektu, który aksjologicznie powinien różnić się od poprzednich; w praniu, rzuceni na odcinki ludzie, robią to samo, tylko gorzej.
    Zaremba chwalił Mikosa, ten rozwalił Stary Teatr, ale obaj usprawiedliwieni pogardą dla Klaty... Nie, to ignoranci na posadach i żadna "słuszność" ideologiczna nie usprawiedliwia ich amatorki i kiepskiego sortu

    OdpowiedzUsuń
  12. Paweł Demirski
    19 maja 2017
    Mam nieco dość prowadzenia rozmów z konserwatystami, bo coraz częściej przypomina to dyskutowanie z automatyczną sekretarką albo satyryczny program "Warto rozmawiać". Piotr Zaremba w tekście "Tak, to dobra zmiana" (wSieci nr 20) realizuje polityczną linię partii, że aż wstyd, dodając do tego kilka swoich konserwatywnych fantazji na temat teatru.

    O telewizji za prezesa K. napisać trochę krytycznie potrafił - na sprawy teatru niepokorności nie starczyło. Swoją drogą, od przynajmniej czasów międzywojnia polski teatr rozpala wyobraźnię prawicy, szkoda tylko, że ta wyobraźnia ciągle karmi się tymi samymi frazesami. A to o wierności autorowi, a to o nieszanowaniu tradycji, o spuściźnie, no i oczywiście o tym, że współcześni twórcy nie dorastają do pięt. Myślę, że taki Tuwim, Schiller czy Swinarski nawet się nie przewracają w grobie, tylko lekceważąco machają na to ręką.

    Zaremba w którymś już z rzędu tekście o Starym (może czas poświęcony na pisanie należałby przeznaczyć na myślenie), powołuje się na angielskie doświadczenia kandydata Gielety. "Cieszę się, że jestem w dobrym towarzystwie. Anglików i Michała Gielety". No i to jest proszę państwa klops - polski prawicowiec udowadnia, że absolutnie nie rozumie polskiego indywidualizmu i polskich artystów. Najlepsze przedstawienia naszego teatru oparte były na koncepcjach reżyserskich, na wolności inscenizacyjnej, a nie na kurczowym trzymaniu się tekstu (Grotowski - mówi wam to prawico coś?). Teatr polski jest potęgą, ponieważ różni się znacznie od brytyjskiego i na poziomie systemowym i artystycznym. Jestem wielkim fanem kultury brytyjskiej, ale teatr brytyjski oparty na słowie nie jest emocjonujący i artystycznie znacznie bardziej ograniczony niż polski. No ale takie czasy, że prawicowiec chce nas kolonizować Zachodem. Się porobiło.

    Zwinogrodzka z kolei twierdzi, że głosy przeciwko Gielecie biorą się z ignorancji, wiele osób postanowiło więc ignorantami nie być i prowadzi na różną skalę śledztwo, co takiego żeśmy zignorowali. Okazuje się, że zagraniczny trop Gielety jest mało imponujący. Przedstawienia na off off West Endzie w salkach dla kilkudziesięciu widzów, do tego brytyjscy, topowi krytycy dorobku Gielety nie znają - niby Anglicy a jednak ignoranci. Jak nazwać w takim razie osobę, która doradziła ministrowi Glińskiemu, żeby nazwać kandydata na artystycznego narodowej sceny "najważniejszym polskim reżyserem zagranicą"?

    Prawica lubi obrażać, więc Zaremba pisze, że lewica nie umie przegrywać. Otóż umie, o ile walka jest uczciwa. W tym wypadku konserwatywny Kraków huczał o poszukiwaniach konserwatywnego kandydata na dyrektora Starego. Wywiad z wyjętym z kapelusza Gieletą przeprowadziła radiowa Dwójka jakoś na miesiąc przed ogłoszeniem konkursu. Skład komisji - zgodny z ustawą, był również zgodny z polityczną linią partii.

    Dalej Zaremba - podobnie jak Marek Mikos w swoim programie - obraża dorobek Starego z ostatnich czterech lat i zespół aktorski. "Wesela" Klaty nie widział, ale już mu się właściwie nie podoba, bo blackmetalowa Furia a nie, bo ja wiem, pewnie Chopin by przypasował, a może Janek Pietrzak by coś skrobnął - wtedy duże tak. Nazywa Klatę dużym dzieckiem stosując tym samym poza obrażaniem - niedostrzeganie. Nie zająknął się nawet o tym, w jakim stanie jest Stary Teatr - jako instytucja, bo jest w stanie lepszym niż dobry. Tak sprawnej teatralnej maszyny ze świecą szukać w Polsce. Nie wspomniał też o tym, że w konkursie przedstawiciele teatru, w tym szef Solidarności stali murem za Klatą. Zwyczajnie kłamał pisząc, że Klata uprawiał teatr autorski, przemilczał wielość reżyserów, którzy pracowali ostatnio w Starym. Jeżeli Klata ma być dużym dzieckiem, to jak nazwać ślepo bronionego przez prawicę Morawskiego, który zdążył już rozwalić Teatr Polski we Wrocławiu?...

    Jestem przekonany, że gdyby Zaremba widział "Dziady" Swinarskiego na premierze, krzyczałby o niezgodności z tradycją, a może razem z Gustawem Holoubkiem wyszedłby znieważony reżyserskimi pomysłami...


    OdpowiedzUsuń
  13. W związku z zamieszczeniem przez Redakcję w dzisiejszym wydaniu e-teatru artykułu: "Krakowskim targiem teatralnym” Jacek Cieślak Rzeczpospolita nr 38

    15-02-2018
    uprzejmie proszę o zamieszczenie sprostowania
    Z poważaniem
    Jacek Zembrzuski, poszkodowany (art. 299 kpk) w opisywanej sprawie.
    Artykuł jest nierzetelny i w sposób fałszywy opisuje sytuację.

    1. Sztuka Ivaskievicziusa nie jest "dokumentalna", tylko postdramatyczna, więc mieści się w dotychczasowym profilu teatru Jana Klaty.

    2. Powstanie RA nie jest "kompromisem", bo to warunek statutowy, lecz wymuszoną ze względu na nieprzygotowanie i bezradność pana Mikosa kolaboracją z nieakceptowanym zwycięzcą rzekomego konkursu i faktycznym przechwyceniem teatru przez grupę aktorów (będących w większości, ale ze zdaniem nie wyczerpującym spektrum opinii - o czym świadczy niedawny wywiad J. Chrząstowskiego) i bezprecedensowym odstępstwem od zasady, że w teatrze obowiązuje odpowiedzialność spersonalizowana i określona w umowie o pracę z organizatorem.

    3. Mamy do czynienia z i n t e r e s e m , w którym, przy złamaniu prawa (niedozwolonego sposobu powołania komisji wyłaniającej nominata i odstąpieniu przez niego od zadeklarowanej w aplikacji konkursowej deklaracji programowej), pozwala się przejąć teatr określonej grupie aktorów, którzy już zapowiadają kontynuację, by było tak, jak było - za Klaty (wcale nie miał jednoznacznego poparcia przed "konkursem", miał nawet konkurenta z zespołu) wprowadzających swoje porządki...

    4. Gildia niczego nie bojkotowała, tylko oświadczała, a dziś już połyka język twierdząc ustami swych prominentnych członków, że to były tylko "indywidualne deklaracje". Czyli byli, są i będą dogadani ze swymi aktorami. Powtarzam: tak było i tak będzie... A pan Zaremba i pani Zwinogrodzka za chwilę oznajmią, że to jest właśnie dobra zmiana - a nie dowód na klęskę polityki ministerialnej...

    5. Gieleta wyleciał, bo obmówił Mikosa jako wariata (mam dowody w swoim komputerze) - po intensywnym kontakcie, ale bez dogadania, bo został wyciągnięty z ministerialnego kapelusza na łapu capu i w ostatniej chwili; w każdym razie jest współautorem nagrodzonego, choć nierealizowanego programu, więc kto i czym "wygrał" ten konkurs? Na to pytanie rzecznik ministra nie chce odpowiedzieć (będzie musiał przed sądem, bo to jego ustawowy obowiązek)...

    6. Umowa: pensja dla Mikosa za władzę dla aktorów jest wstępem do katastrofy teatru (vide Rudziński z rządzącą T. Powszechnym Jandą kontra Szczepkowską), bo całkowicie unieważnia odpowiedzialność i otwiera pole dla naturalnych w środowisku konfliktów i niezdrowej konkurencji o granie i zarabianie.
    To abecadło zarządzania, którego nie zna piszący dziennikarz i płacące ministerstwo! To koniec Starego w formie, którą znamy.

    Widz będzie pamiętał.
    26 lutego pierwsza rozprawa przed SR

    OdpowiedzUsuń
  14. 16 LUTEGO 2016

    "KAZUS KOSIŃSKI
    Nie ma co się oszukiwać: pierwsze pytanie, jakie stawia sobie czytelnik, dotyczy stanowiska profesora wobec politycznego sporu…" Andrzej Horubała

    Mimo „intelektualnych pląsów” Kosiński świetnie trzyma się na posadzie w instytucie ministerialnym, więc, owszem, publicznym, ale i narodowym, więc dotyczącym działalności i niżej podpisanego…
    Polemizuje już drugi raz sam ze sobą: „Do przyjaciół konserwatystów”, choć odpowiedzi na swoje przeinaczenia faktów nie drukuje, przeciwnie, podtrzymuje z sufitu brane tezy o bezsensie „konserwatywnego teatru”, który to bezsens sam wcześniej wytwarza, jako nie nadający się do zrealizowania. Rzeczywiście: „zarembiście” – to do Zaremby, z którym, jako widzem teatralnym, nie polemizuje, tylko domaga się by jemu samemu udowodnić (on na artykuł dziennikarza używa zgrabnej insynuacji „donos), że nie jest się wielbłądem…”

    „Powtarza(m) takiego (zarembistego) teatru nie ma i długo nie będzie, bo konserwatyzm teatralny w Polsce to jak dotąd głównie pałka na przeciwników”… Prawda, jaka zgrabna (opisane przez Horubałę) manipulacja? Bo, czy ktoś, gdzieś propaguje - konserwatyzm w sztuce – tak, by się to do towarzystwa Kosińskiego przebijało samo, raniąc ich uczucia, czy tylko w dekonstruującej interpretacji samego Kosińskiego? On pisze o faktycznych dziełach, o konkretnych ludziach, czy tylko ogólnie wydrwiwa? To jest jakakolwiek wymiana argumentów, czy tylko używanie pał(ecz)ki (młodszym może być niewiadome, że Kosiński, z racji wieku wychował się umysłowo w późnym socjalizmie, o którym „my”, bo widać nie „oni” mawialiśmy, że jest „z powybijanymi zębami”); te filipiki dzisiejsze Kosińskiego też ciągle krążą wokół zębów i sugerują: się ich pozbywania, albo pozbawiania… Projekcja? A może zwykła ucieczka od problemu w klasycznie demagogiczne: „a w Ameryce to Murzynów biją”? Panie K, proszę sprawdzić, bo a nuż przestali?

    O to chodzi, że w narracji Kosińskiego nie ma miejsca na autentyczny głos drugiej strony, tylko urojenia rzeczonego.

    Tym razem, przede wszystkim strach o posadę swoją i kolegów, których rzekomo „mają przegonić, bo tradycję atakują lub omijają”. Kto? Gdzie? Kiedy?
    (...)

    Samemu Kosińskiemu, któremu administrowana i opłacana placówka z ambicjami naukowymi przysługuje jako trybuna polityczna - ale innym udziału zabrania – włos z głowy nie spada, choć publiczna dyskusja jeśli nie o programie to o sensie istnienia tak profilowanej instytucji jest przecież konieczna, i nie inicjowana. Bierze na przeczekanie?

    Więc, Kosiński straszy: a to jakimiś wymyślonymi przez siebie spektaklami z „przedniojęzykowym ł”, a to Marysią Prussak, a to „znalezionymi zapomnianymi dramatami chrześcijańskimi”. I jeszcze Norwidem… Kpi, czy o drogę pyta?

    Nie, stosuje tylko zgraną do dna poetykę KOD-ziarstwa, która polega na odwracaniu publicznej uwagi od tego, co się samemu, z kolegami, ma za uszami. Prymitywne to i proste jak konstrukcja cepa!
    (...)

    ... to nie było październikowych wyborów i werdyktu? To nie „przejęliśmy (ja nie, ale nie aspirowałem) władzy”? Kto tu skacze: hop, hop, hop?

    Bo kto „wyciął konkurencję” widać po poziomie dzieł i argumentów…

    Jeśli fakty przeczą rzeczywistości, to tym gorzej dla faktów..? Czyli, co znowu Lenin nie wydzielił z siebie odoru? Kosiński perfumuje stare truchła?

    „Bardzo to wygodne dla samopoczucia: my jesteśmy świetni, tylko oni nie pozwalają nam tego dowieść„ ? No, pewnie… Uważacie, że jak to powiecie, to przestanie to istnieć? Znowu jakieś zaklinanie rzeczywistości: znowu opium dla mas?

    Nie kłamcie, profesorze, nie kłamcie! Pytanie o prawdę jest ciekawsze!

    OdpowiedzUsuń
  15. oto zwierzenia k o n f o r m i s t y !
    Tak unurzanego w czarno-białe (nasze-wasze) widzenie świata, że polityzowanie wszystkiego, co się rusza przesłania mu to, co widać na scenie (spektaklu opisać i zanalizować nie umie, przyznając sobie prawem kaduka kompetencje teatrologiczne). Tekst sztuki przesylabizował, więc się mądrzy, ale o teatrze ani dudu...
    Nawet nie wie, że to "postdramatyzm", od trzydziestu lat (po Lehmannie) modny także w teatrze Klaty (niedostatki intelektualne są wpisane organicznie w tę formę, która ma przewracać to, co jest), więc na czym polega ta - tak przez niego dmuchana - "dobra zmiana"?
    O tym u Zaremby ani słowa, bo chce bronić rządu (i swych posad) uprawiając reklamę i propagandę zamiast rozumowania.
    I ten z gruntu fałszywy ton moralizatora, który miesza mu się z lakierowaniem kartofla.

    ... k ł a m i e, że w "konkursie" nie było poważnych ofert, mimo, że świetnie wiedział o L. Majewskim, Z. Rybczyńskim, L. Mądziku, W. Staniewskim, ale pomysłodawcę odsyłał do psychiatry...
    To jest poziom m o r a l n y kogoś kto nie wstydzi się udawać autorytet i znawstwo, w istocie propagując TEKAEM.
    Zaremba teraz do myślenia (o przyzwoitości zamiast przypisywania innym swoich KIEPSKICH intencji)

    Zgromadzeni w S T mieli świadomość, że to test. Uda się nowemu dyrektorowi, czy nie uda. Teatr nadal gra głównie spektakle z czasów Klaty. Pierwsza premiera została obwołana przez recenzentów klęską. Mikos to wciąż negatywny bohater "Wyborczej" czy "Newsweeka". A Klata to symbol oporu przeciw władzy PiS, choć wcześniej, przed przegraną w konkursie, usilnie do tej władzy się umizgiwał.

    Teoretycznie i zagraniczni twórcy mieli gwarantować bezpieczny odbiór, i tematyka...
    Konserwatystów stylistyka przedstawienia, pełnego drastyczności i wulgaryzmów nie pociągnie. W Krakowie na premierze sprawdzianem była krytyczna reakcja związanej z prawicą E Morawiec.
    Olszewski (GW), postawił tezę, że "Masara" to kopia teatru Klaty. Ale kopia nieudana.... znaczną część recenzji poświęcił mojemu przyjazdowi do Krakowa. I dowodzeniu, że się naciąłem, bo skoro zmiany nie ma, po co było się pozbywać Klaty…. skoro publicystyka w teatrze jest dobra, dlaczego tu rażą go wygłaszane przez aktorkę bezpośrednio do widowni tyrady na temat konieczności obrony Ukrainy? Czym to się różni od połajanek na widowiskach Klaty? Albo hejterskich tyrad ze sceny na "Klątwie"? Wiece w teatrze są dobre tylko wtedy, gdy treści są „nasze”?…
    Chwilami byłem zaciekawiony, chwilami zmęczony banalnymi frazami. Ale, i tu będę się spierał, nie jest to sztuka nafaszerowana aż tak bardzo publicystyką. Zwłaszcza drugi akt próbuje operować metaforą wychodzącą ponad proste deklaracje. Momentami bardziej udaną, momentami mniej…
    Krzyżowski, jeden z liderów aktorskiego buntu przeciw Mikosowi, gra, bardzo dobrze, Masarę…
    Ivaśkevicius prawicowca potępia. Ale napisane i zagrane jest to tak, że wnioski nie muszą być jednoznaczne. To siła tego scenicznego dyskursu.
    Litwin podtrzymywał poprawny politycznie wydźwięk całości. Odżegnywał się nawet od antyrosyjskiej wymowy, mówił o zagrożeniu nacjonalizmem, o podważaniu tolerancji. To się powinno podobać "Wyborczej", ale nie może, skoro grają to u uzurpatora Mikosa. Olszewski twierdzi, że ja jestem skazany na zachwyt, bo to teatr następcy Klaty. Jak widać, nie jestem. To on musi kręcić nosem.
    Mikos w tym sezonie nie wystawi już niczego poza monodramem na małej scenie, jest skazany na kompromis z radą artystyczną zdominowaną przez zbuntowanych aktorów. W sezonie następnym wrócą więc niektórzy twórcy z czasów Klaty...
    Można by rzec, iż zainteresowane wymianą Klaty ministerstwo nie osiągnęło za wiele…
    Na obronę Glińskiego i Zwinogrodzkiej trzeba przypomnieć, że wśród kandydatów nie było nikogo poważnego z programem wyraźnie alternatywnym wobec ducha większości polskich scen. Zarazem "Masara" nie jest wyrazem starej czy nowej linii, raczej przypadku. Testem będzie kolejny sezon.

    P Zaremba
    Sieci nr 9/26-02/04-03-18

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor